Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2.7 - Dziękuję Za Tak Wiele.

*Mary*

W dalszym ciągu nie potrafiłam uwierzyć jak mogłam się tak zbłaźnić rozmawiając o takiej sprawie z Mikiem. Do tematu wróciliśmy tylko na chwilę i brunet stwierdził, że pragnął by ta chwila była dla mnie wyjątkowa, więc powinnam wstrzymać się jeszcze chwilę. Nie kłóciłam się. Ba, wręcz skakałam z radości, że mój przeznaczony tak się zmienił, a może taki był tylko nie dałam mu szansy tego pokazać? Teraz było to nie ważne, istotną kwestią było to, że ostatecznie doszliśmy do konsensusu i potrafimy przebywać w swoim towarzystwie, a nawet więcej.

Nauki z kontroli szły mi coraz lepiej zaś wilczyca nie była już tak uparta. Brakowało mi luźnego, a zarazem odpowiedniego podejścia na zajęciach lecz aktualny nauczyciel również okazał się dobry.

Przyznam szczerze, że odwiedzałam Georginę oraz Amelie tak często jak mogłam choć nie zaniedbywałam innych kobiet, które były w ciąży. Wspierałam je i zapewniałam, że poradzą sobie mimo wszystko z jednego prostego powodu. Kochają rosnące pod ich sercem niewiniątko, a matczyna miłość połączona z instynktem wskaże im odpowiednią drogę. Nie mogłam powiedzieć im nic więcej, ponieważ nigdy w ciąży nie byłam i nie doświadczyłam cudu noszenia w sobie nowego życia. Może kiedyś dopadnie mnie ta okazja z Mikiem.

Wolnym krokiem wracałam do domu z zajęć. Dzisiaj biegaliśmy pod postaciami wilków po lesie i dostałam dużo swobody. Nauczyciel nie kontrolował mnie na każdym kroku, więc mogłam biegać napawając się wiatrem w futrze oraz zapachem lasu. Gdy dotarłam pod drzwi pierwszą rzeczą jaka mnie zdziwiła było to, że nie palą się lampy tylko coś dającego znacznie mniej światła przez co wnętrze skąpane jest niemal w półmroku.

Ostrożnie otworzyłam drzwi i przeszłam przez próg po czym je zamknęłam. Na powitanie uderzył we mnie zapach lawendy, a dopiero później dostrzegłam wszędzie porozstawiane świece. Do jednej z nich była doczepiona karteczka, więc czym prędzej podeszłam bliżej i chwyciłam w swoje dłonie.

"Czekam w kuchni. Twój wilczek"

Nie sądziłam, że Mike postara się aż tak! Jednak przyjemne ciepło dotarło do mojego serca. Starał się, dla ciebie szeptała moja podświadomość.

Pewnym krokiem ruszyłam do wskazanego pomieszczenia. Na stole czekała butelka czerwonego wina wraz z kieliszkami, świece oraz dużo jedzenia. Na jednym z krzeseł siedział Mike ubrany w jeansy, biały podkoszulek i koszule w czerwono-czarną kratę. Jego włosy ułożone były w artystycznym nieładzie, a gdy mnie zobaczył w oczach pojawił się blask zaś na usta wypłynął uśmiech.

- Hej Mary. Proszę siadaj - powiedział z dozą niepewności wstając ze swojego miejsca i odsuwając drugie krzesło, dla mnie.

- Sam to wszystko przygotowałeś? Jest cudownie Mike... - rzuciłam zajmując miejsce po czym brunet znalazł się na siedzeniu na przeciwko mnie. Odruchowo położyłam dłonie na stole.

- Starałem się sprawić by ten wieczór był wyjątkowy, taki jak pragną dziewczyny.

- Dziękuję. Nie wiesz ile to dla mnie znaczy.

- Zrobiłem to bo cię k...ochanie bardzo szanuję, a po drugie zasługujesz na to - odparł pokrywając moją drobną dłoń swoją większą. - A teraz jedz póki ciepłe.

Jedliśmy posiłek rozmawiając na swobodne tematy i popijając wino. Co jakiś czas dotykaliśmy się dłońmi wywołując przyjemne prądy. Ta chwila była bardzo... Intymna.

Następnym krokiem naszego wieczoru był film. Mike przyznał mi się, że prosił kogoś o radę, ponieważ nie był nigdy zaznajomiony z tematem filmów romantycznych ani z samymi randkami. Z jego wypowiedzi wynikało, że nigdy się nie umawiał na tego typu spotkania co wywołało u mnie radość lecz również niedowierzanie. Myślałam, że spotykał się z innymi dziewczynami, a zamroczona własnymi myślami nieświadomie zadałam pytanie przez które chciałam zapaść się pod ziemię.

- Nie spotykałeś się z innymi zanim mnie poznałeś?

- Nie mógłbym. Od zawsze wiedziałem, że gdzieś tam jest moja bratnia dusza i musiałem ją znaleźć. Oczywiście kręciły się wokół mnie inne, ale nie pragnąłem ich. Pragnąłem dziewczyny, która jest mi przeznaczona i tak oto siedzę z nią tutaj, nie mając pojęcia co robić ani powiedzieć, robiąc z siebie totalnego kretyna. - odpowiedział unosząc kąciki ust w górę.

Jego oczy spoglądały w moje tak, że myślałam iż chciał w pewien sposób dostrzec moją duszę. Siedzieliśmy na kanapie, blisko siebie zwróceni w swoją stronę. Zieleń jego oczu hipnotyzowała mnie. Gdy tylko byłam w stanie oderwałam wzrok od oczu Mike'a i spojrzałam nieco niżej, na malinowe usta.

Pod wpływem impulsu przycisnęłam swoje wargi do niego co wywołało u niego tymczasowy szok jednak ocknąwszy się pogłębił pieszczotę. Nasze usta muskały się początkowo delikatnie aż stopniowo stawały się bardziej namiętne i czułe jednakże w dalszym ciągu dokładne. Mój przeznaczony zgrabnym ruchem przeniósł mnie na swoje kolana tak, że siedziałam na nim okrakiem z nogami po jego bokach. Po całym ciele rozchodziło się przyjemne uczucie ciepła.

Mike sprawił, że ten pocałunek stawał się jeszcze bardziej rozpalający. Pozwalał byśmy odrywali się tylko na chwilę aby zaczerpnąć tchu, a następnie powrócić do pieszczoty. Zielonooki stał się pewniejszy bo jedną ręką jeździł po dole moich pleców zaś drugą gładził udo podczas gdy ja trzymałam swoje na jego ramionach, a czasem gładziłam boki. Czasami zdarzało mi się wydać stłumiony, pocałunkiem, jęk wywołując u chłopaka uśmiech.

Nie wiedziałam ile tkwiliśmy w takiej pozycji i zajęciu, ale Mike porwał się do góry trzymając mnie za pośladki, a ja objęłam go nogami w pasie. Powolnym krokiem wchodził po schodach, a następnie ruszył do swojego pokoju. Delikatnie położył mnie na łóżku zawisając nade mną i podpierając się łokciami.

- Na pewno tego pragniesz? - zapytał oderwawszy się od moich ust.

- Jak niczego innego w tym momencie - wyszeptałam.

Mike zaczął jeździć ustami od moich ust, na linię szczęki, szyję, obojczyk aż po dekolt. To było tak przyjemne, że odchyliłam głowę do tyłu, a rękoma wodziłam po jego ramionach, karku czy nawet brzuchu.

Nim się obejrzałam byłam już bez koszulki, w najzwyklejszym, czarnym, bawełnianym biustonoszu, a sama pomagałam mu ściągnąć najpierw koszulę i potem podkoszulek. Odebrało mi mowę widząc jego mięśnie, a brunet posłał mi szeroki uśmiech.

Badaliśmy swoje ciała za pomocą rąk oraz ust stopniowo pozbywając się swoich ubrań. Mikey powiedział bym mu powiedziała czy ma teraz przestać by po chwili zapytać a może teraz? Ja wtedy dociskałam jego ciało do swojego jeszcze bliżej, o ile to było możliwe, niż wcześniej.

Czułam się... No właśnie jak? Piękna? Pociągająca? Wypełniona euforią? Czy może po prostu szczęśliwa? Wszystko powyższe.

Pozbywając się ostatnich części garderoby brunet wyciągnął srebrną paczuszkę, służącą w wiadomym celu.

- Chyba, że chcesz małego Summers'a to to nie będzie nam potrzebne?

- Narazie jeden Summers mi wystarczy - odparłam beztrosko z uśmiechem na ustach.

- Słyszałem, że może Cię trochę zaboleć, więc skup się na moich ustach - wyszeptał przy moim uchu.

Już po chwili jedną rękę trzymał na moim policzku kreśląc kciukiem kółeczka i mocno całując. Poczułam początkowy ból oraz dyskomfort co nie uszło uwadze Mike'a i starał się bardziej odwrócić moją uwagę.

Chwilę później mniej przyjemne uczucia minęły, a każdy ruch bruneta stawał się przyjemniejszy.

Tamtej nocy połączyliśmy się w jedność. Nie istniał ani on ani ja. Byliśmy my.

Zmęczony i spełniony opadł koło mnie po czym przyciągnął, przytulił oraz okrył kołdrą.

- Dziękuję za cudowny, mój pierwszy raz.

- Nasz, kochanie. Możesz być obolała jutro, ale zajmę się tobą. Dziękuję ci.

- Za co?

- Że na mnie czekałaś i połączyłaś się ze mną. A teraz śpij, kochanie - powiedział całując mnie w skroń.

- Dobranoc Mikey. Ta noc uświadomiła mi co do ciebie czuję.

Powoli wpadałam w objęcia morfeusza, ale nim to zrobiłam usłyszałam coś w rodzaju "Ja wiem od jakiegoś czasu"

Czekam na wasze opinie! Starałam się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro