XVII
Taehyung.pov.
Stałem pod oknem ich komnaty z opartą o szybę głową. Tak bardzo chciałem być na miejscu Jimina. Leżeć obok niej wtulic sie w jej włosy. Obserwuję ich od godziny. Śpią wtuleni w siebie, troche wcześniej Jimin wniósł ją tu na rękach i rozmawiali o czymś wtuleni w siebie. Jakieś 20 minut temu zasneli.
Nagle dziewczyna unosi się gwałtownie i patrzy prosto na mnie. Mimo,że jestem niewidzialny wyczuła moją obecność.
Nie mogę przestać o niej myśleć.
Dziewczyna puka nagle w szybkę. Zdziwiony mimowolnie sprawiam że szyba zachodzi szronem. Zoa robi dwa kroki do tyłu. Bierze oddech i zaczyna coś skrobać na szybie.
Zostaw nas w spokoju.
Te słowa doprowadzaja mnie do furi tak dużej ze szyba peka, a dziewczyna krzyczy.
-Kurwa- szepcze sam do siebie i przylegam ciasno do muru pod oknem.
-Kto tu był? Zoa co się stało ?-Pyta wybudzony ze snu Park. Wstrzymuje oddech gdy Jimin wygląda przez okno. Teraz pytanie czy Zoa mnie wyda.
-Nie wiem ChimChim. Wydawało mni się ze ktoś jest za oknem,a gdy podeszłam szyba pękła.-Nie zrobiła tego. Przecież wiedziała, że to ja.
Jimin za sprawą mocy naprawia szybe więc gorzej słysze o czym mówią.
-Mogłabym się czegoś napić?-Pyta dziewczyna. Jimin wzdycha lekko.
-Jasne. Przyniose Ci.-Słysze jak wychodzi i zamyka z szkrzypnieciem drzwi. Okno się otwiera. Zoa rozgląda się.
-Taehyung wiem że tu jesteś pokaż się.-Mówi. Ja wiec znowu wznosze się i teraz jestem z nią twarzą w twarz. Dzieli nas tylko parapet i Park tylko chyba aż.
-Zostaw nas w spokoju, odpuść i tyle. Proste? Nie chce Cię.
-To mówi twoja głowa, serce mówi co innego.
-Nie no właśnie nie. Kocham Jimina rozumiesz. Chce być kiedyś jego żona i matką jego dzieci.-Mówi, a we mnie wzbiera się znowy ogromna złość. Wtedy czuje jej dotyk na policzku.
-Na pewno znajdziesz kogoś kto odwzajemni twoje uczucia ale to nie będę ja.-Mówi. Mimo wszystko dalej jestem wściekły.
-Nie dałaś mi nawet szansy. Oboje wiemy czemu.
-Bo kocham Jimina.-Odpowiada szybko i próbuje zamnąć okno, ale ja łapię jej dłoń w nadgarstku.
-Nie. Bo wiesz że gdybyś dała Park nie miałby szans.
-Przestań Taehyung, zostaw mnie w spokoju. Mnie i Jimina.
-Jego zostawie, jak ty zostaniesz moja.- Warknąłem w strone dziewczyny.
-Nie jestem twoją własnością. Jestem żyjącym człowiekiem. Nie zmusisz mnie do miłości. Zostaw mnie raz na zawsze !-Podniosła głos, a jej skóra zaczeła mnie palić w dłoń. W końcu poparzyłem się i puściłem jej nadgarstek. Ona szybko zamkneła okno i zasłoniła grubą kotarą.
- Chcesz czy nie. Będę o Ciebie walczył.-Mówię cicho.
C.D.N.
Bedzie się działo hehe
Napiszcie jak wam sie podoba
A teraz pare pieknych zdj
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro