Rozdział 9 - A Gdzie Ja Będę Mieszkać?
*Mary*
Jak tylko udało mi się wygramolić z samochodu zaczęłam rozglądać się po wiosce. Jako pierwsze rzuciły mi się w oczy drewniane domki. Niektóre z nich były jednopiętrowe, dwupiętrowe, małe, średnie lub olbrzymie. Były proste i skromne, ale jednocześnie bardzo ładne. Na tarasach bawiły się dzieci, a rodzice rozmawiali tuląc się na schodach lub rozmawiając z sąsiadami.
- Dom dostaje się zależnie od wielkości rodziny. Świeże małżeństwa dostają te małe, a kiedy rodzi im się dziecko lub dzieci przydzielane są większe domy. Alfa z rodziną mają osobny dom, który zawsze jest ich i to ten największy. Tak samo jest z rodziną wyroczni, ale nie rodzi im się wiele dzieci to posiadają średniej wielkości budynek. - powiedział Shawn kiedy zauważył, że uważnie wpatruje się w budowle skanując całość.
Dalej było widać studnie, wiatraki oraz pola uprawne. Pewnie nawet nie mają tu prądu skoro to kompletne zadupie. Do najbliższego sklepu mają 5-6km, więc żyją w kompletnym odosobnieniu od ludzi. Poza tym za wioską rozciągał się las, a tak to nie było tu nic wartego zobaczenia.
- A w którym domu będę mieszkać ja? - zapytałam bruneta, a on spojrzał na mnie jakby zdziwiony moim pytaniem.
- Ty jesteś wyjątkowa. Dowiesz się potem - odparł z szerokim uśmiechem - A teraz chodź z nami.
Szłam tuż za Mike'm, Rickiem i Shawnem rozglądając się dookoła. Ludzie których mijaliśmy patrzyli na mnie dziwnie, a czasem nawet szeptali między sobą wskazując palcami na moją osobę. Nie powiem, ale było to dość krępujące. Nie spodziewali się mnie?
Dotarliśmy najprawdopodobniej do domu Mike'a, ponieważ w porównaniu do innych domów w wiosce był na prawdę olbrzymi. Weszliśmy do środka, a następnie do salonu gdzie stały kanapy, fotele, półki na książki wypełnione różnorakimi encyklopediami bądź powieściami, stolik kawowy i telewizor. Mają prąd! Usiadłszy wygodnie w fotelu poczułam na sobie wzrok chłopaków.
- Czemu się tak gapicie? Mam coś na twarzy? - zapytałam na co spotkałam się z ich śmiechem.
- Spokojnie. Musimy tylko z Tobą porozmawiać - rzucił Mike posyłając mi swój klasyczny uśmiech.
- A teraz to niby co robimy? Śpiewamy? - odparłam z kpiną w stronę zielonookiego.
- Bądź poważna - warknął - Są tu zasady których musisz przestrzegać. Przede wszystkim nie uciekniesz stąd bo znajdziemy Cię wszędzie, a jakiekolwiek próby będą karane. Druga zasada to zakaz dotykania innych mężczyzn. Nie powinnaś także...
- Co to za zasada : "Nie dotykaj innych mężczyzn"? Żyjemy w XVIII wieku czy co? W ogóle nie mogę innych mężczyzn to kogo niby mogę?
- Dyktuje specjalne zasady obowiązujące Ciebie. Narazie jest ich tyle, a odpowiadając na Twoje pytanie możesz dotykać jedynie mnie.
- Czy ty się słyszysz? Jesteś śmieszny - fuknęłam, a Mike zawarczał ostrzegawczo. Jak zwykle pomyślałam.
- Nie zapominaj, że jestem alfą. Powinnaś mieć do mnie szacunek - powiedział wstając z miejsca i podchodząc do mnie.
- Nie zapominaj, że mam wolną wolę i nie będziesz mi rozkazywał - warknęłam również podnosząc się na nogi. Kiedy stanęłam na przeciwko niego zauważyłam jak wrogo się we mnie wpatruje. Zupełnie tak jakbym była zagrożeniem.
- Akurat będę Ci mówił co masz robić, a Ty będziesz to wykonywać. Jesteś moja i masz się mnie słuchać nie ważne czy Ci się to podoba czy nie.
- Może jeszcze mam Ci dzieci rodzić i gotować obiadki? Mam swoje prawa! I przede wszystkim mam prawo robić co mi się żywnie podoba. Nie będę tutaj marnować sobie życia!
- Wkrótce będziesz nosić moje dziecko to fakt, ale o gotowanie się nie bój, mamy ludzi od tego. Natomiast przyjeżdżając tutaj straciłaś jakiekolwiek prawa, które obowiązywały w Twoim poprzednim życiu. Od jutra Rick uczy Cię kontroli podczas przemian i koniec rozmowy na ten temat - rzucił wracając na kanapę.
- A gdzie będę mieszkać? Który dom dostanę w przydziale?
- Będziesz mieszkać tutaj w domu alfy. Jesteś jego bratnią duszą, więc jesteś tam gdzie on i odwrotnie. Dostaniesz specjalny pokój - odparł Rick, który do tej pory siedział cicho oraz jak sądzę nie przysłuchiwał się zbytnio mojej wymianie zdań z Mike'm zważając na to, że w dłoniach trzyma odblokowany telefon.
-Mike czy Ty nie zapomniałeś przypadkiem powiedzieć mi jeszcze czegoś? - zapytałam spokojnie przypominając sobie sytuację z mojego pokoju.
- Powiedziałem wszystko - skłamał.
- Czyli nie istnieje zasada, że jeśli złamiesz prawo, a w tym przypadku sprowadzisz mnie tu wbrew mojej woli, to mogę się od Ciebie odseparować? - spojrzał na mnie zszokowany, a ja w duchu szepnęłam "cel osiągnięty".
- Który z was jej to powiedział?!
- Żaden, podsłuchiwałam. Czyli zgodnie z prawem mogę przebywać bez Ciebie, a do mojego pokoju nie powinieneś mieć wstępu. A teraz przepraszam, ale jestem zmęczona. Nie fatygujcie się, sama znajdę pokój. - powiedziałam na odchodne. Za sobą usłyszałam już tylko uderzenie w coś na prawdę twardego. Ups Mike się zdenerwował.
Otwierałam każdy z pokoi, aż w końcu natrafiłam na taki, który wydaje się być urządzony dla mnie. Centrum pomieszczenia stanowiło duże łóżko z kremową narzutą i mnóstwem poduszek, a nad nim znajdowało się najzwyczajniejsze okno. Po prawej stronie stała komoda oraz szafa w kolorze białym. Natomiast po lewej widziałam biurko i drzwi, za którymi kryła się czarno-biała łazienka.
Tak jak obiecałam sobie w samochodzie zabrałam się za rysowanie. Wyciągnąwszy przybory z torby leżącej na łóżku usiadłam przy biurku i całkowicie skupiłam się na zajęciu. Nie zwracałam uwagi nawet na natarczywe pukanie oraz prośby Mike'a abym go wpuściła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro