53
Obudziłam się w nocy przez głośny huk na dole. Powoli stawiałam krok za krokiem. Schody lekko skrzypiały pod moimi stopami, nagle usłyszałam czyjść krzyk
- Lily uciekaj!-krzyknął mój brat
Nigdzie go nie widziałam. Pobiegłam tam gdzie wydobył się jego głos
Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi kuchni przeraziłam się
Bradley przywiązany do krzesła z raną na brzuchu. Chciałam do niego podbiec ale ktoś mnie złapał za ramiona i mocno przytrzymywał
- Bradley!-krzyknęłam patrząc na brata
Obok niego stał jeden mężczyzna który posiadał bliznę pod okiem rozciągającą się przez kącik ust aż pod jego czarną bluzke
Wyciągnął nóż i powoli kręcił ostrzem po poliku brata. W jednej chwili mocniej go przycisnął, stróżka krwi spływała po policzku Bradley'a
-Zostaw go!- krzyknęłam z łzami
Facet zaśmiał się i zadał taką samą ranę na drugim policzku mojego brata
- Zostaw go ty sukinsynie!-wrzasnęłam a facet który mnie trzymał obrócił mnie i uderzył w policzek
Gdy spowrotem obrócił mnie do brata ten miał nóż na gardle
- Pożegnaj brata- uśmiechnął się
-Nigdy!-krzyknęłam i zaczęłam się szarpać
- Szkoda- udał smutnego po czym z perfidnym uśmiechem poderżnął mojemu kochanemu Bradley'owi gardło
- Niee!!-krzyknęłam zrozpaczona
Zaczęłam płakać i drzeć się że mój brat żyje
- Lily!- usłyszałam krzyk Jamesa
Obudziłam się z łzami a nade mną stali James, Marie i mój brat
- Żyjesz- wyłkałam i rzuciłam się na brata
-Spokojnie- próbował mnie uspokoić
***
Po pięciu minutach próby brata bym się uspokoiła były daremne wtedy to usłyszałam głos Wood'a
- Daj mi ją- westchnął i mocno przytulił mnie do siebie odrywając tym samym od brata- Lily, spokojnie. Wszyscy żyją, to tylko głupi sen- szepnął
- Ale.......?
- Żadnego ale-pogłaskał mnie po plecach jak małe dziecko- Chcesz spać z którymś z nas?-spytał
- Z każdym- powiedziałam cicho, ledwie słyszalnie
- Dobrze- powiedziała Marie
Po piętnastu minutach w salonie zamiast kilku kanap było pełno materacy. Każdy obok siebie.
Praktycznie cały gang chciał się przyłączyć do nocowania w salonie. Włączyliśmy film i zaczęliśmy oglądać, po kilku godzinach zasnęłam pomiędzy James'em a moim bratem. Marie leżała obok Bradley'a a Lisa i Rey po stronie Wood'a. Reszta moich gangsterskich kolegów spała praktycznie jednen na drugim
***
Rano obudziłam się przytulona do James'a i jak omiotłam wszystkich wzrokiem to praktycznie każdy leżał w jakiejś parze. Ja i Wood, Marie i Brad, Rey i Lisa, Miko i Allie i tak dalej
Nie chciało mi sie wstawać bo mimo wszystko Wood był bardzo wygodny
- Wygodny jesteś- powiedziałam do śpiącego chłopaka
- Wiem- mruknął aż się przestraszyłam
Zaśmiał się z mojej reakcji i leniwie otworzył te szare ślepia. Poczochrałam mu włosy i przytuliłam sie do jego torsu
- Nie miałaś więcej koszmarów?-spytał
- Nie- odparłam sucho bo przypomniał mi o tym strasznym śnie
- Widzisz? To ja tak działam- chyba wyczuł że nie było mi wesoło i zepsuł mi sie humor więc próbował mnie rozweselić
- Tak, to na pewno ty i twoje czarodziejskie moce- zaśmieliśmy się razem
- Zaczaruje cie byś mnie pocałowała- uśmiechnął sie cwanie
- Ciekawe- udałam zafascynowaną jego słowami
- Hokus, pokus,dwa tygodnie, daj całusa...- i sie zaciął
- Taa, wiesz jakoś ci sie te czary nie udają
- Czary mary, dwa pedały, całuj James'a aż do rana- powiedział uśmiechnięty
- Po pierwsze: nie zrymowało ci sie coś, a po drugie jest już rano idioto- zaśmiałam się cicho
- Pocałuj mnie- poprosił
- Nie- powiedziałam z uśmiechem by ukryć dziwne uczucie jakie mi towarzyszy gdy z nim rozmawiam
- To sam to zrobię- burknął i przycisnął swoje wargi do moich
Początkowo nie oddałam pocałunku jednak przełamałam się i powoli oddałam mu pocałunek, uśmiechnął się i jeszcze bardziej zachłannie zaczął mnie całować
- Ykhym...- usłyszeliśmy chrząknięcie obok- O czymś nie wiem?-spytał Bradley
- Dużo rzeczy nie wiesz- powiedział Wood po czym razem z jakiegoś powodu sie roześmialiśmy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro