Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

Lil spokojnie spała w łóżku, śniąc o swoim wilczku. Akurat gdy wilczek zaczął dla niej wyć, do pokoju wszedł Draco, z szatańskim uśmiechem na ustach.

Draco powoli podszedł do łóżka swojej siostry, wyciągnął różdżkę i szepnął:

-Aquamenti.

Z końca jego różdżki wyleciał strumień zimnej wody, który wylądował na twarzy śpiącej Lil.

-AAA!!-Wrzasnęła dziewczyna, którą zimna kąpiel momentalnie obudziła.

-Pora wstawać-Powiedział Draco, uśmiechając się niewinnie.

-Zabiję!-Krzyknęła Lil, po czym zaczęła gonić uciekającego brata.

Na korytarzu prawie wpadła na swoją mamę.

-Nie biegajcie po domu-Powiedziała spokojnie Narcyza, idąc w stronę jadalni.

-Już nie żyjesz Fretko!-Krzyknęła Lil, doganiając brata.

Draco szybko skręcił do korytarza po lewej, lecz tam wpadł na Lucjusza, który właśnie wychodził ze swojego gabinetu.

-Draconie, czemu biegasz po korytarzu?-Zapytał Lucjusz, przytrzymując syna.

Draco chciał coś powiedzieć, lecz poczuł mocny uścisk na swojej prawej ręce.

-Zemsta będzie słodka-Powiedziała mokra Lil, ciągnąc Draco do swojego pokoju.

Lucjusz tylko się zaśmiał widząc szatański uśmiech Lil i przerażonego Draco, po czym ruszył na śniadanie

Na śniadanie Lil dotarła punktualnie, już ubrana i uczesana. Gdy zajęła miejsce obok ojca, ten zapytał:

-Gdzie Draco?

-Zaraz przyjdzie-Powiedziała Lil spokojnie, zerkając na drzwi.

Po chwili do salonu wszedł chłopak o różowych włosach, z mocnym makijażem na twarzy, oraz miną "Zabijcie mnie".

Lucjusz i Narcyza spojrzeli na siebie, po czym parsknęli śmiechem. 

-Bardzo śmieszne-Powiedział obrażony Draco, siadając obok mamy.

-Czemu się tego nie pozbyłeś?-Zapytał Lucjusz, na co Lil parsknęła śmiechem.

-Nie schodzi-Warknął Draco, posyłając siostrze spojrzenie bazyliszka.

W tym momencie usłyszeli gong.

Po chwili w salonie aportował się skrzat.

-Pan Henry Vende, wraz z żoną i synem-Powiedział skrzat, czekając na rozkazy.

-Kto to jest?-Spytała Lil, patrząc na ojca. Lucjusz chwilę myślał, po czym wzruszył ramionami.

-Ja też go nie znam-Powiedziała Narcyza.

-W dodatku przeszli bez zapowiedzi-Powiedział Draco, kręcąc głową.

-Czy Szalik ma ich wpuścić?-Zapytał cicho skrzat, gdy zapadła cisza.

-Wpuść i niech poczekają w salonie-Powiedziała Narcyza.

Skrzat skłonił się i zniknął.

Podczas gdy Malfoy'owie jedli śniadanie, słychać było kroki oraz:

-ALE CHATA!!!-Wrzasnął jakiś mężczyzna.

-ZACHOWUJ SIĘ!!!-Odkrzyknęła jakaś kobieta.

-Co za wieśniacy-Skomentował cicho Draco.

-MYŚLICIE ŻE TO PRAWDZIWE MARMURY?!!-Krzyknął znów mężczyzna.

-Może jednak ich wyrzucimy?-Spytał Draco, patrząc na swoich rodziców.

-Już im pozwoliliśmy wejść-Odpowiedziała Narcyza.

-Kończmy już lepiej to śniadanie i chodźmy do nich-Powiedział Lucjusz, na co wszyscy wstali i ruszyli do wyjścia. Lil zlitowała się i odczarowała po drodze brata. 

-KTOŚ IDZIE!!!-Krzyknęła znów ta  kobieta, lecz chyba trochę ciszej.

-Wiecie że oni was pewnie słyszą?-Spytał jakiś młodszy męski głos.

W tym momencie Malfoy'owie stanęli przed drzwiami do salonu i Lucjusz kazał skrzatom otworzyć drzwi.

W pokoju były 3 osoby. Niska kobieta, która była brunetką o włosach do pasa, ubrana w różową suknię balową. Miała na sobie chyba całą swoją biżuterię, gdyż miała kilka naszyjników, oraz kilkanaście bransoletek na rękach. Jej mąż był średniego wzrostu blondynem, ubranym we frak, a na rękawie miał złoty zegarek, z napisem "Roleks" :) Oboje przyglądali się rzeźbie stojącej przy oknie.

Na drugim końcu salonu, obok biblioteczki stał wysoki nastolatek, ubrany w czarną szatę czarodziejską. Choć jeden nie ubrał się jak na bal. Chłopak był brunetem i jego wyraz twarzy mówił "Ja ich nie znam".

-WITAMY-Krzyknęła brunetka.

-Myślałem że to my jesteśmy gospodarzami-Szepnął Draco do Lil, na co ona cicho się zaśmiała.

-Dzień dobry-Przywitali się równocześnie Malfoy'owie, po czym Narcyza zaproponowała "gościom" aby usiedli.

-Nazywam się Lucjusz Malfoy,...-Zaczął Lucjusz.

-... to moja żona Narcyza...-Wskazał na Narcyzę.

-...syn Dracon...-Wskazał na Fretkę.

-...i córka Liliana-Wskazał na Lil.

W tym momencie wg zasad arystokracji powinien odezwać się Pan Henry Vende, czyli głowa rodu.

-Nazywam się Fiodora Vende,...-Powiedziała żona głowy rodu, co wywołało zdziwienie u Malfoy'ów.

-mój mąż Henry-Wskazała na swojego męża, klepiąc go po plecach.

-a to mój synuś Kris-Powiedziała kobieta, wskazując na zawstydzonego chłopaka.

-Synuś? Ile on ma lat? 5?-Parsknął cicho Draco.

Siedzieli chwilę w ciszy, aż Narcyza postanowiła zadać pytanie:

-Kiedy Państwo wyjdą?-Zapytała Narcyza, wskazując na drzwi.

OK, to było inne pytanie.

-Można wiedzieć, czemu zawdzięczamy państwa wizytę?-Zapytała  Narcyza, uśmiechając się sztucznie.

-Jesteśmy od dzisiaj sąsiadami-Powiedziała Fiodora Vende.

-Ratunku-Powiedziała cicho Lil, co wywołało śmiech Draco, który zaczął udawać że kaszle.

-Czym się pan zajmuje?-Zapytał Lucjusz Henry'ego.

Henry spojrzał na swoją żonę, lecz ona tym razem go nie wyręczyła w odpowiedzi.

-Handlujemy mięsem niedaleko Pokątnej. Jakby państwo chcieli, to dam zniżkę-Powiedział mężczyzna.

-Nowobogaccy-Wyszeptał Draco z odrazą.

-Mamo?-Odezwała się Lil.

Narcyza spojrzała na dziewczynę w tym momencie.

-Pozwolisz, że oprowadzimy Krisa po ogrodzie?-Zapytała dziewczyna z uśmiechem, na co Narcyza skinęła głową.

Trójka nastolatków podniosła się i chłopcy ruszyli za Lil do ogrodu.

-Przepraszam za nich-Powiedział cicho Kris.

-Nie wydaje mi się, abym widział cię kiedykolwiek w Hogwarcie-Powiedział Draco.

-Uczyłem się dotychczas w domu, lecz dołączę od Lutego-Odpowiedział chłopak.

-A wy czemu nie jesteście teraz w szkole?-Zapytał Kris.

-Mamy zgodę Dyrektora, aby wrócić dopiero w Lutym-Powiedział  Draco, kończąc temat.

Lil i Draco długo rozmawiali z Krisem i nawet go polubili. Chłopak był zabawny i sympatyczny, lecz jakoś dziwnie patrzył na Draco. Jego wzrok mówił "Schrupię cię" :)

Po godzinie Narcyza zawołała nastolatków, gdyż Kris z rodzicami już mieli wychodzić.

-I jak?-Spytała Narcyza, patrząc na swoje dzieci, po tym jak sąsiedzi wyszli.

-Nawet fajny ten Kris-Powiedziała Lil, a Draco potwierdził.

-Jego rodzice za to są beznadziejni. Co chwile czymś się chwalili, co dla nas jest niczym specjalnym, próbowali się wprosić na obiad...-Zaczął Lucjusz, lecz Narcyza mu przerwała.

-Nie polubiliśmy ich-Powiedziała w skrócie.

-Dodatkowo już dziś chcieli zaręczyć cię z Krisem!!-Warknął Lucjusz, patrząc na swoją córkę.

-On chyba wolałby Draco-Zaśmiała się dziewczyna.

-CO?!!-Krzyknął młody Malfoy. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro