Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pomoc od tej pchły?!

Krzyki oszołomionych przechodniów i klaksony pojazdów roznosiły się falą po Ikebukuro. Jednak mało obchodziły one dwóch dorosłych, lecz nadal zachowujących się jak dzieci, mężczyzn. Blondyn, mimo swoich wcześniejszych obietnic, że nie będzie już walczył z informatorem, by nie wyrządzić krzywdy mieszkańcom, rzucał automatami i śmietnikami na prawo i lewo. Wspomniany wcześniej brunet, zwinnie ich unikał, przez co najczęściej trafiały one w samochody lub okna budynków.

Niedługo po rozpoczęciu pościgu, do uszu barmana doszedł odgłos syreny policyjnej. Zdrowy rozsądek walczył z rządzą mordu, szczególnie jednej małej pchły. Niestety, zwierzęcy instynkt zwyciężył i nie przejmując się konsekwencjami, jakie mogą go spotkać, nadal biegł, ile siły miał w nogach za Izayą.

—Już się zmęczyłeś, Shizuś?— krzyknął do niego, niewiadomo czym rozbawiony informator, widząc, że Shizuo zaczął zwalniać- Chcesz zrobić przerwę?

—Nie, dopóki nie ukręce Ci tego cholernego karku!—nie wiedział czy to magia czy tajemniczy duszek, sprawiał, że jego okulary nadal tkwiły na jego nosie—Choć tu, ty mały-

—Po co ta agresja, Shizuś?!—zaśmiał się czerwonooki, przeskakując z dachu budynku na inny. Ciągłymi krzykami zdzierali sobie gardła, byleby druga ze stron usłyszała co mają do powiedzenia.

Minuty mijały, a nieuzasadniona złość blondyna ani trochę nie malała. Oczywiście, z czasem chłopcy zmęczyli się, zwalniając trochę tempo pościgu. Druga część walki opierała się głównie na przeróżnych wiązankach, rzucanych w stronę wroga.

Mimo szerokiego uśmiechu, jaki widniał na twarzy bruneta, Izaya bał się. Tak cholernie bał się, że bestia w końcu go dogoni, spełniając swoje marzenie i odbierając mu życie. Nie umiał przewidzieć jego ruchów, co jeszcze bardziej podsycało niepokój.

Nagle jakby wszystko się zatrzymało. Znak drogowy zawisł w powietrzu, samochody gwałtownie zachamowały, a nogi Shizuo odmawiały posłuszeństwa, nie chcąc wykonać ani jednego kroku.

Czuli się jakby coś ich krępowało, powoli zaciskając się na ich ciele. Krzyki nadal wylatywały z ust blondyna, jednak po za nimi, nie mógł zrobić żadnej krzywdy informatorowi.

Oglądał jak Izaya szamocze się, próbując wydostać się spod macek czarnego potwora, jednak ten był silniejszy. Nagle scenę tą zasłoniła mu, również odziana w czerń, kobieca postać i przyciągającym uwagę, żółtym kasku motocyklowym.

"Coś ty robisz, Shizuo?!" — ciemne literki pojawiły się na ekranie smartfona, a kobieta wbiła w blondyna "wzrok", jakby oczekując jakiś wyjaśnień—"Miałeś być u Shinry półtorej godziny temu!"

Nagle, jakby ktoś oblał Shizuo kubłem zimnej wody, otrząsnął się z destrukcyjnego szału, wracając na ziemię. Wytrzeszczył oczy, wybijając wzrok znad fioletowych okularów na bezgłową przyjaciółkę.

—O cholera... —mruknął pod nosem — Zupełnie zapomniałem, przepraszam Celty.

"Ale by znowu gonić się z Oriharą to masz czas!"—pisała w zastraszającym tempie, wywołując u mężczyzny jeszcze większe poczucie winy.

—To on zaczął!—próbował usprawiedliwić swoją chęć mordu na Izayi.

—Ja?! A kto niby nagle rzucił jakimś śmietnikiem, krzycząc, że mam umrzeć?!—głos informatora ponownie przyciągnął uwagę Shizuo. Chłopak nadal szamotał się w czarnej mazi i, jak bylo widać, podsłuchiwał rozmowę przyjaciół.

—Sprowokowałeś mnie!

"Jak dzieci..."—pomyślała dzirwczyna, z zażenowaniem kręcąc kaskiem.

"Shizuo, jedziemy" —postawiła tekst pod nos blondyna, w końcu uwalniając go z czarnego dymu. Niestety, Izaya nie doświadczył takiej pomocy, nadal pozostając uwięzionym.

—A-a ja?! —jednak nie otrzymał odpowiedzi, widząc jedynie plecy barmana, który oddalał się na motorze razem z Sturluson.

~~~

—No w końcu!—krzyk powitał Heiwajime, tuż po przekroczeniu progu mieszkania podziemnego doktora— Shizuo!

—Cześć Shinra—blondyn kiwną głową do przyjaciela, zaraz po tym zdejmując przeciwsłoneczne okulary- Przepraszam, że tyle się spóźniłem, coś mnie zatrzymało.

—Czy tym "czymś" jest nasz kochany informator? —w Shizuo zaczęła wrzeć krew, na samą wzmiankę o Izayi. Shinra zachichotał, widząc złość zbierającą się na twarzy blondyna.
Doktor wiedział, jak drażliwy jest dla byłego barmana temat czerwonookiego, ale i tak kochał go poruszać i denerwować Shizuo.

Nie kontynuując rozmowy, przeszli do salonu, gdzie już czekała Celty, kończąc szykowanie stołu. W całym mieszkaniu roznosiły się zapachy potraw, których blondyn nie jadł od lat.

Jednak coś mu nie pasowało. Zaproszenia na obiad dostawał od Shinry tylko w wyjątkowych przypadkach, najczęściej, gdy doktor coś od niego chciał. Najczęściej wtedy Celty przygotowywała coś małego, po czym wychodziła z domu, nie chcąc mieć z tym nic wspólnego. Tym razem, jednak kobieta starała się jak nigdy i nic nie wskazywało na to, że miała zamiar ich opuścić.

Uważnie obserwując kochanków, Shizuo usiadł do stołu, naprzeciwko okularnika. Niedługo po tym przyszła do nich Dullahan, również siadając razem z nimi. Stół wręcz ociekał jedzeniem, zaczynając od misek z miso, poprzez tacki sushi i kończąc na ogromnym hotpotcie.

—Smacznego!—krzyknął Shinra, nie wytrzymując czekania na zaczęcie posiłku. Wszyscy, oprócz Celty, wzięli do rąk pałeczki, gdy tak jadła obiad przy pomocy czarnego dymu.

—A więc, Shizuo, —zaczął doktor, a ziarenka ryżu wylatywały z jego ust z każdym kolejnym słowem—co tam u Ciebie?

Blondyn zmarszczył brwi, uważnie przpatrując się szatynowi. Mimo, że byli w dość dobrych stosunkach, nie byli aż tak blisko, by pytać o swoje życie, bez konkretnego powodu.

—Przejdź do sedna, Shinra—Celty przeszedł dreszcz na dźwięk chłodnego tonu jej przyjaciela—Wiem, że nie jestem tu tylko po to, żeby zjeść z wami obiad.

Właściciele domu wymienili nerwowe spojrzenie, jakby niemo kłócą się, kto zacznie rozmowę. Widział, jak kobieta kopie swojego chłopaka pod stołem, by Shizuo tego nie zauważył.

—No to c-chodzi, że ten...— Kishitani nagle zaczął się jąkać, w zupełności unikając kontaktu wzrokowego z barmanem—Wiem, że będzie to trudne, ale może tak byś spróbował... Znaczy ja Ci nie każe! T-to zależy od Ciebie!

Bezgłowa uderzyła dłonią o żółty kask, słysząc wypowiedź doktora. Swoim dymem zamknęła mu usta, ratując jego honor. Shizuo obserwował całą sytuację, z każdą sekundą coraz mniej rozumiejąc.

"Shizuo, mamy do Ciebie prośbę" — Celty wyręczyła okularnika, sama podejmując się próby rozmowy z blondynem—"W Ikebukuro działa sprzedaż ludzi, a niewinni mieszkańcy zostają porywani przez gangi. Myślałam, że sama dam sobie z nimi radę, ale się przeliczyłam. Dlatego też, poprosiłam o pomoc Izaye-"

—Że co?!—Shizuo poderwał się od stołu, przerywając kobiecie— Poprosiłaś o pomoc Iza-!?

"Dasz mi dokończyć?!"— bezgłowa również wstała, a w głowie Shinry już układał się plan ucieczki— "Poprosiłam go, bo wiem, że on sobie poradzi."

—Ehh!—prychnął, ciężko opadając na krzesło— To co chcecie ode mnie?

"Dałam mu tydzień na znalezienie ich, więc prosiłabym Cię, żebyś do piątku nic mu nie zrobił. Żadnych bójek czy zaczepek."— barman powoli czytał każde słowo— "Powiem mu, żeby nie wychodził Ci w drogę, może będzie Ci łatwiej się powstrzymać"

W mieszkaniu nastała cisza. Odpowiedź była tylko jedna, w końcu Celty była jego przyjaciółką, więc nie wypadało mu się nie zgodzić. Jednak wiedział ile będzie go kosztowało powstrzymanie się od walki i czy w ogóle mu się uda.

—Dobrze—westchnął, czując na sobie wnikliwy wzrok obu przyjaciół— Postaram się nic mu nie zrobić.

—Uff!—Shinra głośno sapnął, jakby dopiero wtedy zaczynając oddychać— Już się bałem, że dostaniemy stołem czy jakimś garnkiem.

____

yeyey jest rozdział!

mega dziękuję za 400 obserwatorów, nadal nie mogę uwierzyć

i ps. prolog został trochę zmieniony, polecam sprawdzić c;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro