Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11. Uratowane


Rey jak zwykle siedziała w swojej celi. Zjadła swój posiłek. Ren pozwolił jej także się umyć oraz przeprać szaty. Zastanawiała się jak długo utrzyma ją jeszcze przy życiu...Dlaczego zainteresował się jej snem? Ah tak. Bo istnieje ktoś, kogo potęga równa się z jego potęgą. Istnieje osoba która mu dorównuje, tym samym oznaczając zagrożenie.

Nagle usłyszała jak ktoś biegnie przez korytarz. Podniosła się i podeszła do wrót przykładając do nich ucho. Jej uszu dobiegł hałas wystrzeliwujących pocisków z blastera. Odgłosy walki i przytłumione eksplozje.

Co się dzieje? Zapytała siebie w duchu. Ktoś przyleciał jej na ratunek?

Zaczęła szukać ukrytego w ścianie panelu otwierającego wrota, by wydostać się z celi, mimo że robiła to już sto tysięcy razy i wciąż miała nadzieję że jakimś cudem znajdzie przycisk...niestety poza grubymi ścianami nie wyczuła nic i zestresowana uderzyła kilka razy pięściami wydając z siebie głośny krzyk by ujawnić swoją obecność.

Jeśli ktoś z Rebelii tu jest, to była dla niej szansa.

Po paru minutach jakiekolwiek dźwięki ustały. Rey odeszła kilka kroków z zapartym tchem próbując Mocą wybadać co się dzieje.

Ktoś zapukał do celi. Rey podskoczyła.

- Tu jestem! - rzuciła się z pięściami na wrota, zawzięcie waląc w nie jakby chciała je roztrzaskać.

Na szczęście nie musiała.

Drzwi przesunęły się i stanął w nich...

- Finn?

Rey zamurowało.

- Rey?

Finna również zamurowało.

Przetarł oczy próbując wyjść z szoku. Tego się nie spodziwał! Przecież oni szukali mężczyzny...szpiega. A nie jej!

W końcu skoczyli sobie w ramiona i omal nie rozpłakali się ze szczęścia.

Finn był przepocony i wyczerpany walką ze Strażą a na dodatek czekał ich jeszcze powrót do hangaru. Chwycił przyjaciółkę za rękę i wybiegli z zadymionego korytaża. Trzeba przyznać że Finn urządził Szturmowcom niezłą rozróbę!

Oboje wiedzieli że trzeba działać szybko i nie ma czasu na pogaduchy. Wyszli z głównego korytaża i wpadli prosto na generała Huxa i Phasmę. Obok nich stała dwójka szturmowców trzymając młodą dziewczynę w brązowych poplątanych włosach.

Kiedy tylko Phasma zobaczyła dwójkę uciekinierów, wyjęła swój miecz a Finn bez wahania strzelił z blastera na oślep trafiając prosto w ramię Huxa.

- Niech cię! - warknął łapiąc się za krwawiące ramię. W takim stanie nie był zdolny do walki. - Bierzcie dziewczynę i uciekajcie! - krzyknął do żołnierzy.

Anabell zdążyła kątem oka dostrzec Rey jak chwyciła wyrwaną ze ściany rurę jako broń i rzuciła się na Kapitan Phasmę która odparowała atak. Finn próbował drugi raz strzelić do rudowłosego dowódcy lecz ten schował się i wyciągnął swój pistolet.

- Rey, musimy uciekać! - krzyknął ,właśnie dostał komunikat od Ricka że Poe jest ranny i wracają razem do Bazy.

Anabell prowadzona przez żołnierzy usłyszała za sobą " Rey, musimy uciekać!".

Rey?! Czy to możliwe że...?

Odwróciła się gwałtownie, lecz oberwała w głowę.

Zebrał się w niej gniew. Zacisnęła powieki a gdy je otworzyła, kajdany rozerwały się podobnie jak knebel w jej ustach. Cisnęła jednego szturmowca na ścianę, drugiego wbiła prosto w sufit i wróciła do rozgrywającej się w hallu walki.

Wysoka Phasma była niebezpiecznie wyszkolona i bez trudu mogła pokonać każdego z nich. Jednak stan jej zdrowia sprawiał ze nie była tak sprawna i poprzez brak skupienia oberwała od Rey w lewą nogę. Chwyciła się za nią z okrzykiem.

Rey wykorzystując przewagę rzuciła się biegiem do hangaru ciągnąc za sobą Finna.

Anabell już miała pobiec za nimi kiedy coś mocno szarpnęło ją za nogę i padła na ziemię jak długa.

- A ty dokąd mała?

Hux z krwią w ustach trzymał ją mocno.

Phasma upadła podtrzymując się ściany. To właśnie ta mała ją tak urządziła na transportowcu. Miała dziurę w głowie i wielką zaszytą bliznę.

- Trzymaj ją, zaraz ci pomogę - wyszeptała kobieta tracąc przytomność. Ta walka z Rey sporo ją kosztowała.Nie miała już siły. Ból w czaszce przeszył ją na wskroś.

Anabell zwyzywała się w myślach. Jak mogła być tak głupia i dać się złapać...

Wtem poczuła jak otacza ją ciemna aura. Coraz bliżej i silniej odczuwała negatywne mrowienie. Moc.

To Kylo.

Stanął w hallu ubrany w strój bojowy i maskę. Omiótł wzrokiem pomieszczenie.

Wszyscy leżeli na ziemi: Phasma, Hux jedną ręką trzymającą dziewczynę a drugą ociekające krwią ramię oraz Anabell która patrzyła na Rena wrogo.

Jego wzrok zatrzymał się na niej. Poczuł ukłucie w swoim ciele. Rozeszła się po nim dziwna fala energii. Potężnej energii.

Anabell prezentowała się żałośnie; włosy opadały jej w stronkach na twarz, usta miała otwarte oddychając ciężko a ubranie pobrudzone krwią i czymś czarnym.

- Puść ją - rozkazał Ren a generał Hux posłusznie wykonał jego polecenie.

- Wstań - zwrócił się do dziewczyny.

Ana chwiejnie stanęła na nogach ukazując mu się w całości. Drobna postura kontrastowała z jej silnym i niszczycielskim spojrzeniem.

Nie dam rady go zabić, pomyślała.

Nie mogę jej zabić, pomyślał Ren.

Patrzyli sobie w oczy. Żadne z nich nie próbowało dostać się do umysłów i żadne z nich nie myślało o tym by jako pierwsze zaatakować. W końcu Anabell nie wytrzymała napięcia.

Korzystając z okazji że nikt jej nie trzymał, puściła się biegiem. Uciekła.

Biegła ile miała sił w stronę hangaru modląc się, by czarnoskóry chłopak wraz ze swoim Łowcą i Rey jeszcze nie odlecieli.

Kylo zamrugał wytrącony z równowagi. Nie zdążył zareagować w porę.

- Durniu, pozwoliłeś jej zbiec! - wycharczał Hux.

Jego dowódca przelał na niego wzrok.

- Jeszcze tu wróci - powiedział.

Zawiadomił droidów medycznych aby zajęli się Phasmą i Huxem po czym udał się do własnej kajuty by uspokoić myśli. Jego ramiona drżały.

Zdjął swoją diabelną maskę i usiadł na swoim posłaniu z mętlikiem w głowie.

To na pewno była ta dziewczyna ze snu Rey. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro