Rozdział 29
-...tak więc powinnaś wyjechać do rodziny we Francji-Takimi słowami Lucjusz zakończył długi monolog. Miał w planach mówić dłużej, ale widział że Liliana już prawie zasypia.
-Chętnie-Odpowiedziała spokojnie dziewczyna.
-Żadnego sprzeci...-Zaczął Lucjusz, nim zrozumiał odpowiedź córki.
-Zgadzasz się?-Zapytał zdziwiony.
-Tak-Odpowiedziała Lil.
-Mogłabyś przy okazji dostarczyć mojemu kuzynowi jego udział w zyskach naszej wspólnej firmy? Gobliny ostatnio życzą sobie za dużo-Zapytał Lucjusz, na co Lil skinęła głową.
Po godzinie Lil była już spakowana i gotowa na podróż do Paryża.
-Gobliny przygotowały już pieniądze?-Zapytała ojca, chcąc jak najszybciej wyjechać.
-Tak-Odpowiedział Lucjusz, po czym pożegnał się z córką.
Narcyza i Draco byli nieobecni i pożegnali się z Lil wcześniej.
-To udam się na Pokątną, a potem Paryż-Powiedziała Liliana i deportowała się na Pokątną.
W banku wystarczył jeden podpis po kontroli tożsamości, pieniądze trafiły do zmniejszonego kufra i Lil mogła udać się w stronę punktu deportacyjnego.
W połowie drogi poczuła że zahaczyła o coś butem.
Przystanęła i ze zdziwieniem zauważyła, że zaplątała jej się noga o jakiś antyczny zegarek na łańcuszku.
*Ładny-Pomyślała i schyliła się po zegarek.
Tuż po dotknięciu zegarka wyprostowała się i odkryła że jest w Hogwarcie, a konkretnie na błoniach.
*To musiał być świstoklik-Pomyślała zdziwiona.
-Mogę w czymś pomóc?-Usłyszała nagle znajomy głos Albusa Dumbledore'a.
Chciała się przywitać i deportować po chwili do Paryża, lecz zauważyła coś dziwnego.
*Dumbledore zafarbował włosy-Pomyślała zdziwiona.
Otóż Dumbledore miał kasztanowy kolor włosów.
-Ładny kolor-Powiedziała.
-Dziękuję-Powiedział Dumbledore, uśmiechając się-Mam go od urodzenia-Dokończył.
-Kim pani jest?-Zapytał w końcu Albus.
*Jak to kim?-Pomyślała zdziwiona.
Jej wyraz twarzy musiał idealnie odzwierciedlać jej myśli, gdyż Dyrektor zapytał:
-Znamy się?
Teraz to Lil kompletnie zgłupiała.
-Czy nie spotkaliśmy się aby w zeszłym tygodniu na 375 rocznicy bitwy pod Fordem?-Zapytał nagle Dyrektor.
*Ale ta rocznica była w 1942-Pomyślała zdezorientowana Liliana.
-Przepraszam, ale który mamy rok?-Zapytała w końcu Lil.
-1942-Odpowiedział Dumbledore, śmiejąc się.
-Ach ta młodzież, taka zabiegana że zapomina nawet jaki jest rok-Zaśmiał się Albus pod nosem.
Lil kompletnie zbladła.
*To nie był zwyczajny ślistoklik-Podsumowała swoje odkrycie.
*Co teraz?-Pomyślała załamana.
W tych czasach nawet jej rodziców jeszcze nie było.
-Jakiś problem?-Zapytał zdziwiony Albus.
Lil udała że traci przytomność.
*Potrzebuje więcej czasu do namysłu-Stwierdziła, czując jak Dyrektor unosi ją zaklęciem i biegnie do Skrzydła Szpitalnego.
*Myśl, myśl-Lil starała się zmusić do wymyślenia jakiejś historyjki co tu robi.
*Co by zrobili rodzice i Draco?-Zastanawiała się dziewczyna.
Już po chwili Dyrektor położył ją na jakimś łóżku i gdzieś pobiegł.
*Skrzydło Szpitalne-Pomyślała dziewczyna i otworzyła oczy.
Po chwili do jej łóżka podbiegła pielęgniarka z Dyrektorem.
-Już się obudziłaś-Pielęgniarka odetchnęła z ulgą i zaczęła badać dziewczynę.
-Bardzo wysokie tętno-Mówiła pod nosem pielęgniarka, oceniając że tylko to jest nie w porządku.
-Coś musiało ją wystraszyć-Powiedziała do Albus'a, a ten dziwnie się przyglądał Lil.
-Więc, jak się pani nazywa?-Zapytał dyrektor.
-Liliana Greenwood-Odpowiedziała bez zająknięcia Lil.
Lil wiedziała od ojca że ta rodzina wieki temu odgrodziła się od reszty czarodziejskiego świata i nie było sposobu na skontaktowanie się z nimi. Byli bogaci i czystej krwii, więc jej zwyczajne zachowanie nie wyda się nikomu dziwne.
-Panna Greenwood-Powiedział lekko podejrzliwym tonem Dyrektor, lecz nie miał podstaw aby nie uwierzyć.
-W jakim celu przybyła pani do zamku?-Zapytał dyrektor.
-Chciałabym dołączyć na 5 rok-Powiedziała.
5 rok wydał jej się najlepszym rozwiązaniem.
-Nie będzie z tym problemów, zapraszam do mojego gabinetu-Powiedział Dyrektor, po czym oboje wyszli.
Po kilkunastu minutach znajdowali się w gabinecie Drops'a, a Lil miała nakładaną tiarę na głowę.
*Seksualna, niebezpieczna...-Lil usłyszała nagle w swojej głowie śpiew tiary, która widocznie nawet nie zauważyła, że znajduje się na czyjejś głowie.
*Przepraszam?-Zapytała Lil w myślach.
Tiara lekko podskoczyła i pisnęła.
*Wybacz, myślałam że mam urlop aż do 1 Września-Powiedziała zdziwiona tiara i zaczęła wymieniać cechy Lil.
-Slytherin!-Zawołała po chwili tiara i zaczęła nucić jakąś piosenkę.
Albus napisał coś na kartce papieru i machnięciem różdżki wysłał ją.
-Twój Opiekun Domu zaraz się zjawi-Poinformował dziewczynę.
Do gabinetu po kilku minutach ktoś zapukał.
-Proszę-Powiedział Dumbledore.
Do środka wszedł
*Horacy Slughorn-Pomyślała Lil, patrząc na niskiego mężczyznę z pokaźnym brzuszkiem i czarnych włosach. Znała go z albumu mamy i z kilku przyjęć w jej domu.
-Profesorze Slughorn, bardzo mi miło pana poznać-Powiedziała Liliana, wiedząc że mężczyzna uwielbia komplementy.
-Mi również-Odpowiedział uradowany Slughorn, po czym zapytał-Panno...?
-Liliana Greenwood-Odpowiedziała Lil.
-Greenwood-Powiedział cicho nauczyciel, uśmiechając się szeroko.
-Panna Greenwood dołączy na 5 rok i będzie w twoim domu-Powiedział Dyrektor.
-To wyśmienicie-Odpowiedział nauczyciel i podał dziewczynie ramię, które ona przyjęła. Po chwili pożegnali się z Albusem i ruszyli w stronę lochów.
-Jaki jest pani ulubiony przedmiot?-Zapytał zaciekawiony Horacy.
-To zależy od nauczyciela, więc zapewne będą nim eliksiry-Lil nadal podlizywała się mężczyźnie. W końcu Slughorn'a zawsze warto było mieć po swojej stronie.
-Bardzo mi pani schlebia-Odpowiedział szczęśliwy nauczyciel.
Jak coś, to Dumbledore od początku roku szkolnego jest już Dyrektorem w tych czasach :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro