Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

Dzisiejsza pogoda nie pasowała do sytuacji, którą przeżywali bliscy Violetty. Każdy był przygnębiony, zastanawiając się, jak będzie dalej życie wyglądało. Martwili się o szatynkę, chcieli, żeby się wybudziła ze snu. Wiele razy myśleli, jak młoda Castillo zareaguje na wieść o ciąży. German już nawet szukał klinik, gdzie będzie można dokonać usunięcia dziecka. Nie chciał, żeby jego córka urodziła dziecko zbrodniarza, który zgwałcił jego córkę. Na szczęście policji udało się złapać tego mężczyznę i uwolnili przetrzymywane kobiety. One wróciły do swoich rodzin, jednak praca psychologiem nie mogła się obejść. Po takich przeżyciach każda potrzebowała pomocy, a w tym Violetta. Jej ojciec już nawet się zająć tym, żeby gwałciciel jego córki, nigdy nie zobaczył świata, niż przez kraty. German chciał, żeby gnił w więzieniu.

Leon codziennie siedział przy niej, martwiąc się o jej stan. Dużo myślał o przyszłości, ale też o przeszłości. Obwiniał siebie, że to wszystko się wydarzyło jego ukochanej. Nie zasługiwał na jej wybaczenie, nawet już zaczął się godzić, z tym że ona go będzie chciała odtrącić. Porwanie było, przed ich kłótnią. Może, gdyby chciał wysłuchać Castillo, to teraz nie leżała w szpitalu? Tego nie wiedział, nikt nie znał na to odpowiedzi. Verdas nie chciał jej opuszczać. Chciał przy niej pozostać. Cały czas zadawał sobie pytanie, które brzmiało mniej więcej tak:

''Jak tak drobna istota, jak Violetta, musiała tyle wycierpieć? Za co boże? Co ona zrobiła takiego złego, że tak ją pokarałeś?''.

On nie chciał jej opuszczać już nigdy. Pragnął żyć szczęśliwie z Violettą, ale czy ona będzie tego chciała? Każdy z jej przyjaciół dużo ją odwiedzał. Jednak najdłużej przy niej siedział Leon. Pielęgniarki czasem musiały straszyć go ochroną, żeby opuścił szpital.

Dzisiejszego dnia świeciło piękne słońce, jednak nikt nie był tym ucieszony. Nie wiedzieli, kiedy Violetta się obudzi, a to każdego martwiło. Może się obudzi jutro, za tydzień lub za kilka lat.

– Leon. – Francesca podeszła do szatyna i położyła mu rękę na ramieniu. – Powinieneś odpocząć.

– Nie mogę – szepnął Verdas, patrząc się na Violettę. – Już raz ją zawiodłem. Nie wybaczę sobie, gdy coś będzie się dziać, a mnie znowu nie będzie.

– Leon to nie twoja wina, że to akurat spotkało Violettę – przemówiła Camila. – Musisz odpocząć.

– Przed jej porwaniem, pokłóciłem się z nią, przez co czuję wyrzuty sumienia – wyjaśnił. – Nie będę umieć pójść spać, wiedząc, że Violetta nie jest cała.

– Violetta jest pod okiem najlepszych lekarzy w Buenos Aires – powiedziała Francesca. – Leon, odpocznij, proszę cię.

– Obiecujemy, że gdy będzie się coś dziać, to zadzwonimy do ciebie, Leon – oznajmiła rudowłosa, podchodząc do dwójki przyjaciół. Aktualnie byli we trójkę w sali Castillo. Camila i Francesca chciały odciążyć Leona, żeby ten mógł przynajmniej na chwilę odpocząć.

– Jakby się coś działo, to dzwonić.

Dziewczyny tylko kiwnęły twierdząco głową, że rozumieją, a następnie pożegnały przyjaciela. Teraz była ich kolej na odwiedziny. Obie usiadły po dwóch stronach łóżka i zaczęły opowiadać, co się wydarzyło pod nieobecność szatynki. Można nawet stwierdzić, że im buzie się nie zamykały nawet na sekundę. Później się pożegnały z przyjaciółką, a ich miejsce zastąpił jej ojciec. Codziennie dbał, żeby Violetta miała dobre traktowanie. Traktował ją jak malutkie dziecko. Od zawsze była jego małą córeczką. Kochał ją najmocniej na świecie i bolało go, że jego Violetta tyle wycierpiała. Czasem myślał, że zawiódł z roli ojca, jednak wtedy Angie go pocieszała, że tak nie było.

– Witaj córeczko – szepnął German, całując swoją córkę w czoło. Usiadł przy jej łóżku i złapał ją za rękę. Nawet nie zauważył, kiedy zaczął płakać. Wiele razy ją przepraszał, że nie był dla niej dobrym ojcem, jednak każdy wiedział, że był najlepszym rodzicem dla szatynki. German robił wiele błędów, jednak starał się, żeby szatynce nic nie zabrakło. German od zawsze musiał być obojgiem rodziców, jednak kiedy pojawiła się Angie w ich życiu, to wszystko się zmieniło. Ona wniosła do ich życia mnóstwo kolorów i muzykę. Pomogła ożywić ich dom, jednak w ich życiu brakowało muzyki, którą wypuściła Violetta ze swojego serca.

Pan Castillo nie posiedział za długo u Violetty, bo po godzinie wyszedł ze szpitala, mijając się po drodze z Leonem. Szatyn kiwnął jedynie głową na powitanie ojcu Violetty, a następnie udał się do jej sali. Z przyzwyczajenia zapukał do drzwi, wiedząc, że nikt mu nie odpowie. Wszedł do środka i usiadł przy jej łóżku.

– Hej kochanie – szepnął, składając drobny pocałunek na jej dłoni. – Dlaczego to zawsze muszę cierpieć najpiękniejsze anioły? Nie rozumiem, dlaczego ktoś postanowił ci zrobić taką krzywdę. Gdybym mógł, to złapałbym skurwysyna i powyrywał mu wszystkie kości, jednak policja mnie ubiegła. Złapali go – wyznał. – Aniołku, jesteś już bezpieczna. Już nigdy nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda, obiecuję. Zawsze będę przy tobie.

Leon pocierał swoją rękę o jej malutką, ciągle myśląc o wszystkim. Chciał, żeby szatynka się już obudziła, jednak rozumiał, że potrzebuje czasu. Jednak ile miał trwać ten czas? Dzień? Tydzień? Rok?

Nagle Violetta zaczęła otwierać swoje brązowe oczy. Na początku jasność w pokoju zaczęła ją drażnić, więc przymknęła powieki, jednak po chwili je otworzyła. Zobaczyła, że znajduje się w szpitalu, a koło jej leży Leon, chłopak, którego kochała całym sercem.

– Leon – szepnęła Violetta zachrypniętym głosem. Ledwo było ją słychać, więc musiała powtórzyć głośniej. – Leon.

Zielone oczy spojrzały z niedowierzaniem na brązowowłosą. Nagle poczuł ulgę, że widzi te oczy, w których się zakochał. Jego Violetta się obudziła, był z tego szczęśliwy.

– Obudziłaś się – wyszeptał, a Castillo tylko kiwnęła głową. – Zawołam lekarza.

– Nie – wymówiła cichutko. – Poczekaj.

– Tak?

– Dziękuję, że jesteś przy mnie.

Szatyn jedynie się uśmiechnął, a następnie udał się po lekarza, który udał się do sali swojej pacjentki. Leon postanowił powiadomić jeszcze pana Germana, że Violetta się obudziła. Potem wysłał esemesa Francesce, żeby powiadomiła o tym resztę.

Wszyscy zebrali się pod salą i czekali na najnowsze wiadomości od lekarza Violetty. Każdy był niecierpliwy. Kiedy zauważyli, że mężczyzna wyszedł z sali Castillo, to go otoczyli.

– Z pacjentką jest wszystko dobrze, jednak będzie potrzebowało pomocy psychologa. – German jedynie kiwnął głową, że rozumie. Nawet już zaczął szukać na własną rękę najlepszego w mieście. – Violetta poprosiła, żeby pan wszedł do niej, panie Castillo.

Ojciec Violetty natychmiast wszedł do sali swojej córki. Tam ujrzał ją całą zapłakaną. Podszedł do szatynki i ją przytulił. Dziewczyna się wtuliła ojca, zanosząc się coraz większym płaczem. Właśnie się dowiedziała, że nosi pod sercem dziecko potwora. Była dopiero nastolatką, a już miała się stawić w roli matki. Co, jeśli znienawidzi to dziecko? Nie wiedziała, co ma zrobić w tej sprawie. Usunąć? Urodzić i oddać do adopcji? Czy wychować? Była zagubiona.

– Tatusiu, boję się – wyszeptała Violetta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro