List 2. Być sobą
Codziennie zakładam inną maskę. Już sama siebie nie poznaję. Kim właściwie jestem? Pacynką w teatrzyku? Nie. To zbyt delikatne. Marionetką? Chodzę tymi samymi, wydeptanymi ścieżkami. Wszystko ciągle takie samo. Ciągle ten sam poranek, wstaję o tej samej godzinie i zmieniam twarz. Nic nadzwyczajnego. Przecież to jest normalne w dzisiejszym świecie. Każdego dnia o tej samej porze stoję przed lustrem. Te uszy jakieś zbyt odstające, oczy za duże, a usta? Za wąskie. O biodrach nie wspomnę! Są zbyt okrągłe. Czemu nic nie może być idealne? W filmach jest inaczej. Aktorzy to przystojni single szukający miłości swojego życia. Aktorki szczupłe, mają wszystko takie proporcjonalne. Wręcz nieskazitelne. A ja? To po prostu beznadzieja w czystej postaci. Nie potrafię nawet wyjść na scenę, ponieważ dukam jak ostatnia oferma. Dopiero gdy otworzyłam oczy, ściągnęłam kilogram tapety i podeszłam do lustra, myślałam, że zejdę na zawał. Przecież przede mną stoi zupełnie inna osoba. Może sylwetka nie jest proporcjonalna, uszy odstają nieznacznie, ale oczy ciągle takie same. Piękne, duże, kocie i pełne wdzięku. Wokół brązowej obwódki złote słoneczniki iskrzą, jakby miały rozpalić wewnętrzne ognisko. Problem w tym, że ja już sama nie wiem. Może nic nie musi być bez skazy. Tylko moja głowa wariuje, kotłuje i analizuje. A opinia ludzi? Ciągle oceniają, nie widząc czubka własnego nosa. Ciekawe, kiedy im się to znudzi. Czas wreszcie odpuścić. Ściągnąć maskę, która chyba waży co najmniej z tysiąc kilogramów. Nauczyć się odkrywać siebie i znaleźć mapę na dnie serca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro