Rozdział 7 - Cudowne Spotkanie Z Rodzicami
*Mike*
Odesłałem ciemnowłosą do domu, a ona zrobiła to ze smętną miną, którą ujrzałem na odchodne. Ta pełnia księżyca była dla mnie najgorszą od wielu lat. Szukałem Mary po całym lesie by zdążyć powstrzymać ją przed największym błędem - morderstwem.
Totalnie zapomniałem o fakcie, że wilkołaki mają instynkt drapieżcy. Szybko mogą wytropić potencjalną ofiarę i równie sprawnie zaatakować. Dopóki nie nauczy się samokontroli nie ma mowy abym puścił ją gdziekolwiek.
Dzisiaj musimy wyjechać wraz z Mar, Shawnem i Rickiem do mojej watahy. Czeka mnie jeszcze "rozmowa", jeśli tak mogę nazwać postawienie im ultimatum, z rodzicami mojej przeznaczonej.
Czym prędzej udałem się do tymczasowego domu by wziąć prysznic, ubrać się i zjeść połowę zawartości lodówki. Przy okazji poinformowałem chłopaków by przygotowali się do wyjazdu za pięć godzin. W tym czasie powinni spakować wszystjie nasze rzeczy i zatankować suva.
Spacerowałem do domu Mary. Nie denerwowałem się spotkaniem z teściami, ale tym co zrobię jeśli jej ojciec rzuci się na mnie lub zrobi coś czego nie powinien. W końcu jakby to wyglądało : młody mężczyzna bije swojego teścia, a ten przy okazji nie wie że nim jest, na oczach jego żony i córki bo na coś się nie zgadza.
Uniosłem rękę do góry i po chwili rozbrzmiało donośne pukanie. Drzwi otworzyła mi kobieta o ciemnych włosach i niebieskich jak morze oczach. Ewidentnie była to matka Mar.
- W czym mogę pomóc? - zapytała z przyklejonym uśmiechem do twarzy.
- Witam, nazywam się Mike Summers i przyszedłem porozmawiać z Państwem na temat Waszej córki Mary.
- Czy ona coś zrobiła? Spowodowała kolizję? Poturbowała Pana?
- Wolałbym porozmawiać o tym w środku i dobrze by było gdyby Pani mąż również był obecny przy tej rozmowie. - powiedziałem na co kobieta stanęła za drzwiami tym samym wpuszczając mnie do środka.
Wnętrze emanowało ciepłem, troską i pozytywnym nastawieniem. Brunetka zaprowadziła mnie do salonu gdzie siedział mężczyzna, którego kopią była Mary. Spojrzał na mnie zza swoich okularów mierząc dokładnie wzrokiem. Zauważyłem również jak głęboko wciąga powietrze do swoich nozdrzy.
- Skarbie ten Pan przyszedł porozmawiać o naszej córce - zaczęła kobieta siadając blisko swojej drugiej połówki. Ja sam usadowiłem się w fotelu na przeciwko nich.
- Dlaczego jakiś wilkołak chce ze mną rozmawiać o Mary Ann? - warknął w moją stronę.
- Po pierwsze nie jakiś tylko alfa największego stada w Mahon. Po drugie powinien się Pan cieszyć, że mam krztynę przyzwoitości i przychodzę powiadomić, że Pańska córka wyjeżdża ze mną bo jest M.O.J.A - odparłem dosadnie akcentując ostatnie słowo.
- Nie może być Twoja. Nie jesteś jej przeznaczonym a bez tego jej nie puszczę
- To się Pan przeliczył bo to moja bratnia dusza, a ja jestem jej. Nie ma Pan nic do gadania. Chciałem tylko Was powiadomić abyście jej nie szukali.
- Nie odbierzesz mi jedynej córki! - wysyczała kobieta podrywając się z kanapy.
- Przykro mi, ale tak musi być - odparłem po czym ruszyłem na górę w poszukiwaniu ciemnowłosej.
Jednakże nim dotarłem do schodów ktoś złapał mnie za nadgarstek, obrócił w swoją stronę i próbował wymierzyć cios w twarz. Bez najmniejszego wysiłku złapałem w powietrzu pięść Pana Freebird'a. W napływie gniewu zacieśniłem uścisk na dłoni przez co mężczyzna zaczął wydawać odgłosy bólu. Powoli opadał na kolana, a ja nie rozluźniłem uścisku lecz wzmacniałem.
- Nigdy nie waż się przeszkadzać mi w pójściu po to co moje inaczej zginiesz w okropnych mękach, a kiedy będziesz błagał o śmierć zapewnię Ci ją tak by była bardzo bolesna. Zrozumiano? - warknąłem na co on skinął głową, więc puściłem jego dłoń.
Luke natychmiast zaczął ją rozmasowywać i utkwił swój wzrok na szczycie schodów. Podążyłem swoim w miejsce, w które wpatrywał się z uśmiechem na twarzy. Stała tam zszokowana Mary.
W ciągu kilku sekund zeszła po schodach i złapała mnie za ubranie - muszę przyznać dość mocno jak na dziewczynę o takiej posturze. Siłą zaciągnęła mnie na tył domu po czym popchnęła nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nie traktuje się tak alfy, a tym bardziej mnie. Zawarczałem ostrzegawczo, ale ona nic sobie z tego nie zrobiła.
- Co Ty sobie myślisz, huh? Jak możesz przychodzić do mojego domu i tak traktować mojego ojca! - wykrzyczała w moją stronę, a we mnie się zagotowało. Zrobiłem co uznałem za słuszne w tamtej sytuacji, a mogłem postąpić gorzej!
~~Mike uważaj na to co powiesz w gniewie~~
- Miałem wszelkie prawo postąpić tak jak to zrobiłem. Masz godzinę żeby się spakować
- Nie
- Co nie?
- Nie spakuje się bo nigdzie nie jadę. Nie po tym jak potraktowałeś kogoś kogo kocham.
- Pojedziesz bez względu na to czy chcesz. Jeśli za godzinę nie będziesz stała pod domem z walizkami, torbami czy czym tam chcesz zrobię to siłą. Jesteś MOJA i jedziesz tam gdzie jestem JA - powiedziałem dosadnie, a jej oczy się zaszkliły. Cholera
- Nie jestem rzeczą! Chcesz to możesz mnie nawet wywlec z tego domu nieprzytomną, ale ja z własnej woli z Tobą nie pójdę.
W tamtej chwili moja złość sięgnęła zenitu. Wiem, że nie powinienem, ale zareagowałam tak jak podczas rozmowy z pobratymcem. Tylko, że zapomniałem iż nie rozmawiam ze zwykłym wilkiem z watahy, a z moją mate, która na dodatek jest kobietą. Spojrzałem na swoją dłoń, na jej policzek i cofnąłem się parę kroków do tyłu.
- I Ty masz być moją bratnią duszą tak? Mężczyzną, który się rządzi, rozkazuje, nie dba o moich rodziców i jeszcze bije?
- Masz godzinę inaczej rozpętam piekło w Twoim życiu - fuknąłem trochę za ostro.
- Rozpętasz piekło? Ono już nim jest idioto odkąd pojawiłeś się w moim życiu z tym całym mam watahę, jesteś wilkiem i tak przy okazji jutro wyjeżdżamy. Nie mam zamiaru tak przeżywać wszystkiego co jest przede mną - odparła po czym zostawiła mnie osłupiałego.
Pobiegłem do chłopaków nie zważając na to jak beszta mnie mój wewnętrzny wilk. To oni zabiorą Mary czy tego chce czy nie. Mnie już wystarczająco wkurzyła na dzisiaj. Powinna zrozumieć, że bez siebie nawzajem w końcu pousychamy niczym róże za długo stojące w wazonie, które dalej by żyły gdyby rosły swobodnie w ogrodzie.
Hej ho robaczki! Przychodzę z kolejnym rozdziałem i pytaniami do Was moi mili. Czego spodziewacie się po tym opowiadaniu? O czym chcielibyście koniecznie przeczytać, a o czym nie?
Pomysł na dalsze rozdziały mam, ale dobrze by było poznać waszą opinię bo nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość! :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro