Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15








-Isabelle masz jak się dostać do pracy dzisiaj?- zagryzłam wargę patrząc na znaczek trybu głośnowómiącego
- Mogę się przejść to nie jest tak daleko jak się może wydawać- powiedziała
- Dobrze, do zobaczenia jutro rano

Rozłączyłam się i zeszłam po schodach na dół. Nie miałam ochoty na nic, najlepiej uciekłabym z tego kraju i urwała kontakty ze wszystkimi tutaj, ale jeśli bym to zrobiła pokazałabym, że jestem słaba a to gówno prawda

- Mówisz sama do siebie?- przerażona obróciłam się szybko w stronę kanapy, gdzie siedział James z głową na oparciu

- Niekontroluje czy myśle, czy mówię. Jestem zdenerwowana

- Myślisz, że mogliby Cię zabić?

- To twoi rodzice a ty to mówisz z niesamowitą lekkością, jakbyś był o czymś przekonany- zmrużyłam oczy podchodząc do niego- A może ty wiesz dużo więcej niż mi się wydaje co?

- Jesteś mądra rybko, ale ci nic nie powiem- podniosłam do góry brwi w niedowierzaniu

- Ty chuluju! Jak możesz wiedzieć więcej i mi nie powiedzieć?!

- Dowiesz się w sobotę.

- Sobota..- zamyśliłam się- Spotkanie z twoimi morder..rodzicami- chrząknęłam

- Ii?

- Moje urodziny. Dlatego tym bardziej nie chce ich spotkać po raz drugi. Nie mam zamiaru umrzeć w swoje urodziny, chociaż...przyznaje to byłoby fajne. Wiesz takie okrągłe latka.

- Nie zabiją cię- zaśmiał się dziwnie patrząc na swoje ręce- Dlaczego nie poszłaś dzisiaj do pracy?

- Chce odpocząć od soboty- rzuciłam

- A wczoraj?Nie widziałaś mnie, więc mogłaś odpoczywać ile dusza zapragnie

- Nie mów jak stary dziad- westchnęłam

- Kupiłem dom dla nas. Wiem, że mieliśmy go najpierw obejrzeć ale od początku wiedziałem że go będziesz chciała. Nie chciałem dłużej czekać

- Miła wiadomość. Zakupy przez neta czy jedziemy do sklepu?- spytałam

- Wolę do sklepu, mamy cały dzień a tam zjemy coś i napijemy się dobrej kawy

- A ja złą robie?-spytałam wchodząc na góre by się przebrać

- Wyśmienitą

- No ja myślę

Wzięłam do ręki czarną koszule i granatowe spodnie. Włożyłam koszule do spodni, założyłam białe buty i jeansową katanę na górę. Gotowa zbiegłam na dół wywijając prawie orła, dzięki bogu James złapał latającą świnie..

-Możesz tak więcej razy wpadać w moje ramiona- powiedział teatralnie odchylając głowę w bok

- By ci ręce oderwać?- prychnęłam i wyszłam z domu.

Wsiadłam do auta w tym samym momencie co James i obok przywaliliśmy w swoje głowy

- Patrz idioto, gdzie łeb trzymasz- warknęłam zapinając pasy

- Kto z naszej dwójki jest idiotą ha?- spytał wyzywająco

- A jak cie przed chwilą nazwałam?

- Noo.. idiotą- mruknął ciszej

- Noo i masz odpowiedź

- Moge ci zadać pytanie?

- Już zadałeś- odwróciłam głowę w stronę szyby i wgłębiłam się w siedzenie

- Tylko mi nie zaśnij

- Dlaczego?

- Bo ludzie z innych aut pomyślą, że wziąłem zdechłą fokę z pląży

- A wiesz, że jeszcze bardziej są zdziwieni gdy widzą takiego wielbłąda jak ty za kierownicą?- zaśmiałam się wrednie

####################

HEJ WSZYSTKIM!

Mam prośbę do was....

Nie proście mnie o rozdziały. Też mam ferie, nie ma mnie w Polsce i też nie mam tyle czasu jak tam.

Myślicie, że wydałam kilka tysięcy złoty na bilety do Korei by teraz pisać tutaj rozdziały zamiast się cieszyć widokiem i próbować zupy z krwi?

POZDROWIONKA!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro