Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2.10 - Jak Kamień W Wodę

*Mary*

Dzięki temu, że Mike poszedł pobiegać miałam czas dla małej Amelie, na plotki i szczerą rozmowę z Georginą oraz dla samej siebie. Dziewczyna stała się moją najlepszą przyjaciółką w tym miejscu. To z nią rozmawiam na wszelkie, czasem krępujące, tematy i dodatkowo mogę doglądać jej córeczki. Uczy mnie to jak się opiekować tak drobną istotą, ponieważ prędzej czy później zostanę matką, niestety szybciej niż planowałam jeszcze pół roku temu.

Wiele miesięcy wcześniej chciałam skończyć szkołę, iść do szkoły artystycznej, poznać wielką miłość i dopiero po kilku latach założyć rodzinę. Cieszę się, że poznałam Mike'a, nawet bardzo, ale moje przeznaczenie zmieniło niektóre plany zaś inne przyspieszyło. Chciałabym zwolnić, ale nie można, nie w watasze.

Leżałam na kanapie czytając książkę fantasy, jedną z wielu w biblioteczce, i skupiłam się na tym tak mocno, że dopiero męski krzyk zwrócił moją uwagę. Natychmiast wstałam przyjmując pozycję w razie gdybym potrzebowała się przemienić. W przedpokoju stał zdezorientowany blondyn, a gdy mnie dostrzegł znalazł się obok. w kilku susach

- Gdzie ona jest?

- Kto? O kogo Ci chodzi Rick?

- Lauren. Gdzie. Ona. Jest? - wywarczał przez zaciśnięte zęby zaś jego pięści zacisnęły się mocno.

- Nie wiem o kogo Ci chodzi. Usiądź, porozmawiamy i sytuacja się wyjaśni. - powiedziałam spokojnie, uspokajającym tonem.

- Niczego nie będę wyjaśniał. Jeśli nie wiesz nic o Lauren to gdzie jest Mike?

- Poszedł biegać - spojrzałam na wiszący zegar - dwie i pół godziny temu...

- W takim razie zaczekam - rzucił oschle po czym skierował się do salonu.

- Czy nie sprawi Ci problemu to, że poczekam na alfę w waszym salonie, Mary? Nie, ale dziękuję, że pytasz - wymruczałam sarkastycznie. Zero pytań czy nie mam nic przeciwko. Prychnęłam pod nosem.

Nie wiedząc co zrobić w danej sytuacji pozostało mi wrócić o poprzedniej czynności i czekać na bruneta. Będzie gęsto się tłumaczyć z tej całej Lauren.

Czułam na sobie wzrok blondyna, ale w żaden sposób na to nie reagowałam. Słysząc otwieranie, a następnie zamykanie drzwi wejściowych Rick migiem podniósł się do pozycji pionowej. Mike miał właśnie podejść bliżej gdy mężczyzna rzucił się na niego, przygważdżając go do ściany.

Natychmiast coś mną szturchnęło w środku i oodbiegłam do dwójki chłopaków odciągając Rick'a od Mike'a. Usłyszałam ostrzegawcze warknięcie, ale nie zraziłam się i próbowałam dalej ich rozdzielić. Gdy się udało moja radość nie trwała długo, ponieważ poczułam na skórze policzka pieczenie przez co cofnęłam się o parę kroków.

- Co Ty do jasnej cholery zrobiłeś? - wykrzyczał brunet głosem znacznie grubszym od swojego. Był wkurzony, ale podbiegł do mnie by upewnić się, że ze mną w potządku.

- Jakim prawem uderzyłeś kobietę należącą do mojego stada, Twoją Lunę i moją bratnią duszę. Na dodatek w MOIM domu oraz na moich oczach?

- Alfo, Luno, przyjmijcie moje przeprosiny. Poniosło mnie ze względu na temat Lauren. Jdst dla mnie bardzo drażliwy.

- Rozumiem, ale mimo wszystko nie miałeś prawa - rzucił patrząc mu w oczy na co blondyn spuścił głowę.

- Jest w porządku - wymruczałam siadając w fotelu.

- Na pewno? Jeszcze raz przepraszam.

- Na pewno, ale jeśli możecie to zacznijcie wreszcie rozmawiać.

Gdy usiedli wygodnie Mike zaczął szczegółowo opowiadać co się zdarzyło odkąd wybiegł w obozu aż do momentu, w którym przekroczył próg domu.

- Gdy skończyłem z Tobą rozmawiać natychmiast ruszyłem z Lauren na rękach w stronę domu jednakże najpierw postanowiłem zanieść ją do lekarza. O ile się nie mylę Spencer już powinien ją zdiagnozować, oczyścić rany i inne tego typu sprawy. Jak się obudzi ktoś przyjdzie nam powiedzieć bo muszę zrobić małe rozeznanie.

- Mówiła, że ma wiadomość do przekazania, tak? Czy to mogło być związane z tym gdzie przebywała przez trzy lata?

- Całkiem możliwe, ale...

- Wyjaśni mi ktoś o co w tym wszystkim chodzi? - przerwałam

- Mogę? - zapytał Mike na co blondyn skinął - Lauren to starsza siostra Ricka. Uciekła trzy lata temu zostawiając tylko list. Nie można było jej znaleźć, namierzyć czy się z nią skontaktować. Dosłownie jak kamień w wodę, a teraz pojawiła się znikąd po takim czasie. To niewiarygodne.

- To na pewno ona napisała list?

- Tak.

Rozległo się pukanie i trzask drzwi. W pomieszczeniu pojawił się Rudowłosy Peter.

- Alfo, Luno, Beto Rick'u Lauren obudziła się.

- W takim razie czas na przesłuchanie.

Coraz lepiej, prawda? Nie wiem czy widzieliście, ale w dniu 7 września Zadanie Alfy znalazło się na 12 miejscu w "o wilkołakach". Jestem taka dumna!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro