3
Z wczoraj rodzice zaczęli się na mnie drzeć dlaczego nic nie powiedziałam.
A Brad śmiał się ze mnie gdy próbowałam im wszystko wytłumaczyć.
Na koniec przywaliłam mu w łeb i uciekłam do pokoju.
- Wolf! Do tablicy!- krzyknęła nauczycielka
Zrobiłam co chciała i wzięłam markera by móc pisać
- Tu masz dziennik i przepisuj najpierw nazwiska chłopców- rozkazała
Przepisałam jedno pod drugim a potem musiałam pisać jeszcze dziewczyny w drugim rzędzie po drugiej stronie
- Dziekuje ci Lily. Siadaj na miejsce.- zgodnie z jej życzeniem usiadłam na krześle.- No więc tak- zaczęła- Mam dla was wspaniałe wieści. Będziecie mieli za zadanie przeprowadzić doświadczenie na społeczeństwie.
Nie ważne czy to będzie wasze pokolenie, ktoś dorosły albo jakiś starzec. To naprawdę nie ważne. Możecie wykonać to w formie prezentacji lub ankiety- powiedziała uśmiechnięta
- To po co te nazwiska!?- ktoś z klasy krzyknął
- A po to że bedziecie pracować w parach- podeszła do tablicy i zaczęła łączyć nazwiska po swoich przeciwnych stronach.
Nie interesowałam się tym dopóki nie zjechała do mojego nazwiska
- Wood i Wolf- powiedziała. Spojrzała na mnie ze?....ze współczuciem
O co chodzi?
Każdy w klasie zaczął się śmiać a plastiki mordowały mnie wzrokiem a szczególnie ten jak on miał.....James'a?
- Wood! Siadaj obok Wolf!-krzyknęła bo ciężko było cokolwiek usłyszeć
- No chyba pani żartuje- James? On ma na nazwisko Wood?
To jest Wood?
No to już moge iść skoczyć z mostu, albo wynająć morderce.
- Chcesz kolejną jedynke ?!- wydarła się.
Wood prychnął i usiadł obok mnie.
Uderzyłam głową o ławke a chłopak prychnął z pogardą.
- Wolf!- krzyknął, gwałtownie podniosłam głowę i mocno uderzyłam o coś
Cała klasa zaczęła się śmiać a ja zobaczyłam w co uderzyłam.
Idiota trzymał nade mną swój podręcznik. Jękłam cicho i oddaliłam się jak najdalej od niego
- Nic nie powiesz?- jaki dupek!- Nie wstydź sie - zaczął się śmiać.
Potem zaczęli mnie wyzywać. Dużo osób się śmiało a Mark patrzył na mnie i nic nie zrobił. Nie dziwie się mu.
Gdy zadzwonił dzwonek jak najszybciej poszłam do szafki gdzie niestety ale stał już ten palant z kumplami.
Zignorowałam go tym razem i poszłam do sekretariatu. Poprosiłam o inną szafkę którą bez problemu dostałam.
Minęłam zdziwionego Wood'a i poszłam kawałek dalej gdzie jest moja nowa szafka.
Otworzyłam ją i wpakowałam książki. Nagle szafka obok mnie otworzyła się i dostałam w nos.
Czy ta szkoła jest przeklęta!?!?
A nie.... to Wood jest przeklęty!!
- O to ty! Nie zauważyłem kogoś takiego jak ty - jego paczka zaczęła się śmiać a ja z całej siły uderzyłam go w policzek.- Coś ty zrobiła!?- wydarł się na mnie
Cofnęłam się o krok i chciałam już uciec ale złapał mnie za ręke i wyciągnął ze szkoły. Pociągnął mnie za szkołe i większość uczniów to widziała.
W moich oczach stanęły łzy przez jego mocny uścisk.
- Słuchaj no ty!- krzyknął. Zamknęłam oczy i mocno zacisnęłam powieki- Masz mnie kurwa przeprosić albo twoje życie bedzie tutaj piekłem!!- nie odezwałam się- No słucham kurwa!- znowu krzyknął
- Przepraszam- szepnęłam
- Patrz na mnie jak do mnie mówisz- warknął
- Przepraszam- otworzyłam oczy i spotkałam się z jego wściekłym spojrzeniem tych szarych tęczówek.
- Nie rycz mi tu- westchnął ciężko- Masz- rzucił we mnie chusteczką
Bipolarnik jeden
- Kiedy chcesz zacząć projekt?- spytałam
- Mam czas w poniedziałki, środy i czwartki- warknął- Pasuje ci?
- Pasuje. Gdzie?
- Poniedziałki,środy u mnie a czwartki u ciebie.- rzucił i poszedł
Dzisiaj wtorek! Czyli jutro u niego.
A ja musze coś wymyślić by nie musielibyśmy robić tego u mnie.
Zaproponuje mu kawiarnie. A jak sie nie zgodzi?
Później będe myśleć!
Wyszłam zza szkoły i ruszyłam prosto do auta brata, który dzisiaj mógł po,mnie przyjechać.
- Co tam siostra?- zapytał gdy wsiadłam do auta
- Super- odrzekłam sarkastycznie
- Coś nie tak. Ktoś ci dokucza? Poniża?- spytał zmartwiony a to do niego nie pasuje
- Nie, naprawdę jest spoko- uspokoiłam go
Brad postanowił nie drążyć tematu i poprostu ruszył z parkingu.
- Jutro ide na nogach do szkoły- poinformowałam go
- Przecież moge cię zawieźć
- Ide i już
Dojechaliśmy do domu i od razu po wejściu usłyszeliśmy krzyki rodziców
- Nie możesz tego zrobić!- krzyknęła mama
- Musi znać prawde!- odkrzyknął ojciec
- Nie teraz. Daj mi czas by to przemyśleć- powiedziała spokojnie
- Dobrze- westchnął
- Kto musi znać prawde?- spytałam wchodząc do środka
Oboje przestraszeni spojrzeli na mnie. Jednak po chwili znowu przybrali te swoje formalne miny.
Boże!
- Nie interesuj się narazie- powiedziała matka
- Ach okej. Ale pamietaj powiedziałaś narazie!- powiedziałam sarkastycznie
- Do pokoi- mruknął ojciec
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro