6.
Nawet silni ludzie mogą się kiedyś załapać. Tak było z Violettą. Kiedyś to była dziewczyna, która zawsze starała się wszystkim pomagać. Zawsze była sercem w studiu w projektach szkolnych. Zawsze angażowała się na całość, ale dzisiaj to nie można powiedzieć, że jest tą samą osobą. Jedno wydarzenie zmieniło ją na zawsze. Być może wróci ta pozytywna dziewczyna, ale nie do końca. Zawsze pozostanie jej to wspomnienie i strach. Porwanie, przetrzymywanie, bicie, gwałt sprawiło, że szatynka chciała się zabić. Życie pokazało jej jaki ten świat jest na prawdę. To okropne wiedzieć, że na świecie istnieją okrutni ludzie.
Leon na początku dobijał się do drzwi. Po chwili przy łazience pojawili się bliscy Castillo. Pewnie się zaniepokoili, słysząc hałasy.
– Co się dzieje, Leon? – zapytała się jako pierwsza Angeles.
– Violetta się zamknęła w łazience. Wcześniej mówiła, że nie chce żyć, a później uciekła do łazienki – wyjaśnił krótko chłopak. – Trzeba będzie kupić nowe drzwi – oznajmił, patrząc się na ojca Violetty, a ten kiwnął głową, żeby Leon mógł działać. Z całej siły wyważył drzwi, które spadły hukiem na podłogę. Kiedy już mogli wejść do środka, to zobaczyli nieprzytomną szatynkę, która opierała się o wannę. Verdas jako pierwszy podbiegł do niej, po czym uklęknął.
– Niech ktoś poda bandaż! – krzyknął szatyn.
Ciotka dziewczyna szybko się udała po apteczkę, a German w tym czasie zdążył zadzwonić na pogotowie.
Blondynka szybko podała ukochanemu swojej siostrzenicy, to o co prosił. Ten szybko owinął nadgarstek swojej niedawno dziewczyny. Teraz tylko musieli czekać tylko na pogotowie.
Leon usiadł koło swojej miłości, a jej głowę położył sobie na kolanach. Nie interesowało go, że osoby trzecie właśnie w tej chwili go obserwują. Liczy się teraz tylko ona, bo ona była dla niego najważniejsza. Verdas w oczach miał łzy spowodowane tą całą sytuacją. Bał się, że już nigdy nie zobaczy jej pięknych oczów, które patrzyły na niego z miłością. Jak mógł być tak głupi, żeby się gniewać tą z całą sprawą z Roxy. Przecież, gdyby Violetta go nie kochała, to nie przebierałaby się, żeby móc być koło niego. Teraz rozumiał, że to było z miłości.
Po niecałych pięciu długich minut pojawiła się karetka, a następnie zawieźli dziewczynę do szpitala. Z pacjentką mógł jechać tylko ojciec.
Leon miał szczęście, że przed domem państwa Castillo stał jego motor, więc mógł jak najszybciej pojechać za samochodem, w którym jest jego ukochana, a kiedy jest na miejscu, to szybko podchodzi do recepcji.
– Gdzie leży Violetta Castillo? – zapytał się kobiety o rudych włosach i niebieskich oczach.
– Sala 234 na trzecim piętrze – odpowiada, a Leon już więcej nie słucha, tylko biegnie do windy. Kiedy znajduje się na miejscu, to odnajduje na korytarzu pana Castillo, który nerwowo chodzi po pomieszczeniu.
– Czy coś wiadomo z Violettą? – Leon pojawił się przy ojcu szatynki.
– Lekarza robią badania – odpowiedział mężczyzna. – Nadal jest nieprzytomna – dodał.
Po jakimś czasie pojawiła się cała rodzina szatynki. Wszyscy oczekiwali wieści o stanie zdrowia pacjentki. Po chwili można było słychać krzyki, które jak się później okazały należały do Francesci. Dziewczyna była tak zawzięta, tym co się dzieje z jej przyjaciółką, że nie zaczęła wydzierać się na pielęgniarkę dlatego, że nie chciała podać jej numeru sali, gdzie leży Violetta.
– Skarbie, uspokój się – poprosił Diego, łapiąc ją za ramiona.
– Jak mam być spokojna, jeśli to babstwo nie chce mi udzielić informacji co z moją przyjaciółką?!
– Przepraszam, ale takie informacje mogę udzielać tylko rodzinie – wyjaśniła czarnowłosa kobieta, która musiała się zmienić z wcześniejszą osobą, która stała przy recepcji.
– Lepiej będzie, jak zadzwonię do ojca Violetty – rzekł Maximilian, wyciągając telefon, ale nie musiał nawet wybierać numeru, bo koło niego pojawił się Leon.
– W całym szpitalu was słychać – odparł szatyn, zerkając na sprawczynię hałasu.
– Lepiej nic nie mów, tylko prowadź nas pod salę Violki – powiedziała włoszka, pchając Verdasa na przód.
Kiedy znaleźli się na odpowiednim piętrze, Włoszka od razu zawaliła pytaniami pana Castillo.
– Co się stało? Jak do tego doszło, że Violetta jest w szpitalu? – zadawała pytania Francesca.
– Violetta dzisiaj próbowała popełnić samobójstwo – wyznał ojciec dziewczyny, który ledwo powstrzymywał się od płaczu.
– O boże... – szepnęła Fran, zakrywając usta. – Rozmawiał pan z lekarzem?
– Trzeba czekać – wyjaśnił German, a potem powrócił do swoich myśli. Modlił się, żeby jego córeczce nic nie było. Był na siebie zły, że jej nie przypilnował. Przecież mógł przewidzieć, że po tak trudnych przeżyciach będzie jej trudno, mógł o to zadbać. German właśnie takimi pytaniami się obarczał.
Leon jak pan German również był zamyślony. Myślał o dzisiejszej sytuacji, gdyby nie on to Violetta teraz byłaby w domu, a jest w szpitalu do tego nieprzytomna. Błagał, żeby wszystko wróciło na swój właściwy tor. Chciał, żeby ta wesoła dziewczyna przed porwaniem wróciła, ale wiedział, że w stu procentach ona nie zapomni o tym. Uraz będzie miała do końca życia z którym, może się tylko nauczyć się żyć.
– Boże, dlaczego? – pomyślał Leon, chowając twarz w rękach.
Ta cała sytuacja go przerastała, a on nie przestał się jeszcze obwiniać, że to porwanie w jakimś sensie jego wina. Przecież, gdyby jej wysłuchał, to teraz mogliby przebywać w swoim towarzystwie, ciesząc się chwilą, ale czasu nie da się cofnąć. Życie lubi czasem z nas żartować, a my jesteśmy jego ofiarami. Kopie pod nami dołki, w które wpadamy, a potem ciężko się wydostać. Inni umieją wstać, a inni zostają w tej dziurze ze swoimi problemami.
Szatyn czuł, jakby jego serce kolejny raz się zatrzymało, gdy zobaczył lekarza Castillo. Po minie doktora obawiał się najgorszego. Przełknął ślinę i wstał na równe nogi z resztą bliskimi Violetty.
– Czy coś wiadomo z moją córką? – zapytał się pan Castillo.
Każdy czekał na odpowiedź lekarza w napięciu.
– Czy mogę mówić przy wszystkich? – zapytał się doktor Martinez, rozglądając się po zebranych.
– Tak, oczywiście – zgodził się mężczyzna. – Więc co z moją córką?
– Violetta jeszcze się nie obudziła ze śpiączki, to może jednak trochę potrwać – zaczął lekarz. – Wyniki pacjentki są dobre, ale w jednych badaniach wynikło coś istotnego.
– Co takiego? – Wtrącił się Leon. – Co wynikło?
– Violetta jest w ciąży, ciąża w wyniku gwałtu – wyjaśnił, a wszyscy zamarli, słysząc słowa doktora. Kolejny cios dla Violetty, a jest to dziecko z gwałtu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro