4 gra
Autorka: *Po jakże ciekawych obowiązkach wreszcie postanawia się ruszyć i to napisać*
*
Autorka: JA SIĘ JUŻ RUSZYŁAM WIĘC WSZYSCY DO SAPONU!!
Fudou: Okej, okej.. Nie krzycz.
Wszyscy: *już w salonie*
Autorka: No to lecimy. *wzdycha* Gdyby tylko dało się mówić, a to samo by się pisało.. Eh, dobra. Pierwsze od GwiazdkaV2, Hikaru, lubisz jeszcze gwiazdkę?
Hikaru: Tak! Bardzo! *uśmiecha się miło*
Autorka: *rozkmina* Jakim cudem ja to pisze o 23:30, skoro jeszcze przed chwilą była 19:00? *myślenie* Nie ważne. Froy, ubierz się w suknię ślubną.
Froy: Skąd ja ci wytrzasnę suknię ślubną?
Autorka: *chwilę myśli* REKFIZYTOR!!!
Bracia Autorki: *wbiegają z sporą torbą*
Autorka: Jaki masz rozmiar?
Froy: Eee..
Autorka: Trudno dam ci jeden z tych średnich. *szpera chwilę w torbie* Masz. *podaje białą suknię*
Froy: Wielkie dzięki, wiesz? *bierze suknię z naburmuszoną miną i idzie się przebrać*
Autorka: Dalej, Hikaru. Ubierz się w garnitur.
Hikaru: Ci twoi bracia mają jakiś? Bo swojego nie mam pod ręką..
Autorka: No ba, że mają! *znowu szpera w torbie i podaje czarny garniak*
Hikaru: Dzięki.. *czeka aż Froy wyjdzie z łazienki, by sam mógł wejść*
Froy: *po dłuższej chwili wychodzi* Jak wy możecie w tym chodzić?! *pokazuje dłonią na kremowe buty na wysokim obcasie*
Autorka: Sama nie wiem. Preferuję w trampki. Od bólu polecam zaczynanie nauki od balerin. Potem się przyzwyczaisz. *wzrusza ramionami*
Froy: No jakoś chyba nie wierzę.. *siada na swoim miejscu*
Hikaru: *wchodzi do łazienki się przebrać*
Autorka: *czyta dalej* Froy i Hikaru mają tu i teraz wziąść ślub.
Autorka: Oł... *przypomina sobie wszystkie śluby, na których prawie spała i nie uważała na żadnym* Trzeba było uważać choć na jednym.. Wiedziałabym co pisać..
Fudou: Twój problem. *je banana*
Autorka: Tia...
Hikaru: *wychodzi z łazienki* O co chodzi?
Kira: Od dziś będziesz żonaty.
Hikaru: CO?!
Autorka: Dobra, trzeba ustalić kto ksiądz.
Kira: Ja się nadaję, w końcu jestem Bogiem.
Haizaki: Tobie podziękujemy. Coś pomylisz i będzie klapa.
Autorka: To kto?
Nosaka: Nishikage.
Nishikage: C-- *nawet nikt mu nie da dokończyć*
Autorka: A więc ustalone. Zaraz.. Nie. Haizaki robi za księdza.
Kira: Czemu on?!
Autorka: Bo takie ma wyzwanie :P Świadkowie to Mitsuru i Asuto (Oni przez autorkę wybrani). Dalej się tam już dobierzcie, bo ja się na ślubach nie znam.
*Przygotowania długo nie trwały, ślub zaczął się po 10 minutach opóźnień. Oczywiście Autorka niezbyt uważała, więc nie opowie co się dokładnie stało. Ważne, że nie było żadnych sprzeciwów, a Froy i Hikaru już są razem ;)*
Autorka: I jak tam? Imprezę wyprawimy po grze. O tym nie zapomnę. Więc lecimy dalej! Wyzwanka od Rihonne! Mark, zjedz kolację przygotowaną przez Nelly.
Mark: Zrobię to! Łaatwe *w myślach: "Przecież ja prędzej zdechne..."*
Nelly: Propo. Wczoraj nie zjadłeś, więc po prostu odgrzeje. *wstaje i idzie do kuchni*
Wszyscy: Wyrazy współczucia, Mark.
Mark: Dzięki...
Nelly: *wraca* Proszę. *podaje Mark'owi ramen*
Mark: Dziękuję. *w myślach: "Oby to było jadalne..* *po chwili próbuje*
Wszyscy: *chwila ciszy* Nie umarł! Jest dobrze!!
Nelly: Wielkie dzięki..
Autorka: Wracając. Byron, zetnij włosy.
Byron: W sumie już dawno chciałem to zrobić.. Mogę po grze pójść do fryzjera? Teraz mi się nie chce.
Autorka: Pewnie, grunt, że wykonasz wyzwanie. A propo! Gwiazdko, Kira jednak wykonał wyzwanie.
Kira: *wredny uśmiech* Mówiłem. "Wykonam je z przyjemnością".
Haizaki: Tia.. *-,-*
Kira: Według mnie, tak Ci o wiele lepiej.
Haizaki: Wielkie dzięki za pocieszenie.
Autorka: Wracajmy już do wyzwań. Tatsuya, napisz wiersz dla Mido.
Tatsuya: Się robi! *bierze kartkę i siada przy biurku*
Autorka: Tylko szybko!
Tatsuya: Nie marudź, sama czasem piszesz jeden rozdział dwa tygodnie.
Autorka: *-,-* Dobra, niech ci będzie. Jack, wymień się ubraniami ze Scotty'm i noście je do końca gry.
Scotty: Ja się zamieszczę, owinę z osiem razy, ale się zmieszczę.
Jack: Ze mną gożej...
Jack&Scotty: *idą się przebrać*
Autorka: Zanim Jack się wciśnie w rzeczy Scotty'ego to trochę minie. Dalej, pytania i wyzwania od user49303729! Idziemy do lasu!
Wszyscy: Wait, po co?
Autorka: Bo Atsuya ma wyzwanie.
Froy: Ja w tym nawet nie ustoję! *pokazuje spowrotem na "niewygodne buty"*
Autorka: Trudno, Hikaru cię zaniesie. *wzrusza ramionami*
*W lesie*
Autorka: Okej. Atsuya, masz zabić niedźwiedzia na oczach wszystkich.
Atsuya: No nie wiem czy akurat w tym lesie są niedźwiedzie.. *zastanawia się* Jak się znajdzie, to to zrobię.
Atsuya: *odszedł parę kroków dalej by chociaż sprawdzić, czy tu w ogóle są jakieś niedźwiedzie*
Autorka: *ziewa* To se poczekamy.. Oczywiście w ciszy..
Atsuya: Powinny być tam gdzieś.. *idzie dalej wgłąb lasu, oczywiście wszyscy za nim*
Mark: *szeptem* To jest z lekka straszne..
Axel: Zgadzam się..
Atsuya: Okej, wy tu czekacie i patrzycie. Może nauczycie się chociaż podstawowych podstaw samoobrony.
Fudou: Mądrala się znalazł..
Atsuya: Ta, ciekawe kto cię ostatnio wyciągał z kłopotów.
Fudou: *nic nie mówi tylko je kolejnego banana*
Atsuya: Eh.. *idzie powoli w stronę niedźwiedzia*
Autorka: (Dla ludzi o słabszych nerwach skróce) Drużyna niezbytnio była zachwycona widokiem. I tyle. Wyobraźcie sobie sami ;) Napisałabym, ale 1. Nie chce mi się. 2. Ludzie są różni, z tymi mocniejszymi nerwami i tymi słabszymi.
*spowrotem w salonie*
Mark: Nadal uważam, że to był okropny widok..
Shirou: Przyzwyczajaj się.
Autorka: Dobra. Nie ważne już. Froy, oddajesz do drużyny ojca.
Froy: Posłuchaj sobie "Normalnej rozmowy ojca z synem". *dzwoni do taty i włącza na głośnomówiący*
Tata Froy'a: Słucham?
Froy: Ojcze, mógłbyś przyjść?
Tata Froy'a: Nie mam czasu. Może później. *rozłącza się*
Froy: *wzdycha* Tak jest zawsze.
Autorka: Rozumiem.. Pytania. Atsuya, dlaczego ufasz tylko bratu?
Atsuya: Gdyż tylko on na to zasługuje.
Autorka: A dlaczego nosisz ten szalik?
Atsuya: No.. Um.. Przyzwyczajenie. Kiedyś dostałem go od Shirou.
Autorka: Ile potrzebujesz dziennie treningu?
Atsuya: Czemu to wszystko do mnie? To zależy, czasem trenuję godzinę, czasem więcej. Zazwyczaj mój trening jest nietypowy.. Typu trenuję sam, zazwyczaj w lesie.
Autorka: Zrozumiałe. *zamyka zeszyt* A no tak, prawie zapomniałam. TATSUYA!
Tatsuya: Już idę.. *siada na miejscu z kartką w ręku*
Autorka: Czytaj.
Tatsuya: Nie idzie mi w wiersze.
Twój uśmiech z rana,
jest niczym strach na smutki.
Zawsze pomaga,
choć o tym nie wiesz.
Jednego dnia potrafisz wiele zdziałać,
chociaż takiego nie masz zamiaru.
Sama twoja obecność sprawia mi radość.
Pistacjo kochana, nigdy nie zwątp,
ile możesz pomóc i zdziałać.
Za twój jeden uśmiech dałbym wiele,
gdyż ten uśmiech jest mym całym światem.
Tak jak ty, Przyjacielu.
Autorka: I co o tym sądzicie? ^^ Swoją drogą, spać mi się chce.. Dobranoc! 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro