Rozdział 12
Obudziłam się o 2 w nocy, właściwie to nie wiem dlaczego i nie wiem gdzie jest James.
Wszystko było na swoim miejscu, tylko jedno się zmieniło. Miałam żelki i tampony na stole..ughh jakie to zawstydzające dla mnie
- James?- spytałam cicho a potem spytałam głośniej- James!?
- Śpij- powiedział, odwróciłam się gwałtownie w stronę głosu i przewróciłam się na moje dupsko
Usunę ten dywan stąd! Pierdzielony sierściuch..
- Nic ci nie jest?- podszedł do mnie i jednym ruchem postawił do pionu
-Nie. Gdzie ty byłeś?- spytałam zła
- Spotkałem kogoś, musieliśmy coś wyjaśnić i tyle- mruknął bez większego zastanowienia
- Kogo spotkałeś?
- Nikogo ważnego..przynajmniej dla ciebie
Zmrużyłam oczy i patrzyłam na niego by zmiękł i powiedział prawdę, ale ni chuja nie da się go namówić spojrzeniem
- James Wood.- mruknęłam cicho- powiedz z kim się widziałeś
- Z agentem
- Ach tak?
- Tak- wypiął pierś dumny z siebie
- Po pierwsze.. twoje nazwisko śmieszy mnie bardziej niż moje..po drugie dowiem się z kim naprawdę się wodziałeś, po trzecie mnie się nie okłamuje, po czwarte ostatni raz wracasz późno bez zapowiedzi, po piąte nie kupuj mi tamponów, potrafię sama o siebie zadbać
- Dobra daj mi spokój- warknął i poszedł na górę
Okejj... spodziewałam się innej reakcji, jakiegoś wyparcia czy coś a on zachował się jak dziecko z podstawówki
- Ojj dam ci spokój.. taki spokój że nie pamiętasz czarny małpiszonie - warknęłam cicho
*******
Noc spędziłam na kanapie w salonie, nawet nie wiem jakim prawem. Powinnam jego wygnać na kanape a sama wygodnie spać w ciepłym łóżku, głupia ja
W kuchni zrobiłam kakao i sałatkę na śniadanie. Usiadłam do stołu powoli jedząc przygotowane jedzenie.
Nagle przede mną zjawił się James. Spojrzałam na niego z kpiącym uśmiechem dalej przeżuwając sałatę.
Mężczyzna usiadł naprzeciw mnie patrząc się na mnie jak na jakąś nienormalną
- Gdzie moje śniadanie?- spytał
- A rączki bozia dała?
- Co mam ręce zjeść?- spytał jak idiota
-Dać ci sól?- skoro chce się bawić jak idiota to prosze bardzo- Wiesz.. będziesz miał słone paluszki- prychnęłam
-Dobra, pojadę gdzieś na miasto zjeść śniadanie- powiedział zdenerwowany i z trzaskiem drzwi wyszedł z mojego domu
Potem było słychać już tylko silnik Mercedesa i pisk kół. A później go już nie było
Zadowolona poszłam do sypialni i ubrałam się w bordowy pół golf z czarnymi rurkami. Na nogi założyłam trampki i wyszłam z domu.
Poszłam do garażu i wsiadłam do mojego auta i wyjechałam na podjazd
Swoją drogą.. przydałoby się je zmienić
- Hulk!- krzyknęłam gdy weszłam spowrotem do domu, do ręki wzięłam jego nową obrożę i mocną skórzaną smycz.
Gdy labrador zbiegł po schodach założyłam mu obroże i smycz po czym kazałam wskakiwać do auta na tylne siedzenia.
Odpaliłam silnik po czym ruszyłam w stronę willi gangu.
Wcale nie chce zobaczyć gdzie jest James..nie obchodzi mnie to
Strażnicy przy bramie rozpoznali mnie i wpuścili za bramę. Złapałam smycz psa i weszłam do willi..
- Jest tu ktokolwiek?!- krzyknęłam z uśmiechem
Nagle na korytarzu zjawiła się Marie, Rhys i Luca. Uśmiechnęłam się i spuściłam psa ze smyczy
- Jak leci?- spytałam wesoło, ale gdy zobaczyłam ich miny wywnioskowałam, że coś jest nie tak
- Nie słyszałaś?
- O czym?
- Wrócili....
*******************\\\
Mam nadzieję że rozdział się spodoba.. wiem trochę puźno, ale lepiej późno niż wcale..c'nie?
Miałam dzisiaj trochę dziwnych problemów, to dlatego tak późno...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro