Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Po prostu Ben


Kylo założył na szczupłe ramiona Anabelle  płaszcz a potem, trzymając ją w kurczowym uścisku za łokieć, skierowali się w stronę gęstej puszczy. Był tylko on i ona,  żadnej straży.

Zmysły Any wyostrzyły się, gdy dotarli  w miejsce mniej zalesione i z gładkim trawiastym podłożem. Przez całą drogę żadne z nich się nie odzywało, choć myśli biegły jak szalone.

W końcu Kylo przeniósł na nią badawczy wzrok; stała przed nim w jego płaszczu, przebrana w ciemną, zwiewną, długą koszulę złączoną poniżej bioder która była przypięta szelką. Sprawiała wrażenie niewinnej...

- Od tej chwili będziemy ze sobą szczerzy - rzekł poważnym tonem Ren.

- Co będę z tego miała? - spytała wykrętnie Ana wiedząc, że na pewno nie czeka jej śmierć. Zastanawiało ją, dlaczego dostała nowe ubranie a Kylo pofatygował się by nie zmarzła?

- Pokażę ci jak masz się posługiwać swoją Mocą i nauczę cię paru sztuczek - odparł bez wahania, jakby miał to zdanie juz wcześniej przygotowane. 

- Niby jak mam ci zaufać?

Minęła chwila, zanim mężczyzna wykonał jakiś ruch. Chwycił z obu stron za swoją maskę, odblokował ją i ściągnął, ukazując swój prawdziwy wygląd.

Spojrzał w jej oczy i dostrzegł zdumienie.

Ktoś taki jak on z pewnością nie może tak wyglądać - przemknęło Anie przez myśl. Zbyt młody i zbyt... przystojny?  Wyobrażała sobie człowieka z bliznami na twarzy, o ciężkich rysach i bezlitosnym spojrzeniu. 

Zaschło jej w gardle więc nim się odezwała, chrząknęła:

- Nigdy więcej już go nie zakładaj- powiedziała, wskazując palcem na hełm.

- Jesteś niebezpieczna, wiec nie mam zamiaru się narażać - odpowiedział Kylo delikatnie się uśmiechając. - Chcę byś mi powiedziała...Jak używasz swojej mocy?

Anabelle zaczęła mu opowiadać o pierwszym kontakcie ze swoją Mocą i o tym, jak nie umiała jej ujarzmić. Opowiedziała historię odkąd była dzieckiem i nie rozumiała rzezi wywołanej wojną a potem zbiegła z planety, by odnaleźć swoich rodziców.

 Kylo posmutniał. 

Usiedli pod drzewem na przeciwko siebie pochłonięci rozmową.

- Moi rodzice wciąż żyją - wyszeptał Ren. - Lecz nienawidzą mnie za to kim jestem, tak samo jak ja nie wiem co do nich czuję...Czasami chciałbym do nich wrócić, ale wiem że wybrałem inną drogę i jest za późno. Oni już dla mnie nie istnieją.

- Han Solo i Leia? - Ana przyjrzała mu się i dostrzegła pewne podobieństwo w jego twarzy. Widziała ich już wcześniej w jego umyśle. A więc jest ich synem...

- Nie wymawiaj ich imienia! - syknął Ren nagle przybierając agresywną postawę.

Spokój i zrozumienie jakie wcześniej panowało między nimi, nagle prysło.

- Wstawaj! Nie będę z tobą więcej o tym rozmawiał. I tak za dużo ci powiedziałem - Kylo podniósł swoją maskę i cisnął nią w drzewo. Jego rozdrażnienie i zirytowanie przerosło Anę, w której nagle uaktywnił  się mechanizm obronny.

Stanęli na przeciwko siebie.

- Jeśli chcesz dobrze władać Mocą, musisz się nią wypełnić. Najlepiej to zrobisz, jeśli ktoś cię rozgniewa! - miecz świetlny pojawił się w ręce Rena a klinga zajarzyła czerwienią. 

Anabelle bez własnej broni odebrała te słowa przeciwko sobie i spróbowała rozgniewać się na przeciwnika. 

- Poczuj złość, ból i nienawiść. W ten sposób czerpiesz siłę z negatywnych emocji.

Dziewczyna zamknęła oczy wyobrażając sobie ciemność. Robiła to już wcześniej, lecz teraz miała wrażenie że energia przenika ją bardziej dogłębnie i powoduje wibracje. Skupiła swoją siłę, poczuła jak traci grunt pod stopami. Zaczęła się unosić coraz wyżej aż w końcu nie widziała nic poza całkowitą ciemnością i w tej chwili ze wszystkich stron uderzyły błyskawice rozcinając pobliskie drzewa na pół.

Anabelle otworzyła oczy oddychając ciężko; ujrzała przestraszonego Rena na tle ciemnego nieba. Ogromny konar pędził w ich kierunku popychając niższe drzewa w zawrotnym tempie.

Dziewczyna zrozumiała swój błąd o wiele za późno, gdy znalazła się w samym środku wydarzeń. Coś ją mocno pchnęło, zmiażdżyło nogę i przygwoździło do ziemi. 

Uwięziona w panice wydała z siebie krzyk, widząc naokoło tylko zawalone drzewa i gałęzie wbijające jej się w ciało.  Doznała rwącego bólu i straciła przytomność.


*** 


(3 dni później)

O treningach Anabelle nie było nawet mowy. Niemal każda ważniejsza jednostka na Bazie Starkiller wiedziała, że mają nowego członka Porządku.

Jak się okazało, Generał Hux odnalazł kopie danych sond które natychmiast zostały wystrzelone w kosmos i rozproszone po wszystkich systemach. Kopia była jednak sfałszowana, o czym nikt nie wiedział... Hux zauważył również dziwne zachowania swojego przełożonego. Jego zdaniem zbyt często chodził zamyślony i zbyt często odwiedzał tę małą buntowniczkę nie będąc świadomy, że to ona odebrała mu ważny chip z danymi.

Noga Anabelle fatalnie się goiła; nie mogła w pełni sprawnie chodzić więc utykała i próbowała podtrzymywać się ścian. Odwiedzał ją Kylo - to on ją uratował, lecz winił się że nie zdążył zareagować wcześniej ochraniając jej przed upadającym drzewem. Ich relacje znacznie się zmieniły. Nie dochodziło między nimi do żadnych spięć, rozmawiali jakby byli przyjaciółmi. Podczas jednej z wymiany zdań rycerz Ren wyjawił Anabelle tajemnice swojego imienia.

- Rodzice nazwali mnie Ben na cześć Bena Kenobiego. Ale nie wyobrażaj go sobie jako bóstwo. To on sprawił że Lord Vader stał się tym, kim był. Najpierw zgrywał przyjaciela a potem zostawił go na pastwę losu umierającego, z połamanymi kończynami... Pamiętam gdy byłem mały, matka opowiadała mi o Kenobim który zajmował się dziadkiem i nauczył wszystkiego. Ona była mu za wszystko wdzięczna. Nie wiem już co mam na ten temat myśleć. Lord Vader to mój dziadek...Chciałem być taki jak on.

Dziewczyna leżała na małym łóżku w jednym z pomieszczeń bez drzwi, na wypadek gdyby planowała ucieczkę (pomysł oczywiście Huxa) choć z jej stanem zdrowia mogłoby to skończyć się niezbyt szczęśliwie.

Kylo siedział obok w czarnym podkoszulku i wąskich spodniach tracąc poczucie czasu. Zapominał o ważnej misji znalezienia bazy rebelii i zapominał również o rozkazach dla swoich dowódców. Pochłonięty był towarzystwem Anabelle która coraz bardziej go ciekawiła i sprawiała, że nie czuł się taki samotny. Oczami wyobraźni widział ich razem po tej samej stronie, walczących, rządzących Galaktyką a Snoke byłby z niego dumny. 

- To imię do ciebie pasuje - stwierdziła dziewczyna z uśmiechem patrząc na swojego rozmówcę. Poznając jego historię wydawał się w pełni ludzkim, zagubionym męzczyzną który szuka swojego miejsca. Dawny obraz bezdusznego Kylo Rena w metalowej masce został przysłonięty.

- Tylko nie waż się mówić do mnie Benjamin.

- Więc jak mam mówić? - spytała Ana zdając sobie sprawę z tego, że nigdy nie zwróciła się do niego "po imieniu".

Ren zamyślił się a po chwili szepnął:

- Po prostu Ben. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro