Rozdział 22
Lil spokojnie spała w łóżku, śniąc o swoim wilczku. Akurat gdy wilczek zaczął dla niej wyć, do pokoju wszedł Draco, z szatańskim uśmiechem na ustach.
Draco powoli podszedł do łóżka swojej siostry, wyciągnął różdżkę i szepnął:
-Aquamenti.
Z końca jego różdżki wyleciał strumień zimnej wody, który wylądował na twarzy śpiącej Lil.
-AAA!!-Wrzasnęła dziewczyna, którą zimna kąpiel momentalnie obudziła.
-Pora wstawać-Powiedział Draco, uśmiechając się niewinnie.
-Zabiję!-Krzyknęła Lil, po czym zaczęła gonić uciekającego brata.
Na korytarzu prawie wpadła na swoją mamę.
-Nie biegajcie po domu-Powiedziała spokojnie Narcyza, idąc w stronę jadalni.
-Już nie żyjesz Fretko!-Krzyknęła Lil, doganiając brata.
Draco szybko skręcił do korytarza po lewej, lecz tam wpadł na Lucjusza, który właśnie wychodził ze swojego gabinetu.
-Draconie, czemu biegasz po korytarzu?-Zapytał Lucjusz, przytrzymując syna.
Draco chciał coś powiedzieć, lecz poczuł mocny uścisk na swojej prawej ręce.
-Zemsta będzie słodka-Powiedziała mokra Lil, ciągnąc Draco do swojego pokoju.
Lucjusz tylko się zaśmiał widząc szatański uśmiech Lil i przerażonego Draco, po czym ruszył na śniadanie
Na śniadanie Lil dotarła punktualnie, już ubrana i uczesana. Gdy zajęła miejsce obok ojca, ten zapytał:
-Gdzie Draco?
-Zaraz przyjdzie-Powiedziała Lil spokojnie, zerkając na drzwi.
Po chwili do salonu wszedł chłopak o różowych włosach, z mocnym makijażem na twarzy, oraz miną "Zabijcie mnie".
Lucjusz i Narcyza spojrzeli na siebie, po czym parsknęli śmiechem.
-Bardzo śmieszne-Powiedział obrażony Draco, siadając obok mamy.
-Czemu się tego nie pozbyłeś?-Zapytał Lucjusz, na co Lil parsknęła śmiechem.
-Nie schodzi-Warknął Draco, posyłając siostrze spojrzenie bazyliszka.
W tym momencie usłyszeli gong.
Po chwili w salonie aportował się skrzat.
-Pan Henry Vende, wraz z żoną i synem-Powiedział skrzat, czekając na rozkazy.
-Kto to jest?-Spytała Lil, patrząc na ojca. Lucjusz chwilę myślał, po czym wzruszył ramionami.
-Ja też go nie znam-Powiedziała Narcyza.
-W dodatku przeszli bez zapowiedzi-Powiedział Draco, kręcąc głową.
-Czy Szalik ma ich wpuścić?-Zapytał cicho skrzat, gdy zapadła cisza.
-Wpuść i niech poczekają w salonie-Powiedziała Narcyza.
Skrzat skłonił się i zniknął.
Podczas gdy Malfoy'owie jedli śniadanie, słychać było kroki oraz:
-ALE CHATA!!!-Wrzasnął jakiś mężczyzna.
-ZACHOWUJ SIĘ!!!-Odkrzyknęła jakaś kobieta.
-Co za wieśniacy-Skomentował cicho Draco.
-MYŚLICIE ŻE TO PRAWDZIWE MARMURY?!!-Krzyknął znów mężczyzna.
-Może jednak ich wyrzucimy?-Spytał Draco, patrząc na swoich rodziców.
-Już im pozwoliliśmy wejść-Odpowiedziała Narcyza.
-Kończmy już lepiej to śniadanie i chodźmy do nich-Powiedział Lucjusz, na co wszyscy wstali i ruszyli do wyjścia. Lil zlitowała się i odczarowała po drodze brata.
-KTOŚ IDZIE!!!-Krzyknęła znów ta kobieta, lecz chyba trochę ciszej.
-Wiecie że oni was pewnie słyszą?-Spytał jakiś młodszy męski głos.
W tym momencie Malfoy'owie stanęli przed drzwiami do salonu i Lucjusz kazał skrzatom otworzyć drzwi.
W pokoju były 3 osoby. Niska kobieta, która była brunetką o włosach do pasa, ubrana w różową suknię balową. Miała na sobie chyba całą swoją biżuterię, gdyż miała kilka naszyjników, oraz kilkanaście bransoletek na rękach. Jej mąż był średniego wzrostu blondynem, ubranym we frak, a na rękawie miał złoty zegarek, z napisem "Roleks" :) Oboje przyglądali się rzeźbie stojącej przy oknie.
Na drugim końcu salonu, obok biblioteczki stał wysoki nastolatek, ubrany w czarną szatę czarodziejską. Choć jeden nie ubrał się jak na bal. Chłopak był brunetem i jego wyraz twarzy mówił "Ja ich nie znam".
-WITAMY-Krzyknęła brunetka.
-Myślałem że to my jesteśmy gospodarzami-Szepnął Draco do Lil, na co ona cicho się zaśmiała.
-Dzień dobry-Przywitali się równocześnie Malfoy'owie, po czym Narcyza zaproponowała "gościom" aby usiedli.
-Nazywam się Lucjusz Malfoy,...-Zaczął Lucjusz.
-... to moja żona Narcyza...-Wskazał na Narcyzę.
-...syn Dracon...-Wskazał na Fretkę.
-...i córka Liliana-Wskazał na Lil.
W tym momencie wg zasad arystokracji powinien odezwać się Pan Henry Vende, czyli głowa rodu.
-Nazywam się Fiodora Vende,...-Powiedziała żona głowy rodu, co wywołało zdziwienie u Malfoy'ów.
-mój mąż Henry-Wskazała na swojego męża, klepiąc go po plecach.
-a to mój synuś Kris-Powiedziała kobieta, wskazując na zawstydzonego chłopaka.
-Synuś? Ile on ma lat? 5?-Parsknął cicho Draco.
Siedzieli chwilę w ciszy, aż Narcyza postanowiła zadać pytanie:
-Kiedy Państwo wyjdą?-Zapytała Narcyza, wskazując na drzwi.
OK, to było inne pytanie.
-Można wiedzieć, czemu zawdzięczamy państwa wizytę?-Zapytała Narcyza, uśmiechając się sztucznie.
-Jesteśmy od dzisiaj sąsiadami-Powiedziała Fiodora Vende.
-Ratunku-Powiedziała cicho Lil, co wywołało śmiech Draco, który zaczął udawać że kaszle.
-Czym się pan zajmuje?-Zapytał Lucjusz Henry'ego.
Henry spojrzał na swoją żonę, lecz ona tym razem go nie wyręczyła w odpowiedzi.
-Handlujemy mięsem niedaleko Pokątnej. Jakby państwo chcieli, to dam zniżkę-Powiedział mężczyzna.
-Nowobogaccy-Wyszeptał Draco z odrazą.
-Mamo?-Odezwała się Lil.
Narcyza spojrzała na dziewczynę w tym momencie.
-Pozwolisz, że oprowadzimy Krisa po ogrodzie?-Zapytała dziewczyna z uśmiechem, na co Narcyza skinęła głową.
Trójka nastolatków podniosła się i chłopcy ruszyli za Lil do ogrodu.
-Przepraszam za nich-Powiedział cicho Kris.
-Nie wydaje mi się, abym widział cię kiedykolwiek w Hogwarcie-Powiedział Draco.
-Uczyłem się dotychczas w domu, lecz dołączę od Lutego-Odpowiedział chłopak.
-A wy czemu nie jesteście teraz w szkole?-Zapytał Kris.
-Mamy zgodę Dyrektora, aby wrócić dopiero w Lutym-Powiedział Draco, kończąc temat.
Lil i Draco długo rozmawiali z Krisem i nawet go polubili. Chłopak był zabawny i sympatyczny, lecz jakoś dziwnie patrzył na Draco. Jego wzrok mówił "Schrupię cię" :)
Po godzinie Narcyza zawołała nastolatków, gdyż Kris z rodzicami już mieli wychodzić.
-I jak?-Spytała Narcyza, patrząc na swoje dzieci, po tym jak sąsiedzi wyszli.
-Nawet fajny ten Kris-Powiedziała Lil, a Draco potwierdził.
-Jego rodzice za to są beznadziejni. Co chwile czymś się chwalili, co dla nas jest niczym specjalnym, próbowali się wprosić na obiad...-Zaczął Lucjusz, lecz Narcyza mu przerwała.
-Nie polubiliśmy ich-Powiedziała w skrócie.
-Dodatkowo już dziś chcieli zaręczyć cię z Krisem!!-Warknął Lucjusz, patrząc na swoją córkę.
-On chyba wolałby Draco-Zaśmiała się dziewczyna.
-CO?!!-Krzyknął młody Malfoy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro