8. Wiatr
Wieje wiatr.
Ja czuję każdy podmuch.
Chyba odlecieć mam zamiar.
Chociaż nieznany kurs.
Rozkładam ręce.
Zamykam oczy.
Na niebie będę jak cień.
Chyba byłem w myślach twych.
Przepraszam, ale odleciałem.
Dzisiaj chcę od świata jak najwięcej.
A się na czarno ubrałem.
Nie wyróżniam się wśród drzew.
Ty taki jaskrawy.
Cały czas za mało ci atencji.
Chociaż nie jesteś jak szczyt.
Nie umiesz złapać chwil.
Liczy się tylko night.
Jak tak można żyć?
Ja już trochę jestem jak nikt.
A chciałem z własnej głowy wyjść.
Chociaż to podobno mało realistyczne.
W sumie widziałem coś takiego w filmie.
Jak w nim żyjemy to we mnie strzel.
Może uda mi się za kulisy przejść.
Chociaż chyba drzwi zamknięte.
To jak droga bez powrotu.
To jak odległy brzeg.
Ja nie odgrywam jednej z tych ról.
Bo nie chcę utonąć.
Bo byłbym jakby zbladły.
A kwiaty tak szybko schną.
Życie przelatuje jak błysk.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro