Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4 - Straszysz Mnie..

*Mike*

Następnego dnia postanowiłem "przypadkiem" wpaść na Mary. Pod postacią wilka od świtu siedziałem między drzewami obserwując jej okna i węsząc czy nie wyszła z domu. Zdaję sobie sprawę, że w tej chwili mogę wyglądać jak stalker, ale nie mam innego wyjścia. Dzisiaj jest pełnia, a ona nic nie wie o swoim pochodzeniu.

Około godziny 9 wstała i muszę stwierdzić, że pięknie wygląda z samego rana. Poszła za pewne odbyć poranną toaletę, oraz się ubrać gdyż po 20 minutach zauważyłem iż wychodzi z pokoju. Zbliżyłem się najbliżej jak tylko mogłem nie wychodząc przy tym z cienia, a następnie wytężyłem mój słuch.

- Kochanie wychodzimy dzisiaj wieczorem z tatą do opery. Wychodzisz gdzieś czy zostajesz w domu? - zapytała kobieta, prawdopodobnie jej mama, dość radosnym głosem.

- Poczytam książkę i obejrzę jakieś filmy, nie martw się nie zamierzam nigdzie wyjść. Dasz mi jakieś pieniądze to skoczę na zakupy? - o tak idealny moment by na nią wpaść w sklepie! Zbadawszy wcześniej okolicę dowiedziałem się, że niedaleko jest jedynie sklep budowlany, hipermarket oraz park. 

Skończyłem podsłuchiwać i w ludzkiej już postaci ruszyłem powolnym krokiem do sklepu. Przechadzałem się właśnie przy półkach z napojami gdy zauważyłem Mary. Czując się pewnie podszedłem do niej, a ona uśmiechnęła się promiennie na powitanie.

- Hej Mikey

~~O matko użyła Twojego zdrobnienia!~~

- Hej. Mówiłem, że spotkamy się szybciej niż myślisz - odparłem opierając się o półkę

- Szpiegujesz mnie? Powinnam się bać?

- Niee chyba, że obawiasz się wyjścia ze mną gdzieś po południu albo wieczorem?

- No nie wiem.. rodzice dzisiaj wychodzą i powiedziałam, że zostanę w domu - rzuciła niepewnie chwytając do rąk butelkę soku.

- Nie daj się prosić, pójdziemy tylko na spacer po lesie, w którym się spotkaliśmy wczoraj.

- W sumie czemu nie, uwielbiam tamto miejsce. Spotkamy się o szóstej na polanie gdzie Cię napadłam.

- Będę o szóstej. Chciałbym Cię poznać dlatego poprosiłem o spotkanie - powiedziałem spokojnie wypatrując jej reakcji. Spojrzała na mnie zdumiona tymi pięknymi oczyma.

- Poznać mnie? W porządku.. A teraz wybacz idę do kasy i wrócę do domu. Do zobaczenia - rzekła i tyle ją widziałem.

Cały w skowronkach ruszyłem po napój energetyczny po czym zapłaciłem. Szybko wróciłem do domu gdzie wziąłem prysznic oraz przebrałem się w inne ciuchy. Zszedłem do kuchni i wyjąłem z lodówki gotowe danie, które następnie wsadziłem do piekarnika na kilka minut. W tym czasie w pomieszczeniu pojawili się Rick oraz Shawn. Spojrzeli na mnie nie pewnie po czym zaczęli.

- Alfo mam wieści ze stada - powiedział Rick

- Coś się stało?

- Twój brat powiedział, że podczas naszej nieobecności wrogie nam stado Gwiezdnych Wilków ogłosiło iż jeśli w ciągu trzech miesięcy nie oddamy im przynajmniej 8 płodnych kobiet zrobią najazd i odbiorą co im się należy.

- W takim razie czekamy aż przybędą. Nie wyślę do nich moich ludzi, a tym bardziej wilkołaczyc gdyż jak dobrze wiedzą my też mamy problem z rozrodczością wśród watahy. Nie rodzi się już tyle dzieci co dawniej. Jak tak dalej pójdzie za kilkadziesiąt lat wyginiemy. Jeszcze coś?

- Już nie alfo. Jesteśmy z Rickiem ciekawi gdzie się wybierasz, że taki radosny się wydajesz. Zdradzisz nam tajemnicę? - zapytał Shawn na co się uśmiechnąłem. Takie dorosłe a jednak ciekawskie.

- Idę na spotkanie z Luną. Przygotujcie się bo być może jutro wrócimy do Mahon w czwórkę. Nie zapomnijcie, że ona nie powinna dowiedzieć się o więzi. Przynajmniej narazie.

- Wedle Twojego rozkazu - odrzekł Shawn.

Razem z betami pooglądałem jeszcze trochę telewizję. Ujrzawszy, że godzina spotkania z Mary się zbliża udałem się na polanę. Dziewczyna już czekała uśmiechnięta.

- No to gdzie idziemy?

- Przed siebie. Tak jak mówiłem wcześniej chcę z Tobą porozmawiać i bliżej poznać. Wydajesz się być miłą, przyjazną a także zaradną dziewczyną - zacząłem ostrożnie.

- Masz rację, ale gdy sytuacja tego wymaga potrafię pokazać charakterek. Masz jakieś rodzeństwo albo zwierzaka?

- Cóż mojego brata Arniego można zaliczyć zarówno do rodzeństwa jak i zwierzaka - powiedziałem uśmiechając się szeroko.

- Zawsze chciałam większej rodziny, ale niestety jestem jedynaczką. Rodzice na zwierzęta się nie zgodzili lecz wiąże z nimi przyszłość po studiach.

Spacerując po miękkiej trawie dowiedzieliśmy się o sobie więcej. Wiem, że Mary ma trójkę bliskich przyjaciół w tym jakiegoś Sebastiana, uwielbia kuchnię europejską, słucha muzyki pop, ale nie pogardzi też rockiem i wielu innych. Na szczęście ciężko dowiedzieć się tylu rzeczy w dwa dni, więc tematy do rozmowy zawsze będą.

Mary chciała już powoli wracać do domu, ale musiałem ją powstrzymać. Musi poznać prawdę o sobie. Jak to powiedzieć by jej nie wystraszyć? 

- Mary poczekaj, nie możesz iść jeszcze. Nie powiedziałem ważnej rzeczy, a musisz poznać prawdę dzisiaj. Przykro mi, ale to .. - nie dokończyłem gdyż dziewczyna mi przerwała.

- Mikey.. Straszysz mnie. Przestań!

- Mar wysłuchaj mnie do końca, a dopiero potem zadecyduj. Mogę prosić o tyle?

- D-Ddob-brze -  wyjąkała.

~~Ona się boi! Nie rób tego, to ją zniszczy... Mikey proszę..~~

~Przepraszam, ale nie ma odwrotu.~

- Powiedz mi czy od jakiegoś czasu nie masz problemu z agresją albo nawiedzają Cię dziwne sny lub co gorsza koszmary?


Hej ho robaczki! Rozdział napisał mi się tak łatwo, że postanowiłam go opublikować jeszcze dzisiaj. Co sądzicie o nadchodzących zmianach w Mary? ^.^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro