Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

93


Siedziałam na kanapie dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi.

Spojrzałam przez okno w kuchni kto to i z niechęcią stwierdziłam że to Wood. Znowu....

Otworzyłam szeroko drzwi a chłopak sam wszedł do środka.

- Po co tu znowu jesteś?-spytałam

- Chce ci coś wyjaśnić- przetarł twarz dłonią po czym spojrzałam na mnie

- Słucham- powiedziałam poważnie

- Wtedy...gdy, no wiesz gdy....- nie mógł się wysłowić

- No tak, wtedy...Coś jeszcze chcesz dodać?

- Chce byś wiedziała że to nie byłem ja. To nie moje słowa...

- Chyba sie naćpałeś

- Wtedy tak, byłem naćpany- spuścił głowę

Otworzyłam szeroko oczy i z niedowierzaniem gapiłam się w chłopaka.

- W co ty grasz?-spytałam go

- W nic. Siłą sie zmusiłem by tu wrócić i ci wytłumaczyć że wtedy mówiłem same debilizmy, byłem naćpany, wcale nie chciałem nas skreślić i tak cie obrażać

- Wiesz co? Siłą to ja sie zmuszam by ci nie wyjebać- powiedziałam z zaciśniętymi zębamy

- Jutro jest zebranie gangu. Bądź na nim kochanie- powiedział i wyszedł

- Nie jestem twoim kochaniem!!- krzyknęłam za nim



       
                             ****



Następnego dnia poszłam na te zebranie ale tylko po to by zobaczyć co może chcieć Wood.

Siedziałam przy stole gdzie zwykle zbierali się wszyscy i czekałam na nich. Nagle drzwi się otworzyły a przez nie wszedli najważniejsi z gangu.

Mój brat przybrał uśmiech na usta ale mi wcale nie uśmiechało się być tutaj.

Ludzie mnie witali a ja tylko kiwałam głową.

- Witam wszystkich- na środku stanął James ubrany w czarny garnitur.

Włosy może i były w tym nieziemskim nieładzie ale to właśnie było niesamowite. On wyglądał w tym momencie jak grecki bóg.

- Wszyscy chyba wiemy po co tutaj się znaleźliśmy- wtedy spojrzał na mnie- Chce opuścić gang- powiedział.

Wszyscy się oburzyli i zaczęli wykłócać.  Miałam dosyć więc z całej siły przypierdoliłam dłońmi o stół

- Zamknąć te pierdolone ryje!- wydarłam się tak mocno jak tylko potrafiłam-Od razu lepiej-uśmiechnęłam się sztucznie

- Stary, myślisz że odejście z gangu będzie rozwiązaniem?-spytał Brad

- Nie, ale będzie bardziej bezpiecznie dla Lily- powiedział


- Czekaj, czekaj... O czym ty teraz pierdolisz kochanie?-spytałam ironiczno-sarkastycznym  tonem


- Pracujesz w twoim domu. Każdy bandyta kojarzy cie ze mną. Mam wrogów,oni chcą cie zabić. Odchodząc moge cie pilnować dzień i noc- gapiłam sie na niego a potem zaczęłam sie śmiać


- Bo sory chuje ale że chronić mnie?- napad śmiechu- To ja spierdoliłam z więzienia, to ja zabijałam ludzi, czasem nieświadomie chroniłam wam dupska a teraz wy chcecie dać mi ochronę?- prychnęłam i wyminęłam wszystkich idąc do wyjścia


Za plecami usłyszałam tylko ,,ide za nią,,...przyśpieszyłam kroku ale James złapał mnie za łokieć.


- Lily, mimo wszystko jesteś dla mnie wciąż najważniejszą osobą w życiu, zabiłbym wszystkich gdyby tobie stała się krzywda. Nie pozwole nawet by ci włos z głowy spadł. Jesteś moim całym światem, całą pieprzoną galaktyką. Moim ciałem,moją duszą, rządzisz mną jak nikt inny. Jesteś wyjątkową kobietą- przez cały czas patrzył mi w oczy


Nie wiem co we mnie wstąpiło ale wpiłam się w jego usta mocno przyciagając go do siebie ciągnąc za marynarkę. James przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, którego udzieliłam od razu. Nagle otworzyłam oczy i spotkałam się w jego szarymi tęczówkami

Oderwał się ode mnie wciąż stykając nasze czoła i nosy

- Kocham cie na zabój- szepnął

- Nawzajem- uśmiechnął się i wrócił do całowania mnie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro