Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Głupia ropucha

Lekcje OPCM były jeszcze większy koszmarem, niż zakładali. Naprawdę ani razu nie użyli różdżek i ciągle przepisywali tekst ze książek.

-Jak to ma nam niby pomóc-spytał się Cedric swojej dziewczyny.

-NIE ROZMAWIAĆ-wykrzyknęła Ropucha-Umbridge. Już chciała dać im szlaban, gdy zadzwonił dzwonek. 

Uczniowie szybko wybiegli z sali na korytarz. Lil szła za ręką ze swoim chłopakiem, gdy ten pociągnął ją pod ścianę i łapiąc w pasie, zaczął całować. Mogliby tak długo, lecz Ropucha znów im przerwała.

-PANNO MALFOY! Co to za zachowanie na korytarzu. Powinna pani się lepiej prowadzić. Szlaban!-krzyczała Umbridge, ignorując obecność Cedrica.

Lil musiała niestety spędzić wieczór na szlabanie. Weszła po otrzymaniu zaproszenia, do gabinetu "nauczycielki" i zajęła wskazane miejsce.

-Dzisiaj sobie trochę popiszesz. Mam nadzieję że to przypomni ci, jak powinnaś się zachowywać-powiedziała wstrętna baba. 

Lil już sięgała po swoje pióro, gdy ta znów się odezwała.

-Nie, nie. Ja mam dla ciebie pióro-powiedziała Umbridge i zaczęła grzebać w szafie.

*Dlaczego nie mogę używać własnego pióra?-zastanawiała się nerwowo Lil.

*Ojciec zawsze mówił, aby uważać, co się bierze do ręki-myślała gdy Ropucha położyła na jej biurku Czarne Pióro.

*Ja skądś znam te pióro-Myślała Lil, bojąc się wsiąść pióro do ręki. Po chwili sobie przypomniała. Ojciec kiedyś kazał jej czytać księgę o rzeczach, których nigdy nie powinno się brać do ręki.

*W życiu nie użyje tego pióra!!!!-pomyślała wściekła. Te pióro było zakazane i za samo posiadanie groziło 10 lat Azkabanu.

-Proszę pisać "Będę się zachowywała jak Dama, a nie zwykła ulicznica"-powiedziała różowa Ropucha.

*Co mam teraz zrobić?-myślała przerażona Lil. Nagle postanowiła że musi szybko zabrać te pióro do Opiekuna swego domu. Tak też zrobiła. Mimo krzyków Ropuchy, wybiegła z jej gabinetu lewitując pióro w stronę gabinetu Profesora Snape'a. Już po chwili wpadła bez pukania, słysząc jak Ropucha biegnie za nią

-Panna Malfoy?-zdziwił się Snape, który siedział za biurkiem.

-Profesorze, Pani Ubridge dała mi szlaban i...-nie dokończyła, gdyż Snape jej przerwał.

-Powinna Pani nie doprowadzać do sytuacji, za które dostaje się...-zaczął Snape, lecz nagle wykrzyknął-Skąd ma Pani to pióro???-dopiero teraz je zauważył.

-Właśnie nim kazała mi pisać-wykrzyknęła, gdy drzwi zaczęły się otwierać i wpadła zdyszana Umbrige.

-Profesorze Snape-zaczęła swoim zbyt słodkim głosem-Ta uczennica uciekła...-nie zdążyła dokończyć, gdyż Snape obezwładnił ją zaklęciem i powiedział do Lil-Proszę natychmiast pójść po Dyrektora i twojego brata.

Lil zgodnie z prośbą, sprowadziła do gabinetu Dyrektora, którego już poinformowała o co chodzi oraz swojego brata, który nic nie wiedział.

W gabinecie oprócz Snape'a i Umbridge, był także wściekły Lucjusz Malfoy, który szybko dopadł swoją córkę i zaczął oglądać jej dłonie.

-Nie zdążyła-odpowiedziała Lil, która zaczęła płakać. Na co jej ojciec ją przytulił.

Sprawa skończyła się wydaleniem Umbridge z Hogwartu i Ministerstwa oraz dzięki interwencji Lucjusza, 20 latami w Azkabanie.  

Lil od czasu szlabanu stała się inną osobą. Bała się zostawać sama i budziła się w nocy z krzykiem. Wystarczyło żeby ktoś krzyknął, a ona dostawała jakiegoś ataku nerwowego i zaczynała się cała trząść. Jedynymi osobami które mogły ją dotknąć, były: Ced, Draco i jej rodzice. Pozostali byli traktowani jak zagrożenie. 

Wszyscy bardzo martwili się o Lil, a jej mama nie mogła spać po nocach, myśląc jak jej pomóc. Pewnego dnia wpadła na pomysł i czekała tylko na powrót córki, na święta.

Święta w Malfoy Manor.

Właśnie jedli kolację wigilijną. Trwało to dłużej, gdyż skrzaty musiały wszędzie chodzić pieszo, a nie teleportować się. Gdy po raz pierwszy od jej przyjazdu jakiś skrzat się teleportował, Lil wpadła w histerię i nie puszczała Ojca przez godzinę, który ją delikatnie uspokajał. Gdy zjedli kolacje chcieli zabrać się za prezenty. Lil jednak nie była taka pewna, czy na pewno chce je otwierać.

-Mmmammo?-spytała Mamę, a ta przytaknęła i zaczęła otwierać jej prezenty oraz  sprawdzać je zaklęciami.

*Biedna Lil-pomyślał Draco, patrząc na siostrę, która ostrożnie brała każdy prezent od Mamy.

-Lil, mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent-powiedziała Mama i po chwili Lucjusz, który nie wiadomo kiedy wyszedł, wrócił z koszykiem. W środku był biały szczeniaczek.

-Jaki słodki-powiedziała radosna Lil i wzięła szczeniaka na ręce. Od tej chwili powoli wracała do siebie, dzięki szczeniaczkowi. Lucky towarzyszył jej na każdym kroku, a inni mogli już spokojnie przytulać dziewczynę i mówić głośniej. 

Wszystko wróciło do normy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro