Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

53


Obudziłam się w nocy przez głośny huk na dole. Powoli stawiałam krok za krokiem. Schody lekko skrzypiały pod moimi stopami, nagle usłyszałam czyjść krzyk

- Lily uciekaj!-krzyknął mój brat

Nigdzie go nie widziałam. Pobiegłam tam gdzie wydobył się jego głos

Gdy tylko przekroczyłam próg drzwi kuchni przeraziłam się

Bradley przywiązany do krzesła z raną na brzuchu. Chciałam do niego podbiec ale ktoś mnie złapał za ramiona i mocno przytrzymywał

- Bradley!-krzyknęłam patrząc na brata

Obok niego stał jeden mężczyzna który posiadał bliznę pod okiem rozciągającą się przez kącik ust aż pod jego czarną bluzke

Wyciągnął nóż i powoli kręcił ostrzem po poliku brata. W jednej chwili mocniej go przycisnął, stróżka krwi spływała po policzku Bradley'a

-Zostaw go!- krzyknęłam z łzami

Facet zaśmiał się i zadał taką samą ranę na drugim policzku mojego brata

- Zostaw go ty sukinsynie!-wrzasnęłam a facet który mnie trzymał obrócił mnie i uderzył w policzek

Gdy spowrotem obrócił mnie do brata ten miał nóż na gardle

- Pożegnaj brata- uśmiechnął się

-Nigdy!-krzyknęłam i zaczęłam się szarpać

- Szkoda- udał smutnego po czym z perfidnym uśmiechem poderżnął mojemu kochanemu Bradley'owi gardło

- Niee!!-krzyknęłam zrozpaczona

Zaczęłam płakać i drzeć się że mój brat żyje

- Lily!- usłyszałam krzyk Jamesa

Obudziłam się z łzami a nade mną stali James, Marie i mój brat

- Żyjesz- wyłkałam i rzuciłam się na brata

-Spokojnie- próbował mnie uspokoić

                               ***

Po pięciu minutach próby brata bym się uspokoiła były daremne wtedy to usłyszałam głos Wood'a

- Daj mi ją- westchnął i mocno przytulił mnie do siebie odrywając tym samym od brata- Lily, spokojnie. Wszyscy żyją, to tylko głupi sen- szepnął

- Ale.......?

- Żadnego ale-pogłaskał mnie po plecach jak małe dziecko- Chcesz spać z którymś z nas?-spytał

- Z każdym- powiedziałam cicho, ledwie słyszalnie

- Dobrze- powiedziała Marie

Po piętnastu minutach w salonie zamiast kilku kanap było pełno materacy. Każdy obok siebie.

Praktycznie cały gang chciał się przyłączyć do nocowania w salonie. Włączyliśmy film i zaczęliśmy oglądać, po kilku godzinach zasnęłam pomiędzy James'em a moim bratem. Marie leżała obok Bradley'a  a Lisa i Rey po stronie Wood'a. Reszta moich gangsterskich kolegów spała praktycznie jednen na drugim

                           ***

Rano obudziłam się przytulona do James'a i jak omiotłam wszystkich wzrokiem to praktycznie każdy leżał w jakiejś parze. Ja i Wood, Marie i Brad, Rey i Lisa, Miko i Allie i tak dalej

Nie chciało mi sie wstawać bo mimo wszystko Wood był bardzo wygodny

- Wygodny jesteś- powiedziałam do śpiącego chłopaka

- Wiem- mruknął aż się przestraszyłam

Zaśmiał się z mojej reakcji i leniwie otworzył te szare ślepia. Poczochrałam mu włosy i przytuliłam sie do jego torsu

- Nie miałaś więcej koszmarów?-spytał

- Nie- odparłam sucho bo przypomniał mi o tym strasznym śnie

- Widzisz? To ja tak działam- chyba wyczuł że nie było mi wesoło i zepsuł mi sie humor więc próbował mnie rozweselić

- Tak, to na pewno ty i twoje czarodziejskie moce- zaśmieliśmy się razem

- Zaczaruje cie byś mnie pocałowała- uśmiechnął sie cwanie

- Ciekawe- udałam zafascynowaną jego słowami

- Hokus, pokus,dwa tygodnie, daj całusa...- i sie zaciął

- Taa, wiesz jakoś ci sie te czary nie udają

- Czary mary, dwa pedały, całuj James'a aż do rana- powiedział uśmiechnięty

- Po pierwsze: nie zrymowało ci sie coś, a po drugie jest już rano idioto- zaśmiałam się cicho

- Pocałuj mnie- poprosił

- Nie- powiedziałam z uśmiechem by ukryć dziwne uczucie jakie mi towarzyszy gdy z nim rozmawiam

- To sam to zrobię- burknął i przycisnął swoje wargi do moich

Początkowo nie oddałam pocałunku jednak przełamałam się i powoli oddałam mu pocałunek, uśmiechnął się i jeszcze bardziej zachłannie zaczął mnie całować

- Ykhym...- usłyszeliśmy chrząknięcie obok- O czymś nie wiem?-spytał Bradley

- Dużo rzeczy nie wiesz- powiedział Wood po czym razem z jakiegoś powodu sie roześmialiśmy















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro