Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13 - Telefon

*Mike*

Ostro wziąłem sobie moją obietnicę do serca. Usłyszawszy, że dwie osoby schodzą po schodach wiedziałem już, że Mary wyszła na pierwszą naukę samokontroli. Potrzebowała opanować tę sztukę do pełni niebieskiego księżyca. Bowiem tylko wtedy będzie w stanie choć trochę być sobą.

Pod jej nieobecność do głowy wpadł mi pomysł spędzenia z nią wieczoru. Nasze wilki będą zadowolone, a przy okazji może przekonałbym ją do swojej osoby. Postanowiłem przygotować coś prostego, a zarazem smacznego. Wyciągnąłem z lodówki warzywa takie jak sałata, pomidory, paprykę, ogórki i oliwki oraz dodatkowo piersi z kurczaka. Umyłem, a następnie obrałem i pokroiłem składniki. Kolejnym krokiem było przyprawienie mięsa oraz podsmażenie go. Zmieszawszy wszystko razem dodałem włoskie przyprawy. Nie pozostało mi nic innego jak poczekać w salonie na ciemnowłosą.

Nim dotarliśmy do kuchni po powrocie dziewczyny zdążyłem ją już wystraszyć, wyśmiać i zdenerwować co nie było żadnym nowym osiągnięciem. Wyjąłem sałatkę z lodówki, nałożyłem na głębokie talerze odpowiednie porcje i nalałem soku pomarańczowego do szklanek. Mary podziękowała mi swoim cudnym uśmiechem.

Kolację zjedliśmy w takiej samej atmosferze w jakiej odbyło się dzisiejsze śniadanie.

~~A czego się spodziewałeś? Ohh Mike jaki Ty jesteś niesamowity! Jestem cała Twoja! ~~

~Przestań, robię co potrafię. Staram się! ~

~~Za mało~~

~Spadaj~

- Jak było na zajęciach z Rickiem? - zapytałem chcąc w jakiś sposób zapoczątkować rozmowę.

- Nie zrobiliśmy żadnych postępów - odparła smętnie - Moja wilczyca jest zbyt uparta i nie chce się mnie słuchać.

- Ujarzmisz ją tylko musisz być cierpliwa.

- Przy niej się nie da być cierpliwym. Jest taka ughhh.. uparta i chamska.

- Gdybym tylko mógł Ci pomóc to powiedz, a z chęcią to zrobię - powiedziałem posyłając w jej stronę delikatny uśmiech poprzez niewielkie podniesienie kącików ust.

- Mike czym jest pełnia niebieskiego księżyca? - usłyszawszy to zdanie poczułem jak moje pięści samoistnie się zaciskają, a ja sztywnieję. Nie spodziewałem się, że rozpocznie rozmowę na ten temat.

- Opowiem Ci o niej wszystko, ale nie teraz - nie mogła aktualnie wiedzieć o niej nic. To tylko wywołałoby niepotrzebne zdenerwowanie i zmartwienie, a to nie służyłoby jej przy nauce samokontroli.

- Okej - rzuciła podnosząc się z miejsca - dziękuję za kolację, była pyszna, ale jeśli pozwolisz wrócę do swojego pokoju - powiedziała czekając na moją reakcję przy okazji lustrując mnie wzrokiem. Przybrałem obojętną minę by nie zobaczyła jak zależało mi na tym byśmy spędzili dalszą część wieczoru, razem.

- Tak, ja też zaraz pójdę się położyć. Dobranoc Mar.

- Dobranoc Mikey.

Pragnąłem obejrzeć z nią jakieś filmy, przespacerować się albo pobiegać po lesie jako wilki. Jednak nie będę w żaden sposób naciskać na to by spędzała ze mną czas. Powoli Mike, wszystko małymi kroczkami powiedziałem sobie w myślach. 

Powlokłem się schodami na górę, ale nagle coś mnie tknęło. Ruszyłem w stronę pokoju ciemnowłosej i cicho zapukałem w drewniane drzwi. Otworzyła mi ubrana jedynie w szlafrok bacznie mnie obserwując. Z włosów skapywała jej woda, więc musiała brać przed chwilą prysznic. Cholera jasna..

- Jaa.. chciałem tylko zapytać czy niczego nie potrzebujesz no wiesz ręczników, kosmetyków czy czego tam używają dziewczyny...

- Nie, ale dziękuję, że zapytałeś - odparła wesoło po czym zamknęła drzwi.

Ciekawe jak będzie wyglądała nasza relacja za kilka dni..

*Mary* 

Kolacja, którą przygotował Mike była o dziwo bardzo dobra. Nie spodziewałam się tego po nim, że potrafi przyrządzić coś innego niż płatki czy kanapki, a tu proszę bardzo. Jednakże jego odpowiedź o tym, że poinformuje mnie czym jest pełnia niebieskiego księżyca nie wróżyła zbyt dobrze. Wyglądał na dość zdenerwowanego gdy tylko usłyszał moje pytanie.

Po sprawdzeniu przez niego czy aby niczego nie potrzebuję założyłam piżamę i natychmiast odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Obudziwszy się rano z wielkim bólem musiałam wstać z wygodnego łóżka spod cieplutkiej kołdry. Nie miałam najmniejszej ochoty by to zrobić z prostego powodu. Jako kobieta, nie ważne czy człowiek czy wilkołak, przychodzi ten czas w miesiącu gdy matka natura daje o sobie znać. Tak właśnie stało się dzisiaj. Czułam się opuchnięta, ociężała a na dodatek ból w podbrzuszu nie ułatwiał niczego. Dotarłszy, ledwo, do łazienki jak najszybciej wykonałam poranną toaletę, telefon wsadziłam do kieszeni spodni po czym zeszłam na dół.

W kuchni przy stole siedział już Mike. Ominęłam go idąc niczym pingwin i z szafki wyciągnęłam płatki natomiast z lodówki mleko. Wsypałam kuleczki do miski po czym zalałam je białym płynem i mogłam zacząć spożywać posiłek przy stole. Czułam na sobie wzrok zielonookiego, ale nie przejmowałam się tym ani trochę.

- Hej - mruknęłam cicho

- Dzień dobry. Dlaczego wyglądasz jakbyś była chora?

- Źle się czuję tylko.

- Zaszkodziło Ci coś? Boli Cię? Może wezwać lekarza? Albo chcesz leki przeciwbólowe? - zasypywał mnie pytaniami. To było miłe z jego strony, że się martwił, ale aż tak?

- Spokojnie, przejdzie za kilka dni.

Potem rozmawialiśmy jeszcze na temat zebrania watahy za tydzień, na którym muszę się pojawić. Wytłumaczył mi to jak powinnam się zachowywać wśród innych wilkołaków oraz czego nie powinnam mówić. Rozmowę przerwał nam dzwonek telefonu. Zgrabnym ruchem wyciągnęłam urządzenie z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Skrzywiłam się na widok napisu "mama" co nie umknęło uwadze Mike'a. Zachęcił mnie bym odebrała co uczyniłam w ciągu pięciu sekund.

- Mamo! Hej co u was słychać?

- Mary? Jeju jak dobrze Cię słyszeć! Skarbie musisz tu przyjechać... Ojciec miał wypadek i.. Lekarze powiedzieli, że powinniśmy się poże-ee-gnać - wyjąkała przez łzy. Automatycznie zatkałam dłonią usta, a telefon wypadł mi z rąk.

Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje na prawdę. Nie ma mnie kilka dni, a mój tata..

- Ciii.. Spokojnie kochanie. Dam Ci samochód i jedź do matki na kilka dni. Zorganizuj pogrzeb, a potem wracaj szybko. Ona teraz Cię potrzebuje. - wyszeptał Mike przykucnąwszy koło mnie. Poczułam jak wsadza mi do kieszeni klucze za co cicho podziękowałam.

Gdy już się w miarę ogarnęłam pożegnałam się z brunetem i pobiegłam na górę zapakować najpotrzebniejsze rzeczy.

Wsiadając do srebrnego suva w głowie miałam tylko obrazy różnych wspomnień związanych z tatą.


I jak robaczki rozdział? Jest w porządku?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro