Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Han Solo vs Phasma


Następnego dnia z samego rana Luke obudził Rey, nakazał założyć płaszcz i wyszli cicho udając się w stronę lasu.

Targały nim sprzeczne emocje. W gęstwinie łatwiej się otworzyć i prowadzić szczere dyskusje.

Zaspana dziewczyna szła w ciszy zastanawiając się, jakie ćwiczenia przygotował dla niej Mistrz.

- Moja droga Rey - zaczął. Zatrzymał się na przeciwko niej i spojrzał z troską. - Tylko ty mi zostałaś. Ty i moja siostra.

- Leia i cały Ruch Oporu czekają na ciebie. Jesteś im potrzebny - w głosie dziewczyny słychać było pośpiech. Sądziła że Mistrz planuje zabrać ją ze sobą i oboje wstąpią w szeregi armii. W głębi duszy czekała na ten moment. Ale czy jest już gotowa?

- Jestem już stary - stwierdził Mistrz ze smutkiem.

Rey otworzyła usta by obalić jego słowa, lecz Luke powstrzymał ją.

- Pragnę tylko spokoju. Mam dość wojen i widoku śmierci. Nie powstrzymam tego. I nie zamierzam brać w tym udziału.

Starzec spojrzał w niebo jakby szukał aprobaty. Oszołomiona Rey miała w głowie zamęt. Więc jej Mistrz ma zamiar zostawić własną siostrę samą przeciwko Porządkowi? Już szykowała długą przemowę, lecz Skywalker znów jej przerwał.

- Dziecko - kontynuował. - Wystarczającoprzekazałem ci wiedzy abyś opuściła Zakon. Jasna strona Mocy sama cię odnajdzie. Wiem że tego chcesz. Wkrótce tu nie będzie bezpiecznie.

Rey chwyciła Luka za ramię. Nie spodziewała się po nim takich słów. To niemożliwe... Co z Finnem? Co z pozostałymi przyjaciółmi? Zakręciło jej się w głowie.

- Ja...Ja nie zasługuję by być twoją padawanką - oczy zaszły jej mgłą. - Mistrzu...Przepraszam że cię zawiodłam ale ja po prostu nie potrafię...

  Finn właśnie wychodził z siedziby zagadany z kompanem, kiedy zobaczył Rey stojącą samotnie na wzgórzu. Zachód słońca tego dnia był piękny, blask oślepiał ich i Finn musiał zmrużyć oczy aby dostrzec dokładny zarys jej sylwetki który powoli znikał na horyzoncie.

- Rey!! - krzyknął.

Pozostał tylko krzyk. Rey odeszła.                

                                                                                  * * *        

 Pancerny transportowiec przemierzał galaktykę jak gdyby nigdy nic.

Przejęty przez szturmowców na czele z kapitan Phasmą trafił pod okupację Najwyższego Porządku.

Wśród jeńców znalazło się troje dziewcząt i admirał Ackbar który przewoził broń dla Rebeliantów na D'Qar.

Siedzieli z zakutymi rękoma przywiązani w ładowni bez światła i bez jedzenia.

Mijał drugi dzień przesłuchań przez kapitan Phasmę która co kilka godzin zdawała raport lordowi Ren. Miała jednak problem z jedną dziewczyną... Była odporna na jej sztuczki, tortury i groźby. Zbyt odporna.

- Jeszcze mi wszystko wyśpiewasz, ślicznotko -drwiła z niej. Była przekonana że z całej czwórki tylko ona ukrywanajważniejsze informacje. Pozostałych z przyjemnością by zabiła, jednak dowódca Ren nie chciał wydać tego rozkazu uważając że mogą się jeszcze przydać. A dziewczynę sam skutecznie przesłucha.

- Mamy problem, coś pojawiło się na radarze i zakłóca sygnał - zakomunikował żołnierz sterujący transportowcem.

- Skoncentruj wszystkie osłony a reszta niech stanie na strażach przy głównym grodzie! - wydała rozkaz Phasma i zaczęła zakładać na siebie swoją zbroję.

Kilku szturmowców wypadło z kokpitu i rozdzieliło się w przeszukiwaniu statku.

- Zdaje się że wzbudziliśmy podejrzenia. Zachowaj kurs, Joe - rzuciła Phasma i skierowała się w stronę ładowni. "Żaden jeniec stąd nie wyjdzie" pomyślała wyjmując swój blaster F-11D i sprawdzając w nim ile zostało energii.

Tymczasem do transportowca podleciał Sokół Millenium. Bez żadnego problemu wlciał do wielkiego otworu i wylądował w środku.

Wszystko szło jak po maśle. Kabina otworzyła się i głowę wystawił mężczyzna o gęstych siwawych włosach. Za nim wookiee i młody chłopak w kasku i kombinezonie.

- Czysto, wychodzimy. Pewnie już wiedzą że tu jesteśmy - dorosły męzczyzna wskazał ręką wejście bezpośrednio na załogę. Wyciągnął zza pasa blaster i przyczajony poszedł pierwszy.

Gródź otworzyła się z głuchym hałasem i stanęło na przeciw czterech szturmowców przygotowanych do ataku. Pociski poleciały a oni odrazu padli na ziemię jak muchy. Drużyna wparowała do środka zajmując miejsca w ukryciu. Pora na plan.

Nagle przed nimi wyrosła kapitan Phasma. Jej zbroja lśniła. Pod maską ukrywała się twarz zdziwionej kobiety. Wyprostowała się.

- Han Solo.

- Cóż za niespodzianka.

- Ty żyjesz? Po naszej ostatniej walce?

Mężczyzna o imieniu Han uśmiechnął się przebiegle.

- Nie mamy do siebie szczęścia. Ciągle gdzieś na siebie wpadamy.

- Mam nadzieję że to ostatni raz - ucięła Phasma i skierowała lufę blastera w jego serce.

- Ja także.

Pociski wystrzeliłyby równocześnie jednakże w tym samym ułamku sekundy coś popchnęło Phasmę z taką siłą że upadła ciężko na ziemię uderzając niefortunnie hełmem o ścianę tracąc przytomność.

Naboje nie trafiły w swój cel przelatując w poprzek statku.

Z korytarza wysunęła się niska postać. Za nią Chewbacca i młody pilot Rick.

Han odetchnął z ulgą i podszedł do nich zszokowany.

Dziewczyna miała brązowe długie włosy zakręcone na końcach, brudną i posiniaczoną twarz a resztki jej szat w które była ubrana zwisały z jej szczupłego ciała. Wyglądała na zagłodzoną.

- Czy to ty...zrobiłaś? - Han wskazał ręką na leżącą przy ścianie kobietę.

- Nie czas na to, żołnierze są w ładowni, szybko! - odparła dziewczyna a w jej głosie słychać było zniecierpliwienie i stanowczość.

Pobiegli w stronę ładowni napotykając się na pozostałych szturmowców. Na całym statku nie było ich wcale tak dużo jak sądzili.

Admirał Ackbar oraz dwie więźniarki w zbliżonym wiekudo dziewczyny zostali rozkuci i uwolnieni. Wyglądali tak samo okropnie a sercabiły wszystkim równym rytmem. Wiedzieli że zostali ocaleni.

- Uratowałaś mi życie - powiedział do niej Han a Chewbacca ryknął zadowolony.

- Nie mamy wiele czasu. Phasma wciąż żyje.

- A co z zapasem broni? Mamy ją tutaj zostawić?

- Mam lepszy pomysł - odezwał się Rick.

Związali porządnie Phasmę i jej szturmowców po czym wbili kurs i oddelegowali ich do swojej siedziby. Han gdyby tylko chciał, mógł zabić wszystkich, ale nie zniżyłby się do tego poziomu. Wystarczyła mu satysfakcja że przejął statek i kolejny raz wygrał bitwę z tą babą, której nie znosił. Bitwę od której mógł zginąć, ale w porę powstrzymała go jego wybawicielka, która zasnęła na kozetce pokładowej. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro