Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

Nastał kolejny dzień w cudownym Buenos Aires. Wszyscy mieszkańcy tryskali pozytywną energią, przy najmniej niektórzy. Byli natomiast ludzi, którzy się zamartwiali. Policja nic nie znalazła w sprawie śledztwa. German jak mu nakazano, zrobił badania, które miały być po południu.

Leon z ponurym wyrazem twarzy udał się na zajęcia. Chciał zostać w domu, ale nie mógł zawalać swoich obowiązków, a raczej jego matka wyrzuciła go z domu.

Kolorowy budynek miał zachęcać ludzi do pozytywnego entuzjazmu, ale przyjaciele Violetty nawet nie mogli się skupić na lekcjach. Każdy się martwili o pannę Castillo.

– Wiem, że wam nie jest do uśmiechu, ale musicie pracować na lekcjach – powiedział Pablo, ale wiedział, że raczej ich do niczego nie wskóra. – Nie możecie wiązać spraw osobistych z karierą. Musicie się to umieć rozdzielać od siebie – dodał dyrektor. – Możecie swoje uczucia pokazać w muzyce. Podzielić się z widzem – dopowiedział mężczyzna, ale kogo on chciał oszukać. Zaginięcie bliskiej osoby to nie jest przyjemna sprawa. Jak mógł ich zmuszać do czegoś, skora widział, że nie byli w stanie nic dać z siebie? Jednak uczniowie studia postarali się pokać swoje uczucia w piosence. Najwięcej można było z niej wynieść smutku, jak i cierpienia. Jakim stopniu muzyka im pomogła.

Po lekcjach każdy się rozszedł do siebie do domu. Leon wszedł do swojego pokoju, gdzie się położył na swoim łóżku. Jego myśli były przy pięknej szatynce, która skradła mu serce. Już jej wybaczył, że udawała Roxy, ale pragnął, żeby się odnalazła cała i zdrowa. Niczego innego nie pragnął jak jej bezpieczeństwa. Czuł się bezradny, że nie może nic zrobić w odnalezieniu Violetty.

– Leon obiad na stole już jest – poinformowała go jego mama. – Leon?

– Tak? – Spojrzał na nią smutnymi oczami pełnych bólu. Pani Verdas jako rodzic nie chciała widzieć syna w takim stanie, ale nic nie mogła poradzić. Musieli czekać na jakiś cud. – Mówiłaś coś? – zapytał po chwili.

– Obiad na stole czeka – powtórzyła matka Leona.

– Nie jestem głodny – rzekł, a swój wzrok utkwił w suficie. Kobieta z westchnieniem wyszła z sypialni Leona. Szatyn powrócił do myśli o swojej ukochanej.

***

W tym samym czasie w domu pana Germana znów zawitała policja. Zaprosił ich do środka i zapytał się, czy coś wiadomo odnośnie do jego córki.

– Coś już wiadomo?

– Wiemy tylko, że znaleziona krew należała do pana córki – odpowiedział funkcjonariusz.

– O mój boże – szepnęła Angie, zatykając usta dłonią. Próbowała powstrzymać płacz, nie mogła sobie nawet wyobrazić, co się dzieje z jej siostrzenicą. To było straszne, a do tego nie było informacji, gdzie może znajdować się Violetta.

– Czy to wszystko? – zapytał mężczyzna.

– To już niestety wszystko. Nasza praca wciąż trwa.

– Czy tylko znaleźliście jeden głupi telefon i krew przez ten cały czas? Powinniście się przyłożyć do pracy, a nie leniuchować. Za co wam tam płacą? Nawet nie możecie znaleźć mojej córki. Na co czekacie? Ruszcie się i wykonujcie swoją robotę. Macie znaleźć moją córkę! - wykrzyczał zdenerwowany pan Castillo. Nie potrafił powstrzymać się, znaleziono krew jego córki. Jak miał zachować zimną krew, gdy jego córce może dziać się krzywda?

– Proszę się uspokoić – odparł policjant.

– Jak mam być spokojny jak moją córkę porwana? Lub może już nie żyć? Nie wiadomo co się z nią dzieje, a pan każe mi się uspokoić? – zapytał się podenerwowany German. Angeles położyła rękę na jego ramieniu, choć to trochę go uspokoiło. Policja po chwili opuściła dom Germana. Kiedy dwójka została sam, a German nie wytrzymał i przytulił się do drobnej kobiety.

– Boję się – wyznał przerażony.

– Wiem, German. Ja też – rzekła blondynka.

***

Chwilę później w gabinecie komendanta trwała zaciekła rozmowa na temat śledźwa odnośnie do córki pana Castillo. Policja robiła wszystko, co w ich mocy, żeby odnaleźć dziewczynę.

– Co już mamy w sprawie Violetty Castillo? – zapytał się komendant.

– Nie wiele – oznajmił czarnowłosy James, który wyglądał na dwadzieścia pięć lat.

– Są jacyś podejrzani? Świadkowie? – zapytał się ponownie starszy mężczyzna.

– Nic nie mamy, komendancie.

– Ciężka sprawa – rzekł mężczyzna. – Przyjaciółka Violetty mówiła, że jej chłopak był zdenerwowany, gdy po raz ostatni się spotkali. Mógł coś jej zrobić.

– Chodzi o Leona Verdasa?

– Właśnie on.

– On może być podejrzanym?

– Miał powód – odpowiedział na pytania swojego pracownika.

– Wysłać po Verdasa naszych ludzi? – zapytał się brunet.

– I to jak najszybciej.

***

Pani Verdas przeżyła szok, gdy dowiedziała, w jakiej sprawie przychodzą do niej policjanci. Przecież jej syn jest niewinne. Nie mógłby krzywdzić Violetty, za bardzo ją kochał, żeby to zrobić.

– Leon?

Po całym domu każdy słyszał spanikowany głos pani Verdas. Kiedy zobaczyła policjantów w swoich drzwiach, to nie wiedziała, o co chodzi, ale kiedy zapytana o jej syna to się przeraziła.

– O co chodzi? – zapytał się, wchodząc do przedpokoju, a po chwili ojciec Leona też się tam zjawił.

– Jest pan Leon Verdas podejrzany o zaginięcie Violetty Castillo – odpowiedział policjant na pytania Leona. Mama Leona złapała się ramienia swojego męża, żeby w razie co powstrzymać się, gdy zrobi się jej słabo. Nie rozumiała, co to mają być za podejrzenia.

– To jakaś pomyłka! – zaprzeczała kobieta. – Leon nigdy nie skrzywdziłby nikogo, a szczególnie Violetty – dodała.

– Powinni państwo zająć się poszukiwaniem winnego zaginięcia Violetty, a nie tylko marnujecie czas. Porywacz wciąż jest na wolności, a Leon nim nie jest – wtrącił się do rozmowy pan Verdas.

– Spokojnie tato – rzekł Leon. – Za niedługo to się wyjaśni.

– Proszę za mną – zwrócił się policjant do szatyna, zapinając mu kajdanki na rękach. Matka Leona zaczęła płakać. Policjanci, zamiast szukać prawdziwych przestępców, podejrzewają niewinnych.

– Nie płacz mamo. Za niedługo wrócę – oznajmił do swojej matki, a następnie wyszedł.

***

Camila od razu udała się do Fran, żeby jej przekazać, co się dowiedziała. Nie mogła zrozumieć na głupotę policji.

– Jak to możliwe? – zapytała się Francesca, kiedy usłyszała historię o tym, że Leona zatrzymali. On skrzywdziłby Violettę? Bzdura! – Czy oni zwariowali? – dopytała po chwili.

– Zamiast szukać Violetty, to oni wolą marnować czas – prychnęła rudowłosa.

– Niby Leon miał coś zrobić Violi? Przecież on chciał dla niej jak najlepiej. – dodała.

– Policjanci chcą marnować czas na niepotrzebne przesłuchania – zakpiła Camila.

– A co jeśli osądzą Leona o porwanie Violi? – spytała się Fran.

– Wtedy będzie źle – stwierdziła Argentynka. – Ale nie mają dowodów na Leona. Nie mogą go wsadzić do więzienia z powodu kłótni z Violą. I myślę, że jego ojciec ma dobrych prawników – dopowiedziała Torres.

– Masz rację – przyznała Francesca. – Nie dość, że Violetta zaginęła, to jeszcze dochodzi sprawa z Leonem. Co będzie następne? - Ostatnie zdanie bardziej skierowała do siebie niż do przyjaciółki.

***

– Co robiłeś godziną szesnastą, a osiemnastą? – zapytał się policjant Leona.

– O szesnastej miałem spotkanie z Roxy, to znaczy Violettą. Kiedy poznałem, że Roxy to Violetta to byłem zły, ale nie mógłbym czegoś zrobić Violettcie. Moja złość w tamtej chwili była na miejscu. Zamiast mnie oskarżać, o coś, co nie zrobiłem, to powinniście szukać Violetty – powiedział Leon. Szatyn czuł się okropnie, nie dość, że nie wie, gdzie jest jego ukochana, to jeszcze oskarżają go o coś, czego nie zrobił.

– Wściekłeś się, zaatakowałeś pannę Castillo, a potem się przestraszyłeś i ukryłeś jej ciało – zgadywał policjant.

– To jest jakaś bzdura – odparł Leon. – Nic jej nie zrobiłem. Co pan za głupoty wygaduje? Zamiast marnować czas na bezsensowne przesłuchanie, powinniście szukać Violetty. - Leon już zaczął się powoli denerwować z gniewu. Martwił się o ukochaną, a każda minuta może się okazać jej ostatnią w życiu. Zamiast szukać zaginionej, marnowali czas na przesłuchania.

- O szesnastej spotkałeś się z Violettą, a potem co robiłeś?

Policjant zadał pytanie chłopakowi.

– Nasze spotkanie za długie nie było tak jakoś 15-20 minut. Jak wspominałem, to się zdenerwowałem i odszedłem od Violetty. Potem dogoniła mnie Gery, a kątem oka widziałem, że do Violetty podszedł znajomy ze studia – Alex.

– Kim jest Alex? – zapytał się czarnowłosy, który przesłuchiwał Leona.

– Przyjacielem Violetty. Violetta pomagało mu jak zdawał do studia – wyjaśnił. – Alex jest zakochany w niej – dopowiedział. – Może to on coś zrobił Violettcie?

– Przesłuchamy go. To już na tyle – rzekł policjant. Wyprowadzili szatyna do tymczasowej celi, gdzie przebywał na czas przesłuchań.

***

– Kevin, patrz, co znalazłem – zawołał James swojego przyjaciela z pracy.

– Co masz? – zaciekawił się blondyn. – Co to za ślady? Czy to krew? – zapytał się po chwili.

– Najprawdopodobniej – odpowiedział mężczyzna, pobierając krew z drzewa. – Te ślady nie wyglądają mi jak na robotę zwierząt. Wyglądają, jakby ktoś się próbował bronic – dodał, obserwując ślady.

– Wyglądają mi to na zadrapania od paznokci. Jeśli należały do Violetty, to możliwe jest to, że próbowała się wyrwać porywaczowi – stwierdził Kevin.

– Tutaj jest coś!

Usłyszeli krzyk kolejnego policjanta. Szybko pobiegli, gdzie do chodził krzyk. Kolega z pracy trzymał ręce torebeczkę na ślady, w której był kawałek materiału najprawdopodobniej ubrania.

– Według opisu ubrania zaginionej ten skrawek pasuje do bluzki Violetty – stwierdził policjant do Kevina i Jamesa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro