29
W spokoju doczekałam się czerwonych świateł na których debil musiał sie zatrzymać a gdy tylko to zrobił odwrócił głowe w strone okna a ja tym czasem spierdoliłam drugą stroną
Wsiadłam do innego auta kazałam szybko wyjechać kierowcy. Dobrze że zielone światło się włączyło...
-Gdzie mam jechać?
- Do centrum- mruknęłam
***
- Emm ktoś nas śledzi- powiedział po kilkunastu minutach
- Przyspiesz- nakazałam, jednak facet zaczął zwalniać- Przyspiesz do kurwy!!- ten całkowicie zgasił auto a Wood wtargnął do środka
- Dzięki stary- odezwał sie do facia
- Pojebusy- warknęłam
- Mów za siebie-i w tym czasie odpalił auto
- Chuj wam w dupe-krzyknęłam i wyturlałam sie z auta na jezdnie prosto pod ciężarówke
Mocno przycisnęłam się do jezdni i gdy tylko te kilka ton przejechało wbiegłam w las przy drodze
- I co kurwa nie spodziewałeś sie- mruknęłam cicho myśląc o Jamesie
Biegłam tak szybko jak umiałam ale jak widać natura chciała mi utrudnić życie jeszcze bardziej więc jak na zawołanie zaczęło lać
- Świetnie- prychnęłam i się zatrzymałam
***
Po dwóch dniach plątania się w lesie i uciekania przed Woodem i moim bratem w końcu mnie dorwali
Podstępem
Wood schował sie za krzakami a mój brat przebrał za niedźwiedzia.
No logiczne że zaczęłam spierdalać!
Wtedy ukochany James wpierdolił mnie do worka i tak oto teraz siedze na kanapie i czuje się jak na przesłuchaniu
- Mogło ci się coś stać!!- krzyknął Bard
- I chuj- palnęłam gapiąc się w jego oczy
- Mógł cię zabić- wtrącił sie Wood
- Pierdol sie- no to lecim
Bradley nabuzował się tak samo jak Wood i oboje zaczęli się drzeć na mnie w tym samym momencie
Trwało to jakieś półtorej godziny aż nie skończyli. No z zegarkiem w ręce, dobra z telefonem ale chuj.
- Skończyliście??-spytałam gdy zobaczyłam jak się powoli wyczerpują
- Nie!-krzyknęli równo i od nowa
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro