Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18




- Wstawaj- usłyszałam głos po mojej lewej

- Co dzisiaj?

- Piątek

- Nie wstaje. Niech ktoś z gangu zawiezie Isabelle do kawiarni.

- Jasne

James usiadł, wyciągnął telefon i wykonał telefon. Zaraz po tym spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Co się szczerzysz?

- Bo wiem, że mogę robić sobie co chce a ty nawet z łóżka nie wstaniesz- zaśmiał się

- Ja? To że wczoraj uprawialiśmy seks nie znaczy,że nie moge chodzić

By udowodnić swoje racje szybko wstałam na dwie nogi i gdy utrzymałam równowagę uśmiechnęłam się triumfalnie.

- No dalej... chodź- na jego twarzy widziałam szatański uśmieszek ale nie, nie ja sie nie dam tak łatwo

Ledwo co, ale zrobiłam kilka kroków w jego strone jak małe dziecko a gdy już do niego doszłam nie wytrzymałam i praktycznie jebłam na niego. Dobrze że mnie złapał bo prawdopodobnie wybiłabym sobie zęby albo mu żebra.

- Wszystko dobrze?

- Odstaw mnie pod łazienke- mruknęłam

- Dasz sobie rade? Moge ci pomóc- spojrzał mi w oczy

- Poprostu zrób o co cie prosze... nic więcej nie oczekuje

- Dobra ty chamska locho- prychnął

- WTF? Jak ty mnie nazwałeś? Ty dziadzie głupi!- zamachnęłam się i uderzyłam go w tył głowy

- Sama sobie tam dojdź teraz- warknął i mnie puścił zanim odszedł...

Chamski bachor

Doczołgałam się do łazienki po czym wzięłam gorącą kąpiel i się przebrałam

Schodząc na dół omiotłam wzrokiem dom i poszłam do kuchni. James stał z kawą przed wielkim oknem i wpatrywał się w obraz za nim.

Na wyspie kuchennej stał kubek z kawą i ciastko czekoladowe. Usiadłam i zjadłam to ,,śniadanie,,

- Nie będziesz się teraz do mnie odzywał? Będziesz udawał dziecko czy co?

W odpowiedzi usłyszałam cisze

- Jutro mamy obiad u twoich rodziców zabójców-prychnęłam- Mam wziąć broń gdyby chcieli mnie zabić czy lepiej jeszcze dzisiaj spierdolić do innego kraju?- spytałam- Bo wiesz..

-Zamknij sie- warknął przerywając mi

- Twój ojciec ostatnio chciał mnie zabić już w wejściu- dokończyłam nie dają za wygraną

- Nikt cie nie zabije. A jak będziesz sie tak zachowywać to wszystko rozjebiesz- obrócił się w moją stronę

- Spokojnie- upiłam łyk kawy i spojrzałam na niego- Dopiero teraz widzę, że jesteś przystojny

- Ty....ughhh- wyszedł zdenerwowany z kuchni

Uśmiechnęłam się i pokazałam środkowego palca w stronę w którą poszedł. Po chwili stwierdziłam,że wezmę go na zakupy by mieć wymówkę, że także potrzebuje nowych rzeczy

- James!!- krzyknęłam idąc po schodach- Jedziemy na zakupy- powiedziałam wchodząc do pokoju

Dostrzegłam,że rozmawia przez telefon więc przymknęłam się i usiadłam na naszym łóżku.

- Zajmę się tym wieczorem- mruknął
-...
- Zepsuje sie. Jutro to ogarne
-...
- Poradzę sobie z tym. Narazie

Rozłączył się i spojrzał w moją stronę.

- Przebiorę się i pojedziemy na te zakupy

- Z kim rozmawiałeś?

- Im mniej wiesz tym dłużej żyjesz

- Jak sobie chcesz. Przebieraj się

Obserwowałam go i jego ciało póki nie ubrał na siebie ciemnozielonej koszuli i czarnych spodni i płaszczu.

-Gotowa?

- Od godziny

*******

Pojechaliśmy jego nowym autem do centrum handlowego gdzie zaciągnęłam go do sklepu z męskimi ubraniami

- To...to,mmm to też- dawałam mu wszystkie ubrania, które mi się podobały i do niego pasowały

Gdy miał już pełne ręce wysłałam go do przebieralni a sama usiadłam ma sofie czekając na niego. Moja szczęka spadła na podłoge gdy wyszedł w oversizowym t-shirt'cie i czarnych bojówkach

-Jesteś pewna że to mój styl- zaśmiał się

-Aż zaa

####%%%%%################

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro