Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

- Lily! Wstawaj!- usłyszałam nad uchem krzyk brata

- Odejdź bo zaczne przeklinać!-warknęłam

- Kujonce nie wypada- zaczął się śmiać

- A kto mnie tu słyszy oprócz ciebie co?- syknęłam wkurzona na niego

- Spokojnie, spokojnie. Ubieraj się i za piętnaście minut na dole. Odwoże cie do szkoły- wyjaśnił i wyszedł ze śmiechem

Podeszłam do szafy skąd wzięłam czarne rurki i habrową bluzę wkładaną przez głowe

- Czas zacząć piekło- spojrzałam na siebie w lustrze.

Rozpuściłam włosy i założyłam soczewki na oczy. Uśmiechnęłam się pocieszająco po czym drapnęłam mój plecak z rogu pokoju.

Zeszłam na dół z fałszywym uśmiechem i zjadłam płatki które dał mi Bradley.

- Gotowa?- spytał gdy skończyłam jeść

- Tak, ale żeby wrócić do łóżka- mruknęłam cicho

Chłopak się zaśmiał i pociągnął za ręke na podjazd. Wsiedliśmy do jego audi Q8 i pojechaliśmy do szkoły.

Mimo że mój brat mógł kupić sobie lepsze auto on wybrał to. Powiedział że jak to było? aaa ,, To podkreśli jego dusze‘‘.

Uśmiechnęłam się na samą myśl jak wtedy grał takiego delikatnego.

- Jesteśmy młoda- poinformował mnie

Spojrzałam na plac przed szkołą hdzie każdy wgapiał się w auto brata. Pożegnałam go i wysiadłam speszona.

Każdy gapił się na mnie a kiedy mój brat odjechał zagapiłam się i wpadłam na kogoś. Upadłam na ziemie a wszyscy zaczęli się ze mnie śmiać.

Nie będzie tu łatwo

Podniosłam się i mruknęłam ciche przepraszam ale osoba  na którą wpadłam miała inne plany i mnie zatrzymała.

- Nie dosłyszałem co mówisz idiotko! Powtórz- zaśmiał się

Posniosłam wzrok na bruneta z szarymi oczami. Był przystojny, nawet bardzo. Wysportowany i bardzo wysoki. Olbrzym kurde

- Języka w gębie zabrakło?- zakpił

- Przepraszam- powiedziałam glośniej

- Oo! Jednak umiesz mowić!-zaczął się śmiać

- Umiem i umiałam- szepnęłam i wyrwałam moją dłoń z jego uścisku.

- Słyszałem to nudziaro!- krzyknął

Wszystkie osoby śmiały się za mnie. Szkoda że nic o mnie nie wiedzą świnie

Przekroczyłam próg sekretariatu i spojrzałam na starszą kobiete za biurkiem. Podeszłam bliżej po czym poszłam łokcie na blacie biurka

- Co cię sprowadza?- spytała znudzonym tonem

-Jestem tu nową uczennicą. Przyszłam po plan lekcji- mruknęłam

- Ach, Lily Wolf ? - spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, przytaknęłam jej a starsza kobieta zaczęła przeszukiwać teczki.- To twój plan, a to numer szafki i kod- podała mi wszystko

Podziękowałam jej i wyszłam. Zaczęłam patrzeć na numery szafek gdy nie znalazłam w jednym rzędzie szukałam w drugim. Nagle zamiast na szafkę spojrzałam na osobę która się o nią opierała. Znowu on.

Gadał ze swoimi kumplami a na jego ramieniu uczepiony był plastik. Jak zawsze. Każdy popularny musi mieć plastika u boku.

- Przepraszam, możesz się odsunąć?- spytałam go.

Podniósł na mnie swój rozbawiony wzrok a jego kumple zaczęli mi się przyglądać. Plastik prychnął a on dalej nic nie powiedział.

- A jak nie to co?

- To usiąde na parapecie i poczekam aż szanowny pan sobie pójdzie- mruknęłam. Trochę za ostro jak na kujonke ale nie każda musi chować się w bibliotece

- To tak zrób bo ja nie ustąpie miejsca jakiejś nowej- parsknął śmiechem.

Odwróciłam się i usiadłam na parapecie. Zaskoczony brunet otworzył szerzej oczy i gapił się na mnie.

Spojrzałam mu prosto w oczy i toczyłam walke na spojrzenia. Przegrałam z nim. Skubaniec jeden.

- Chodź James niech się dziewczyna nacieszy szafką- prychnął jeden z nich.

- To sobie idź ja tu zostaje- mruknął lekko zdenerwowany.

Nagle rozszedł się dzwonek na lekcje. Zeszłam z parapetu i stanęłam na równe nogi. Podeszłam do układu sal i zorientowałam się gdzie jestem i jak mam iść.

Zaczęłam ciężko stopać po ziemi. Nagle ktoś biegł z zawrotną prędkością po korytarzu i przez przypadek mocno pchnął swoim ciałem na szafki.

Jękłam głośno gdy uderzyłam się głową.

- O boże!- ktoś krzyknął i szybko kucnął obok mnie- Przepraszam cię, razem z kumplem nie widzieliśmy ciebie- uśmiechnął się- Jestem Mark a ty?

- Lily- szepnęłam

- Chodź zaprowadze cię do pielęgniarki- to było ostatnie co wyraźnie usłyszałam potem przed moimi oczami zaczęły pojawiać się czarne plamki.

Słyszałam jeszcze jakieś stłumione krzyki a potem kompletnie nic nie słyszałam ani nie widziałam.

Obudziłam sie w jakimś pomieszczeniu. Po niewygodnym łóżku stwierdziłam że jestem u pielegniarki. Potem zobaczyłam starszą kobietę w białym kitelku. Uśmiechnęła się do mnie i dała wode.

- Co tu robie?- spytałam zachrypniętym głosem

- Jakiś chłopak cię tutaj przyniósł ponąć cię przez przypadek popchnął na szafki a potem straciłaś przytomność

- Gdzie on jest?

- U dyrektora- mruknęła

- Przepraszam ja muszę szybko iść.- wstałam i od razu zakręciło mi się w głowie. Zignorowałam to i szłam dalej.

W końcu dotarłam pod gabinet dyrektora. Zapytałam jego sekretarki czy ten chłopak jeszcze tam jest a ona to potwierdziła.

Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi

- A ty nie powinnaś być u pielęgniarki Lily?- spytał Dyrektor

- Ukarze go pan?- spytałam patrząc na chłopaka

- Tak.- odpowiedział krótko

- Proszę tego nie robić- powiedziałam spokojnie i podeszłam do biurka- On nic nie zrobił to moja wina bo szłam środkiem jak jakaś krowa miał prawo mnie pchnąć przez przypadek- wytłumaczyłam

Mark zaśmiał się lekko i spuścił głowę

- Dobrze ale to ostatni twój wybryk Mark- uśmiechnęłam się zwycięsko i wyszłam z gabinetu razem z chłopakiem

- Dzięki- odwrócił głowe w moją stronę

-Spoko- mruknęłam cicho i chciałam go wyminać ale złapał mnie za ręke

- Widziałem że James się ciebie uczepił. Uważaj na niego

- Dobrze- wziełam delikatnie moją ręke i poszłam do szafki mając nadzieje że ten arogant sobie poszedł.

Gdy wyszłam zza zakrętu wszystkie moje nadzieje odleciały. Znowu tam stał razem z tymi swoimi kumplami.

Podeszłam bliżej i chrząknęłam znacząco. Spojrzał na mnie po czym wrócił do gadania w kumplami.

Nie dałam za wygraną i lekko pchnęłam go w bok. Chłopak  się zdenerwował i chwycił za ubranie

- Posłuchaj nowa- syknął- Za kogo ty się kurwa masz co?!- krzyknął prawie

- Przepraszam ale chciałam tylko wypakować moje książki do szafki a ty zajmowałeś mi droge i nie chciałeś mnie dopuścić do niej. Więc lekko cię pchnęłam- powiedziałam przestraszona

- To teraz kurwa wogóle nie dojdziesz do szafki suko- warknął i pchnął mnie na szafki. Złapałam się za głowę która bolała mnie jeszcze po tamtym a teraz jest sto razy gorzej.

Moje palce zaczęły się kleić przeniosłam ręke przed siebie i spojrzałam na krew.

- Kurwa- warknął- Trzeba ją stąd zabrać. Alec- zwrócił sie do chłopaka ktory chyba wiedział co robić i szybko wziął mnie na ręce.

Wyniósł mnie za szkoły i posadził w jakimś aucie. Lekko otępiała patrzyłam na bruneta ktory odszedł do nas z gazą i bandażem.

Wsiadł obok mnie i kazał obrócić w swoją strone plecami.

Zrobiłam co chciał a wtedy on opatrzył mi głowę.

- Dobra skończyłem. Ani słowa nikomu o tym jasne?- kiwnęłam głową- gdzie mieszkasz?

- Sama dojdę- szepnęłam i wyszłam z auta.

Zaczęłam iść po brudnym chodniku do domu. Ściągnęłam ten idiotyczny bamdaż z głowy i szłam dalej.

Po pietnastu minutach byłam już na odkrytym podjeździe. Weszłam do środka i cichaczem czmychnęłam do swojego pokoju.

Kxx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro