Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog. Rozdział 2.14 - Dwa Lata.

*Mary*

Nastał wymarzony przez naszą dwójkę spokój. Od dwóch miesięcy nie działo się kompletnie nic co nam w żadnym stopniu nie przeszkadzało.

Rick wyjechał w poszukiwaniu swojej przeznaczonej i podczas ostatniej rozmowy z nim, na głośnomówiącym, wyjawił, że czuje iż jest na dobrej drodze przez co niedługo odnajdzie bratnią duszę. Cieszyliśmy się jego szczęściem i nie przestawaliśmy go wspierać.

Amelie urosła ku uciesze mojej i Georginy. Uwielbiamy spędzać czas we trójkę, a czasem nawet w czwórkę. W dalszym ciągu dostawaliśmy pytania na temat naszej pociechy, ale musieliśmy zaprzeczać. Mike nie chciał za bardzo dziecka w naszym życiu, szczególnie biorąc pod uwagę nawał pracy oraz to, że niedawno zaczęło nam się układać. A ja? Bardzo chciałam zajść w ciążę, ale nie chciałam nią rozczarować Mike'a dlatego starałam się uważać.

Nauczyłam się samokontroli i przemiana w wilkołaka, a późniejsze bieganie w takiej formie nie sprawiało mi już żadnego problemu. Peter spisał się na medal choć nie byłam idealną uczennicą.

Cieszyło mnie tymczasowe życie, ale jednak chciałam wszystko przyspieszyć. Myślałam o ceremonii ślubnej, a także naszym potomstwie lecz Mike'owi się z tym nie śpieszyło.

*Dwa lata później*

- Mary, spokojnie. Nic się nie dzieje. - uspokajała mnie Georgina.

- Nic się nie dzieje? Wody mi odeszły!

- Mike! Mike, do cholery dziecko Ci się rodzi, a Ty siedzisz? - krzyczała dziewczyna na bruneta siedzącego na kanapie i pakującego jakieś rzeczy do torby.

- Już dziewczyny, czemu tylko ja jestem spokojny?

- Bo nie czujesz tego bólu, idioto!

Brunet dał Georginie torbę i ruszył w moją stronę po czym pochwycił mnie w ramiona. Zaniósł mnie do lekarza bym mogła urodzić, ale nie zostawił samej. Na sali miałam dosłownie tłum gapiów, a przed budynkiem zgromadziła się cała wataha. Krzyk wydobywający się z mojego gardła można było usłyszeć chyba na krańcu świata.

Rok temu wraz z Mik'iem odbyliśmy ceremonię ślubną naznaczając się na obojczykach. Gdy niedługo po tym wydarzeniu okazało się, że zaszłam w ciążę brunet cieszył się tak bardzo, że urządził z tej okazji polowanie. Wataha cieszyła się razem z nami i cierpliwie czekała na najmłodszego Summersa.

W połowie porodu byłam już bardzo zmęczona, ale dzięki wsparciu Mike'a, Ricka i jego przeznaczonej Francis, Georginy oraz lekarzy udało się. Na świat przyszedł on. Mój syn. Po umyciu i zbadaniu dostałam go zawiniętego w kocyk. Natychmiast go objęłam po czym spojrzałam na męża. Był szczęśliwy, a ja wraz z nim. Wokół nas nie było teraz nikogo oprócz mnie, Mike'a oraz Ryan'a.

- Pokażesz go im? - zapytałam gdy ukochany odbierał ode mnie zawiniątko.

- Czas najwyższy. Pokażę jego, następnym razem, mam nadzieję, że córeczkę, a potem znowu chłopca i znowu dziewczynkę.

- Idź już alfo i daj mi odpocząć - powiedziałam uśmiechając się blado.

- Odpoczywaj skarbie - odparł i pocałował mnie w czoło.

*Mike*

Kroczyłem pewnie, z synem w ramionach, przez korytarz by wyjść do naszego stada. Jak tylko ujrzeli mnie z dzieckiem rozległy się wiwaty i oklaski. Uniosłem delikatnie syna by każdy go ujrzał.

- Ja, Mike Summers, alfa watahy nocnych wilków przyjmuję a Ryan'a Summers'a do stada jako swojego syna, pobratymca, podwładnego i pierwszego, prawowitego spadkobiercę. - rzekłem.

Najważniejsze w życiu to miłość. Czasami warto próbować ją odnaleźć, walczyć o nią i pielęgnować.

Tak, kochani. To już koniec. Nie chciałam na siłę przeciągać, ale powiem, że nie zachwyca mnie to zakończenie.

Kolejna część, oczami Ricka, prawdopodobnie się pojawi. Nie wiem kiedy, ale szkoda byłoby zmarnować taki wątek. Narazie pragnę skupić się na swoim nowym opowiadaniu, na blogu, kompletnie niezwiązanym z wilkołakami, no może raz się ten wątek pojawi, ale nie skupię się na nim. Chciałabym również opublikować opowiadanie bardziej psychologiczne, o psychopatach, a dopiero potem zacząć opowiadanie o wilkołakach.

Chętne osoby do czytania o Ricku niech nie usuwają z biblioteki tego opowiadania. Dam w nim znać gdy zacznę pisać nowe opko.

Pragnę podziękować każdemu z osobna. Za to, że czytałeś, zainteresowałeś się, oceniłeś lub skomentowałeś. Jesteś wielki.
Podsumowując dziękuję za :
45,9 tys. Wyświetleń
5,03 tys. Ocen
486 Komentarzy

Do następnego, mam nadzieję :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro