Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

''Gdzie płonie jeszcze mały płomyk nadziei, tam widać światło nieba''

autor: Ladislaus Boros

***

Był słoneczny dzień w Buenos Aires. Idealna pogoda, żeby dwoje ludzi mogło się spotkać. Jednak ten dzień nie był taki wspaniały, jak mogło się wydawać. Wiele mogło się zdarzyć. Leon miał się spotkać ze swoją sympatią, jednak nie spodziewał się, co może się zdarzyć. Nie mógł uwierzyć, że był oszukiwany i to do tego przez dziewczynę, której ufał. Teraz już nie wiedział nic. Był zły na Violettę, że udawała Roxy.

Szatynka chciała to zakończyć, ale z każdym dniem nie potrafiła oddalić się od Leona. Zakładała perukę, żeby móc być blisko swojej miłości. Pod maską była dziewczyną, którą kochał. Violetta i Leon rozstali się dawno temu, ale Violetta nie chciała się z tym pogodzić, dlatego stworzyła postać czerwonowłosej, lecz straciła nad tym kontrolę. Nie chciała tego ciągnąć, pragnęła to zakończyć, ale nie potrafiła. W tym dniu chciała mu wyznać prawdę, jednak nie spodziewała się, że ją pocałuje. Nie panowała nad tym, co robi. Nie potrafiła przerwać tego pocałunku. Za bardzo jej brakowało jego bliskości, żeby to zakończyć, a powinna.

– Violetta – powiedział Leon, odrywając się od szatynki. W jego głosie można było usłyszeć złość, ale też ból. – Zdejmij perukę – dopowiedział. Violetta ściągnęła swoją perukę, ukarzując swoją prawdziwą odsłonę. Chciała to wyjaśnić, ale nie wiedziała, co powinna powiedzieć. Było jej głupio.

Leon nie wiedział, co powinien myśleć. Blisko mu osoba go okłamywała. Perfidnie patrzyła mu w oczy, ukrywając prawdę. Zawiódł się na niej.

– Ja nie chciałam cię skrzywdzić – wyjaśniła smutna. Jaka ona była głupia, że wymyśliła Roxy. Po co jej to było? Teraz oboje tylko cierpią.

– Nie wierzę ci – odpowiedział, odwracając od niej wzrok. – To cały czas byłaś ty. Okłamywałaś mnie, a ja głupi nic nie widziałem. Zawiodłem się na tobie.

– Leon, proszę, wysłuchaj mnie. Proszę, wysłuchaj! – błagała dziewczyna, jednak szatyn nie chciał jej słuchać, więc postanowił zostawić swoją byłą partnerkę. – Leon! – krzyknęła do odchodzącego chłopaka, ale on udawał, że jej nie słyszy. Musiał teraz to wszystko przemyśleć na spokojnie.

– Violetta, wszystko dobrze?

Do Violetty podszedł Alex, który razem z Gery widział całą sytuację. Chciał pocieszyć swoją przyjaciółkę. Młoda Castillo przytuliła się do przyjaciela, kręcąc głową na nie. Wszystko popsuła. Była zła, że stworzyła postać Roxy. Po co jej to było?

– Jestem głupia – wyszeptała. – Muszę zostać sama – dodała.

Oddaliła się od chłopaka, żeby usiąść na ławce w parku. Po jej policzkach spływały słone łzy smutku. Perukę wyrzuciła do śmietnika, zaraz, gdy oddaliła się od Alexa.

– Co ja zrobiłam? – zapytała się samej siebie, a następnie spojrzała na błękitne niebo. – To wszystko moja wina. Straciłam go na zawsze.

***

Następnego dnia Francesca szukała swojej najlepszej przyjaciółki. Violetta od wczoraj nie odbierała od niej telefonu. Nawet nie odpisywała na SMS-y. Przeczuwała, że stało się coś okropnego, jednak nie wiedziała co. Fran wiedziała, że wczoraj Roxy była umówiono z Leonem. Vilu mówiła, że to zakończy, a Włoszka zdawała sobie sprawę, że ta rozmowa między Leonem i Violettą nie będzie miła. Chciała ją pocieszyć, ale nie miała z nią kontaktów. Miała nadzieję, że do studia przyjdzie.

Czarnowłosa podeszła do grupki uczniów, żeby zadać im pytanie. Cały korytarz był zapełniony młodzieżą.

– Widzieliście Violettę? – zapytała, ale oni jej nie widzieli. Coraz bardziej martwiła się o szatynkę. Weszła do auli, szukając wzrokiem rudowłosej dziewczyny. Stała przy ścianie, kłócąc się ze swoim chłopakiem. To już była norma w przypadku panny Torres. Brodwey oddalił się od Cami, a w tym czasie podeszła Francesca.

– Camila, nie widziałaś Violetty? – spytała się.

– Nie – odpowiedziała Camila. – Coś się stało?

– Od wczoraj nie odbiera telefonów. Martwię się, że coś się stało – wyznała brunetka.

– Może zaraz przyjdzie – zasugerowała Argentynka.

– Miejmy taką nadzieję, że tak będzie – powiedziała Fran.

Nagle zrobiło się cicho, każdy patrzył się na dyrektora studia i dwóch policjantów, zastanawiając się, o co chodzi. Nikt nie wiedział, co robią tutaj umundurowani mężczyźni. Pablo dzisiaj nie wyglądał najlepiej, jakby się dowiedział czegoś okropnego. Uczniowie zastanawiali się co się tutaj dzieje.

– Pablo, coś się stało? – Francesca patrzyła się na mężczyznę, nie wiedząc, co ma myśleć. – Dlaczego tutaj jest policja?

– Policjanci chcieliby z wami porozmawiać – oznajmił mężczyzna. Po sali rozeszły się głośne szepty, jednak szybko uciszył ich czarnowłosy mężczyzna. – Spokój!

– Wczorajszego dnia zaginęła wasza koleżanka – zaczął policjant – Violetta Castillo. Rodzina zgłosiła zaginięcie nastolatki – dopowiedział.

Violetta zaginęła, ale jak? Kiedy? Może to jest jakiś głupi sen? Nikt nie mógł uwierzyć, co się stało. To jest jak z jakiegoś filmu. Francesca i Camila w szoku wpatrywali się przed siebie, a następnie po ich policzkach zaczęły spływać łzy. Ich przyjaciółka zaginęła. Dlaczego to ją musiało spotkać? Przecież ona nie była niczemu winna. Była dobra i pomocna, więc dlaczego to ją spotkało?

Leon tak samo nie mógł uwierzyć w słowa, które usłyszał. Czuł się, jakby ktoś wbił mu ostrze w plecy. Mimo tej całej sytuacji z Roxy to nie chciał, że coś jej się stało. Kochał ją, mimo tego, co się między nimi się wydarzyło. Zrozumiał, jaki był głupi, kiedy uświadomił sobie, że może jej nigdy już nie zobaczyć. Nie warto marnować czas na kłótnie, bo nigdy nie wiadomo, ile zostało nam tego czasu. Mógł ją wczoraj wysłuchać, a nie się obrażać. Może, gdyby ją odprowadził do domu, to teraz patrzyłby na jej śliczny uśmiech? Czasu nikt nie mógł cofnąć, pozostała im tylko nadzieja, że brązowooka się odnajdzie cała i zdrowa.

***

Policjanci przesłuchiwali uczniów, szukając czegoś, co pomogłoby im odnaleźć dziewczynę. Dyrektor udostępnił im gabinet nauczycielki, żeby w spokoju mogli zająć się swoją pracą. Teraz była kolej Francescy, która wciąż była oszołomiona, tym co się wydarzyło. Jej najlepsza przyjaciółka zaginęła.

– Kiedy ostatnim razem widziałaś Violettę – zapytał się policjant.

– Wczoraj na zajęciach – odpowiedziała. – Wczoraj Violetta miała się spotkać ze swoim byłym chłopakiem. Między nimi nie było za wesoło. Kilka tygodni temu zerwali, ale Violetta nie mogła się z tym pogodzić. Postanowiła, że będzie obok niego, przebierając się za wymyśloną postać. Sytuacja się skomplikowała. Wczoraj miała to wyjaśnić, mówiła mi, że chce wyznać Leonowi, że jest Roxy. Miała do mnie zadzwonić, gdy będzie już w domu. Dzwoniłam do niej, lecz nie odbierała. Martwię się o nią. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.

– Jak ma na imię ten chłopak?

– Leon Verdas – oznajmiła przyjaciółka Violetty. – Leon kocha Violettę, ale między nimi nie układało się za dobrze. Leon nie mógłby skrzywdzić Violetty, za bardzo ją kocha.

– Dziękujemy, to wszystko – rzekł umundurowany. Fran wyszła z pomieszczenia, a jej miejsce zastąpił Leon.

Przesłuchali Leona, a on odpowiedział na ich pytania. Opowiedział wszystko, co się wczoraj wydarzyło. Miał nadzieję, że policji uda się odnaleźć jego ukochaną. Wyszedł z gabinetu dyrektora, by następnie wrócić do przyjaciół.

***

Każdy rozmawiał o tym, co się wydarzyło. Nikt nie potrafił zrozumieć, co się wydarzyło. Violetta była na liście osób zaginionych, a niedawno widziano ją na korytarzu czy zajęciach.

– Boję się o Vilu – wyznała Francesca, otoczona grupką przyjaciół. Każdy się martwił o swoją przyjaciółkę. Chcieli wiedzieć, co się stało wczorajszego dnia.

– Nie mogę to uwierzyć – oznajmił Maxi. – Jeszcze wczoraj z nią rozmawiałem, a dzisiaj jej nie ma. To jest straszne. Myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko na filmach, a to prawdziwe życie.

– Życie czasem potrafi być nieprzewidywalne – stwierdził Diego.

Wszyscy spojrzeli na Leona, wchodzącego do sali. Każdy chciał zadać pytania, ale się powstrzymywali. Domyślali się, co musiał czuć w tej chwili.

– Leon, wiesz coś więcej? – zapytała się Camila, ale on tylko pokręcił przecząco głową na nie. Nic nie wiedział, a to go dołowało coraz bardziej.

– Co się wczoraj wydarzyło, kiedy miałeś się spotkać z Roxy? – zapytała się Fran. – To znaczy z Violettą.

– Wiedziałaś, że ona to Roxy? – zapytał się, a po chwili zawitało mu skojarzenie. – Ty byłaś Faustą.

– Wybacz Leon. Robiłam to dla przyjaciółki – wytłumaczyła.

– Nie ważne – odparł. – Wczoraj się pokłóciliśmy, kiedy się dowiedziałem o tym gównie. Obraziłem się i sobie odszedłem. Gdybym został i jej wysłuchał, teraz byłaby z nami. - Powiedział szatyn.

– Leon, to nie twoja wina – oznajmiła przyjaciółka Violetty. – Co się stało, to się nieodstanie – dodała.

– Wiem, ale się martwię.

– Tak samo, jak my – rzekła Camila.

***

Zapadł już zmrok, a ojciec Violetty nadal nie wiedział, gdzie się znajduje jego córka. Martwił się o swoje jedyne dziecko. Nie chciał, żeby jego malutkiej stało się coś złego. Był jej ojcem, a myśl, że może stracić swoją córeczkę, przerażała jego.

– German masz jakieś wieści od policji? – zapytała się Angie, widząc ukochanego w salonie. Wyglądał inaczej niż zazwyczaj. Jego twarz wyglądała starzej niż zawsze. Był już zmęczony tym wszystkim. Potrzebował snu, ale nie potrafił spać spokojnie.

Przez całą noc nie spał, bo martwił się o córkę. Nigdy się nie bał się tak jak w tej chwili. Stracił już żonę, ale córki nie chciał. Nie pogodziłby się, gdy się dowiedział, że jego Violetta nie żyje. Nie chciał, żeby najgorsze scenariusze się spełniły.

– Nic jeszcze nie wiadomo. Boję się, że mogę jej już nigdy nie zobaczyć – wyznał czarnowłosy, przytulając kobietę. Kochał ją z całego serca. Po śmierci żony brakowało mu miłości, ale odnalazł swoje szczęście w ramionach Angeles. Córka i jego partnerka była dla niego najważniejsza.

Angie wiedziała, że słowa ''wszystko będzie dobrze'' nie przejdą w tej sytuacji. Nie wiadomo czy będzie dobrze. Martwiła się o swoją siostrzenicę. Violetta była jej oczkiem w głowie. Starała się jej zastąpić matkę, jednak nie mogła tego stu procentach zapewnić. Nigdy nie będzie Marią, ale obiecała siostrze, że się zaopiekuje Violettą.

Ciszę przerwał dźwięk dzwonka do drzwi. Gospodyni poszła otworzyć niezapowiedzianym gościom. Olga zobaczyła za nimi przyjaciół Violetty ze smutnymi minami. No bo jak można się cieszyć w takiej sytuacji? Ten czas był najgorszym, jaki w ich życiu się spotkał. Musieli czekać, na nie wiadomo na co.

– Czy coś wiadomo... – Francesca nawet nie wiedziała, jak ma ubrać słowa w zdanie. Była cała zdenerwowana i martwiła się o przyjaciółkę, tak samo, jak wszyscy zebrani.

– Nic nie wiadomo. Policja nic na razie nie znalazła – odpowiedział German. Tutaj poczekać na wieści o Violettcie? - Zadała pytanie rudowłosa, a kiedy dostali to pozwolenie każdy znalazł sobie miejsce. Gosposia przynosiła ciasteczka, ale nikt nie miał odwagi, żeby połknąć jedzenie. W tej chwili byli wszyscy z Violettą, martwiąc się o nią.

German jako ojciec martwił się o swoją córkę i obawiał się najgorszego, a Leon czuł się podobnie, tylko jemu krwawiło serce tysiąc razy bardziej i obwiniał się o zaginięcie ukochanej.

Każdy w pomieszczeniu czuł, że jedna minuta trwa godzinę. Czas płynął, a o szatynce nadal nic nie wiadomo. Obawiali się, że mogła już nie żyć, ale mieli nadzieję. Każdy się modlił do boga o odnalezienie Castillo. Po długim czasie usłyszano pukanie do drzwi. Jako pierwszy ruszył się ojciec Violetty, a kiedy otworzył, obawiał się, że teraz może usłyszeć najgorsze wieści.

– Dobry wieczór państwu – przywitał się służbową miną policjant. Kiedy wszyscy zobaczyli dwóch policjantów, od razu wstali na równe nogi, czekając na jakieś wieści.

– Czy coś wiadomo co z moją córką?

– Czy rozpoznaje pan to? – Policjant wyciągnął torebeczkę, w której znajdował się telefon Violetty.

– Przecież to telefon Violetty – odpowiedziała zdruzgotana ciotka szatynki.

– Gdzie go państwo znaleźli? – spytał się German.

– Telefon leżał opuszczonej części w parku, a dwieście metrów dalej znaleziono krew. Nie mamy pewności czy należy ona do pana córki. Będzie musiał pan zrobić badania – wyjaśnił policjant.

– Tak, oczywiście – oznajmił z udawanym spokojem, a w środku cały się trząsł. Umundurowani mężczyźni omówili z panem Castillo kwestię wizyty na komisariacie, gdzie ma oddać swoją krew.

Leon musiał zostać sam, więc jak najszybciej opuścił posiadłość Castillo. Spacerując, rozmyślał o wszystkim. Jeszcze nigdy się tak przerażony, jak dzisiaj. Bał się o swoją ukochaną, co było normalne w tej sprawie. Nie wybaczyłby sobie, gdyby ich ostatnia kłótni, a miała być ostatnim spotkaniem. Myślał o tym, co byłoby, gdyby się wtedy nie pokłócili. Może teraz między nimi byłoby wszystko w porządku? Może by teraz właśnie w tym momencie dzwonił do swojej księżniczki, żeby powiedzieć jej dobranoc. Mogło być inaczej, ale nikt nie może przewidzieć, co się wydarzy. Kiedy jej nie było przy nim, czuł pustkę w sobie, a teraz jego serce boli. Nie wyobraża sobie, co musiała przejść Violetta i jak pewnie się w tej chwili boi, jeśli żyje. Szatyn spojrzał na bezchmurne niebo, na którym było milion gwiazd. Błyszczały jak oczy Violetty. Nawet gwiazdy mu o niej przypominały. Oczy szatynki promieniały jak blask miliona gwiazd.

– Gdzie jesteś, kochanie? – szepnął, obserwując gwiazdozbiór.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro