Przepraszam was...
Pov.Toby
Około ósmej zwlokłem się z łużka jak zwykle nie spałem i wyglądałem jak zombie ubrałem się i poszedłem na dół w salonie jak zwykle był tylko Tim (Masky) i pijąc kawę oględał telewizję nie zauważył mnie więc skierowałem się do kuchni i także nalałem sobie już zimną kawę zaczołem ją pić myśląc
* I co ja robię ze swoim życiem? Codziennie tak samo wstaję piję kawe Jeff i masky na mnie krzyczą mówią że jestem nie znośny, nie dorosłem do bycia proxy itp. później jakaś misja cięcie się no i noc koszmary. Chciałbym żeby coś się zmieniło ale nie mam na co liczyć...*
-Ehhhh... - westchnąłem zwracając uwagę maskiego
-Oooo Rogers co ty tu tak wcześnie robisz? Co? - powiedział ze spokojem i kpiną w głosie
- Zawsze tak wześnie wstaje - warknąłem zmęczony i zacząłem bawić się palcami
Na śniadaniu 10.30
=Toby czemu nic nie jesz? = zapytał operator w mojej głowie
* Nie jestem głodny * skłamałem i poszedłem do swojego pokoju weszłem do łazienki i wyjąłem żyletke przeciołem żyłę.
- Przepraszam was... - to było ostatnie co powiedziałem. Zemdlałem a może umarłem? Nie wiem widziałem tylko ciemność...
Pov.Tim
Jedliśmy spokojnie śniadanie aż nagle Rogers wstał i poszedł do pokoju chwilę później usłyszeliśmy że coś spadło pobiegłem sprawdzić co to było ale to co ujżałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania
-Operatorze!!!!!! - Wydało mi się chyba na całą rezydencje widząc Tobiego leżącego na podłodze w krwi operator zjawił się chwilę potem i o nic nie pytając zabrał chłopaka Ja stałem tam wielkim szoku chwilę potem przyszedł Braian (Hoodie) i widząc moją zszokowaną minę spytał:
- Tim co się stało?
- Toby...on...krew...
operator... - nie mogłem złożyć zdania nagle zauważyłem jakąś kartkę leżącą w głębi pomieszczenia
-Co to? - spytał mój brat
-Nie wiem... - odparłem zmieszany i podeszłem do tajemniczej karteczki był to list zacząłem czytać :
-Moi drodzy
Chciałbym bardzo was przeprosić za siebie nie chciałem tego zrobić lecz nie wytrzymałem codziennie krzyk i wyzywanie przypomina mi się wtedy ojciec którego nienawidziłem.
,,Życie jest światłem czas zgasić te ostatnie"
Toby
Gdy to przeczytałem miałem łzy w oczach nie mogłem uwierzyć. Toby ten 18-letni dzieciak zabił się? Braian mnie przytulił nie dowierzałem że to zrobił i to przez nas jak Toby przeżyję będę musiał go przeprosić i zmienić wszystko...
Pov.Blender
Po tym jak zabrałem mojego proxy do sali medycznej przyszedł Smaily więc udałem się do swojego gabinetu po jakimś czasie usłyszałem pukanie pozwoliłem na wejście i w drzwiach ujrzałem maskiego podszedł do mnie i wręczył jakiś papierek po przeczytaniu byłem w szoku spojrzałem na Tima który był bliski płaczu.
=Wszyscy do salonu ale już!!!!! = wrzasnąłem i teleportował nas do salonu
=Kto krzyczał na Tobiego?! = zapytałem trochę spokojnie nikt nic nie mówił
=Ehhhh... = westchnąłem po opowiedzeniu wszyscy byli w szoku a Sally miała łzy w oczach
-I dobrze mu tak! - krzyknął Jeff
=Jeffery Woods jeżeli Toby się nie obudzi opuścisz rezydencję = oświadczyłem trochę zdenerwowany...
Pov.Dżem
* no nie wieżę co za głupa tyczka jak ten gnojek się nie obudzi slender wywali mnie z rezydęcji. No kurwa on musi się obudzić do cholery musi... *
( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)
A więc tak przepraszam że rozdziału nie było wczoraj ale uczyłam się do 02.00 w nocy i nie miałam kiedy dodać rozdziału mam dadzieję że ta książka przypadnie wam do gustu.
Goferek666
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro