Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12







Obudziłam się o 2 w nocy, właściwie to nie wiem dlaczego i nie wiem gdzie jest James.
Wszystko było na swoim miejscu, tylko jedno się zmieniło. Miałam żelki i tampony na stole..ughh jakie to zawstydzające dla mnie

- James?- spytałam cicho a potem spytałam głośniej- James!?

- Śpij- powiedział, odwróciłam się gwałtownie w stronę głosu i przewróciłam się na moje dupsko

Usunę ten dywan stąd! Pierdzielony sierściuch..

- Nic ci nie jest?- podszedł do mnie i jednym ruchem postawił do pionu

-Nie. Gdzie ty byłeś?- spytałam zła

- Spotkałem kogoś, musieliśmy coś wyjaśnić i tyle- mruknął bez większego zastanowienia

- Kogo spotkałeś?

- Nikogo ważnego..przynajmniej dla ciebie

Zmrużyłam oczy i patrzyłam na niego by zmiękł i powiedział prawdę, ale ni chuja nie da się go namówić spojrzeniem

- James Wood.- mruknęłam cicho- powiedz z kim się widziałeś

- Z agentem

- Ach tak?

- Tak- wypiął pierś dumny z siebie

- Po pierwsze.. twoje nazwisko śmieszy mnie bardziej niż moje..po drugie dowiem się z kim naprawdę się wodziałeś, po trzecie mnie się nie okłamuje, po czwarte ostatni raz wracasz późno bez zapowiedzi, po piąte nie kupuj mi tamponów, potrafię sama o siebie zadbać

- Dobra daj mi spokój- warknął i poszedł na górę

Okejj... spodziewałam się innej reakcji, jakiegoś wyparcia czy coś a on zachował się jak dziecko z podstawówki

- Ojj dam ci spokój.. taki spokój że nie pamiętasz czarny małpiszonie - warknęłam cicho

*******

Noc spędziłam na kanapie w salonie, nawet nie wiem jakim prawem. Powinnam jego wygnać na kanape a sama wygodnie spać w ciepłym łóżku, głupia ja
W kuchni zrobiłam kakao i sałatkę na śniadanie. Usiadłam do stołu powoli jedząc przygotowane jedzenie.
Nagle przede mną zjawił się James. Spojrzałam na niego z kpiącym uśmiechem dalej przeżuwając sałatę.
Mężczyzna usiadł naprzeciw mnie patrząc się na mnie jak na jakąś nienormalną

- Gdzie moje śniadanie?- spytał

- A rączki bozia dała?

- Co mam ręce zjeść?- spytał jak idiota

-Dać ci sól?- skoro chce się bawić jak idiota to prosze bardzo- Wiesz.. będziesz miał słone paluszki- prychnęłam

-Dobra, pojadę gdzieś na miasto zjeść śniadanie- powiedział zdenerwowany i z trzaskiem drzwi wyszedł z mojego domu

Potem było słychać już tylko silnik Mercedesa i pisk kół. A później go już nie było
Zadowolona poszłam do sypialni i ubrałam się w bordowy pół golf z czarnymi rurkami. Na nogi założyłam trampki i wyszłam z domu.
Poszłam do garażu i wsiadłam do mojego auta i wyjechałam na podjazd

Swoją drogą.. przydałoby się je zmienić

- Hulk!- krzyknęłam gdy weszłam spowrotem do domu, do ręki wzięłam jego nową obrożę i mocną skórzaną smycz.

Gdy labrador zbiegł po schodach założyłam mu obroże i smycz po czym kazałam wskakiwać do auta na tylne siedzenia.

Odpaliłam silnik po czym ruszyłam w stronę willi gangu.

Wcale nie chce zobaczyć gdzie jest James..nie obchodzi mnie to

Strażnicy przy bramie rozpoznali mnie i wpuścili za bramę. Złapałam smycz psa i weszłam do willi..

- Jest tu ktokolwiek?!- krzyknęłam z uśmiechem

Nagle na korytarzu zjawiła się Marie, Rhys i Luca. Uśmiechnęłam się i spuściłam psa ze smyczy

- Jak leci?- spytałam wesoło, ale gdy zobaczyłam ich miny wywnioskowałam, że coś jest nie tak

- Nie słyszałaś?

- O czym?

- Wrócili....

*******************\\\

Mam nadzieję że rozdział się spodoba.. wiem trochę puźno, ale lepiej późno niż wcale..c'nie?


Miałam dzisiaj trochę dziwnych problemów, to dlatego tak późno...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro