16. Potęga a rodzina
Rebeliancka załoga zeskoczyła z nadświetlnej i ruszyła w stronę nieznanej im planety.
Po nadaniu sygnału SOS powstańcy otrzymali komunikat od pewnej rasy, że mogą się skryć, a w podziemiach znajduje się stacja energetyczna.
Tylko Rey nie była zadowolona ze znalezienia nowej kryjówki, podobnie jak Luke i Poe. Siedzieli razem rozmawiając o Anabelle i o tym, jak uratowała Hana Solo.
- Musimy coś zrobić i ją uratować - powiedział Poe nie mogąc dłużej siedzieć w tym samym miejscu.
- Już za późno. Należy do Najwyższego Porządku - odparł Skywalker.
- Istnieje jakiś sposób by ją stamtąd zabrać? - spytała z nadzieją Rey patrząc na Poego który zaczął coś grzebać w swoim plecaku. Rana na jego piersi prawie się zagoiła i pozostały delikatne opuchlizny.
- Rey, jest coś o czym musisz wiedzieć. Wszyscy musicie - wtrącił Luke patrząc na zebranych.
Chewbacca zawył cicho a Leia i Han odwrócili głowy.
- Anabelle ciągnie na ciemną stronę mocy. Jej buntownicza i agresywna postawa utwierdziły mnie w przekonaniu, że podąża niewłaściwą ścieżką. Wychowywała się sama na ulicach, nie potrafiła panować nad swoim darem, nie wiedziała co się z nią dzieje. Wykorzystywała moc do własnych celów. Próbowałem uczyć ją mądrości Jedi, ale ciemność pochłaniała ją coraz bardziej. Zupełnie jak w... - uciął, zauważając jak generał Organa ociera łzę. - Jak w Benie - dokończył spuszczając wzrok.
- To nie prawda - Rey nie ruszyły słowa jej Mistrza. - W Benie ciągle tli się iskra, jest jeszcze szansa...Widziałam to. Ben może się jeszcze nawrócić, tak samo jak Anabelle. To nie koniec! Jeśli polecimy tam, uda nam się ich ściągnąć i wtedy zakończymy wojnę!
Skywalker położył jej dłoń na ramieniu by opanowała emocje.
- Tyle razy próbowaliśmy... Bena już nie ma. Pozostał Kylo Renem. Trzeba skupić się na naszym bezpieczeństwie i przetrwaniu. W Galaktyce mamy sojuszników którzy pomogą nam odbudować Rebelię.
- Sądzę że Rey może mieć rację - odezwał się Poe wyjmując ze swojego plecaka gadżet wyglądający jak chip. - Wiecie co to? Tajne plany Porządku.
* * *
Anabelle znalazła się w myślowym potrzasku, uwięziona między swoimi uczuciami a głosem rozsądku. Egzekucja, która ją czekała została anulowana. Pogodziła z faktem, że nastąpi koniec jej życia, jednak ta wiadomość sprawiła, że czuła się całkowicie zdezorientowana. Co takiego się stało że chcą zachować ją przy życiu?
A przede wszystkim: jakie plany ma wobec niej Kylo Ren - marna kopia Lorda Vadera?
Zrobiła tyle, ile mogła by uratować rebeliantów - skrycie wykradła z płaszcza Generała Huxa chip, który był zabezpieczony hasłami i sugerował, że znajdują się w nim ważne dane. Ona znała się na tym. Informacje o rozmieszczeniu sond namierzających statki i planety. Widywała już takie, a nawet sama konstruowała gdy była nastolatką. Chip przekazała Poemu, jako najważniejszemu pilotowi.
Czy ten czyn wystarczająco nie kwalifikuje jej do roli skazanej na śmierć?
Dodatkowo odkryła w Kylo jego słaby punkt. Udało jej się na moment zagłębić w jego myśli. Również jest w potrzasku. Waha się między jasną a ciemną stroną mocy. Pomiędzy rodziną a potęgą. Więcej nie potrafiła dostrzec, choć po tym co zrobiła myślała że Ren rzuci się na nią z mieczem, tymczasem on po prostu zostawił ją samą. I od tamtej pory minął cały dzień.
Późnym wieczorem Kylo udał się na spotkanie z Najwyższym Przywódcą - Snokiem.
Już od progu przywitała go Czerwona Gwardia a Snoke stał na środku sali z założonymi rękami i wbijał w niego wzrok. To było prawdziwe spotkanie a nie hologram...
Rycerz Ren zrobił krok i znieruchomiał. Był bez maski, miał podkrążone oczy pałające czernią i doskonale można było wyczytywać z jego twarzy emocje. Był przestraszony.
- Kylo - odezwał się Snoke a jego głos był stary i słaby. - Dostałeś ostatnią szansę, którą zmarnowałeś.
Mężczyzna ukląkł na jedno kolano, spuszczając ulegle wzrok.
- Potrzebuję więcej czasu. Jestem na dobrej drodze. Złapałem dziewczynę która...
- Więcej czasu? - Oczy postaci zmrużyły się. - Dostałeś dosyć. Zawiodłeś. Znowu.
Kylo upadł na ziemię, jego czarne włosy zasłoniły mu twarz. Wił się z bólu zadawanego bezpośrednio z Mocy swego Pana. Snoke wdarł się do jego umysłu i dostrzegł młodą dziewczynę która rzuciła w niego krzesłem. Potem obraz urwał się, i nastąpiła sytuacja która miała miejsce o poranku, gdy podczas kolejnego przesłuchiwania wniknęła w jego myśli przeczesując najbardziej wrażliwe i czułe punkty: tęsknotę za rodziną oraz odrazę do samego siebie.
Opuścił dłoń zakończając tortury. Gestem nakazał podnieść osłabionego Rena. Zbliżył się do niego na tyle, że widział swoje odbicie w jego źrenicach które patrzyły na niego z bólem i smutkiem.
- To ciekawe. Pozwalasz jej robić z tobą co jej się podoba. Ma nad tobą władzę. A ty? Dlaczego nie skażesz jej na egzekucję na którą zasługuje?!- wybuchnął Snoke. Głos odbił się echem w całej sali.
- Ja... Nie mogę jej skrzywdzić - odezwał się Kylo sam nie rozumiejąc swoich słów. - Gdybym ją zabił, straciłbym cząstkę siebie. Kierują nią pokłady ciemnej mocy i to tylko kwestia czasu gdy się jej podda. Dopilnuję tego.
Ku jego zdziwieniu, Snoke nagle ryknął śmiechem. Śmiał się głośno a jego szczęka poruszała się zatrważająco.
- Całkiem już odebrano ci zmysły, młody Solo - skomentował Snoke, opanowując się od kolejnej porcji szyderstwa. - Najpierw ta złomiarka, teraz jakaś buntowniczka rzucająca w ciebie przedmiotami, trzyma z tym rebelianckim ścierwem. Jeśli ci tak na niej zależy, niech stanie u naszego boku.
Kylo już chciał coś odpowiedzieć, jednak kilku gwardzistów chwyciło go za ramiona i wywlokło do windy zamykając za nim drzwi. Nim zdążył mrugnąć, był już w drodze na wyższy poziom.
* * *
Zbliżała się godzina nocna, żołnierze udali się na spoczynek. Kylo szedł do swojej kajuty, peleryna podskakiwała z każdym jego krokiem.
Nagle wyrósł przed nim Generał Hux. Był blady jak kreda.
- R-Ren?
- Czego? - Kylo nie miał ochoty na pogaduszki.
- Nie ma chipa z danymi naszych sond.
No hej.
Niezmiernie się cieszę, że liczba osób wzrosła do 500 <3
Na początku miało to być opowiadanie "do szuflady", pisane dla siebie, pod wpływem weny. Teraz widzę, że jednak wielu się podoba.
Dziękuję!
Xoxo
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro