XII
Jimin.pov.
Dzielę siebie między dwa światy, jeden mój drugi Zoi.
Wie tylko Yoongi i JungKook. Codzień zmuszam się do powrotu do mojego świata. Yoongi zdenerwował się moim brakiem i zakazał mi odwiedzać ziemie przez 5 dni.
-Chłopaki nie mogę tak dłużej.-Jęcze.-Trzy dni jej nie widziałem.-Mówię siadając z inpetem na swoim tronie.
-Jimin musisz zostać tu następne dwa. Pilnowanie Cię też nie jest najciekawszym zadaniem.-Mówi Yoongi. JungKook olewa nas i nalewa sobie wina.
-Yoongi przecież i tak go nie zatrzymasz. Zresztą po co zażądziłeś ten areszt domowy ?-Pyta Kook.
- Dobrze powiem wam. Jimin spedza wiecej czasu na ziemi i przesiąka ziemską energią. Traci więc naszą energie.
-No ale to raczej nie groźne.-Mówi Kook.
- No właśnie bardzo groźne. Traci wrodzoną moc. Taehyung napewno to wyczuje..-Mówi Yoongi, mimo że jest on głosem rozsądku i wiem, że ma rację odlatuje myślami do mojej Zoi.
-Oho. Już go nie ma.-Dochodzą do mnie słowa Kooka. Mrugam nerwowo i rozglądam się zdezorientowany.
-Tylko na chwilę o niej pomyślałem.
-Jasne jasne. Piętnaście minut siedzisz i gapisz się w talerz.-Mówi Jeon.
-Bo ja chcę ją zobaczyć! Teraz zaraz już!-Mówię opadając głową w stół.
Taehyung.pov.
Przechadzam się wokół domu tej ziemianki. Widzę jak wychodzi wraz z bratem. Jest szczupła i niska. Wygląda nadzwyczaj normalnie, ale ma w sobie jakiś magnez.
Poszedłem za nią. Skupiam wzrok na jej butach. Potknie się. Przedmiot martwy w zaledwie chwile wykonuje moje polecenie. Zoa potyka się, a ja teleportuje się tak by ją złapać.
-Cześć gdzie tak lecisz ?-Pytam. Ona lekko się rumieni.
-Na pewno nie na ciebie.-Mówi śmiejąc się nerwowo. Unosze lekko brew.
-Zlapałem Cię więc jesteś mi coś winna.
-Coś czyli co ?-Pyta zerkając na mnie.
-Kawa, obiad lub coś takiego.-Mówie posyłając jej lekki uśmiech. Ona wzrusza ramionami.
-Niech ci będzie. W piątek o 14.00 w ShyCaffe.-Mówi z uśmiechem.- A właśnie, mam na imię Zoa, a ty ?
-Jestem Taehyung, mów mi po prostu Tae. -Powiedziałem podając jej rękę.
Ona lekko ją scisneła. Zmieniliśmy jeszcze pare zdań, ale ona musiała iść do pracy więc każde z nas rozeszło się w swoją stronę.
-No no Jiminie, niedługo ona i cała ta planeta o tobie zapomni.-Mówię sam do siebie uśmiechając się. Jestem lepszy od Parka, każdy się o tym przekona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro