wtorek 3 grudnia 7:00
Obudził go jego codzienny budzik. Otworzył zaspane oczy i rozejrzał się po otoczeniu. Zasnął na kanapie w salonie i był przykryty kocem. Usiadł, a na stoliku przed sobą dojrzał kartkę, na której była napisana godzina : siódma czterdzieści. Jak się domyślił o tej godzinie przyjedzie po niego Ackermann. Spojrzał na zegarek w telefonie. Równo siódma.
Wstał z kanapy i poszedł do swojego pokoju by się przebrać. Nie brał wczoraj wieczorem swojego rutynowego prysznica i teraz też mu się nie chciało więc tylko przebierze się w czyste cichy. Wziął z szafy białą bluzę z kapturem i zwykle jasnoniebieskie dżinsy. Zaczął wymyślać jakieś bajki by móc się wykręcić od pójścia do szkoły. Źle się czuje? Wymiotował? Zemdlał? Ale czy Ackermann uwierzy w takie bajki? Szantaż i powiedzenie, że będzie chciał popełnić samobójstwo jak pójdzie do szkoły? To chyba pogorszy jego sprawę. Westchnął i z pokoju przeszedł do łazienki. Zdążył złapać za klamkę i przypomniał sobie jak ostatnio wyglądało to pomieszczenie. Rozchylił drzwi, jednak nie zastał pomieszczenia w takim stanie jak wczoraj wieczorem. Było czysto. Nie było rozwalonego lustra na umywalce ani na podłodze. Podszedł do umywalki i wziął szczoteczkę z kubka. Nałożył sobie pasty i zaczynając myć zęby mimo wszytko odruchowo spojrzał w miejsce gdzie powinno być lustro. Westchnął na to jak jego mózg sobie z nim pogrywa i w ciszy dalej mył zęby. Przed wyjściem z pomieszczenia opłukał twarz, popsikał się jakimś zamachem, zrobił to co potrzebował i wrócił do pokoju by się spakować. A może ucieknie w ciągu lekcji? Popatrzył na plan nad biurkiem na tablicy korkowej i spakował kilka potrzebnych mu na dzisiaj książek i zeszytów do plecaka. Szukał chwilę słuchawek. W łóżku nie ma. Na biurku też. W bluzie w wczoraj też nie. Westchnął i zszedł na dół do kuchni zostawiając plecak w przejściu między salonem a przedpokojem pod ścianą w przejściu. Podszedł do blatu kuchennego i wziął butelkę wody i upił kilka łyków po czym postawił ją na podłodze pod ścianą. Podszedł do stołu i zabrał swój zegarek po czym założył go na nadgarstek. Robił to praktycznie zawsze, bywały wyjątki, które po prostu nazywały się zapominalstwem. Siódma trzydzieści siedem. Poszedł do przedpokoju i założył buty oraz kurtkę sprawdzając od razu czy w kieszeni ma swoje słuchawki. Były tam. Wziął plecak i zakładając go na jedno ramię zgarnął klucze z komody i nacisnął na klamkę. Uderzył prawie ciałem w drzwi będąc pewnym, że będą one otwarte bo przecież jak Levi miałby je zamknąć? Klucze od domu ma właśnie w ręce, a matka swoje zabrała ze sobą. Otworzył więc drzwi przekręcając klucz dwa razy w zamku i wyszedł. Zamknął za sobą drzwi i był mniej więcej w połowie drogi by wyjść przez furtkę gdy po jej drugiej stronie przy chodniku zaparkował biały nie wyglądający na tani samochód, a przez przednią szybę zauważył znanego mu bruneta. Czuł się w granicach normalnosci idąc właśnie do samochodu swojego nauczyciela i zarazem psychologa z zamiarem pojechania z nim do szkoły. Czuł się prawie tak samo jak wtedy gdy on się jeszcze szykował, a Carla już czekała w samochodzie. Teraz z małą różnicą. Inna osoba i samochód. Przeszedł przez furtkę zamykając ją za sobą. Obszedł samochód od przodu by znaleźć się na miejscu pasażera z przodu.
- Dobry - mruknął wysiadając do pojazdu i zatrzaskując za sobą drzwi.
- Dobry - odpowiedział mu starszy normalnym tonem - Pasy - powiedział ruszając od razu.
- Jak zamknąłeś drzwi? - zapytał Eren od razu po wykonaniu czynności wskazanej przez starszego.
- Kluczem - powiedział, a szatyn popatrzył na niego z uniesioną brwią dając do zrozumienia, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał - Chcąc, nie chcą musiałem zadzwonić do twojej matki i powiedzieć co się stało - mówił patrząc na drogę. Eren nic nie powiedział na to i patrzył się chwilę na Leviego w dosyć przyjemnej ciszy po czym zadał kolejne pytanie.
- Uczniowe nie będą myśleć, że to, że przywiozłeś mnie do szkoły jest co najmniej dziwne? - uniósł jedną brew ciekawy co ten mu odpowie.
- Powiedzieć ci kilka dziwnych rzeczy odnośnie tego co mogą myśleć uczniowie o nauczycielach i ich życiu prywatnym? - zapytał patrząc na Erena w przednim lusterku, a nastolatek na profil bruneta. Westchnął tylko i oparł głowę o szybę patrząc przez nią, a resztę drogi przejechali w ciszy.
Pod szkołą byli kilka minut później. Levi odpiął pas, wyciągnął kluczyki ze stacyjki i popatrzył na Erena.
- Co się stanie jak teraz wyjdę z samochodu i wrócę do domu? - zapytał patrząc przez przednią szybę.
- Jeżeli uważasz, że pójście do szkoły teraz jest złym pomysłem to wiedz, że później może być gorzej - popatrzył w tym samym kierunku co chłopak - A osobiście uważam, że powinieneś tam pójść. Jeżeli będzie źle to zwolnią cię z zajęć - powiedział i wyszedł z samochodu dostarczając tym samym do środka pojazdu rześkie powietrze z zewnątrz. Eren chwilę siedział i patrzył przez szybę na Ackermanna. Nie widział jego twarzy, bo ten był wyprostowany i właśnie na niego czekał. Odwrócił od niego wzrok i biorąc ze sobą placka, który przez całą drogę miał na kolanach otworzył drzwi samochodu i wyszedł zamykając je za sobą. Pierwsze co zauważył to stojących przy bramie Armina i Mikasę, którzy właśnie patrzyli w jego kierunku, a Armin lekko się uśmiechnął widząc, że Eren patrzy w ich stronę.
- Czekają na Ciebie - powiedział Ackermann spoglądając na Erena i ruszył w stronę szkoły zostawiając Erena samego. Nastolatek trochę nie chciał by ten szedł. Bał się stać sam, iść sam, i siedzieć na lekcjach sam. Armin i Mikasa widząc, że chłopak stoi w miejscu postanowili do niego podejść.
- Hej - powiedziała Mikasa z miłym uśmiechem przytulając go krótko co ten odwzajemnił, a z Arminem przybiły sobie piątkę po czym ruszyli w stronę wejścia do budynku. Nie widział co myśleć. Traktują go z litości? Zaraz po wejściu do szkoły stanie się coś przez co będzie miał ochotę zniknąć? Są tu tylko po to by się z niego śmiać? A może nie widzieli co się wczoraj działo na Facebooku?
- Nad czym tak dumasz? - zapytał blondyn patrząc na jego skupioną twarz i wzrok wbity w ziemię, który momentalnie podniósł się na Armina.
- Nic szczególnego - powiedział to co przyszło mu do głowy, a blondyn się do niego uśmiechnął dając mu do zrozumienia, że nie jest taki za jakiego ma go Eren.
- To są tylko moje domysły na temat tego o czym myślisz, ale jeżeli uważasz, że będziesz wyśmiewany za to, że jesteś gejem to się mylisz - powiedział prosto z mostu dalej na niego patrząc - Przynajmniej w szkole, ale też nie daje ci pewności, że nie ma wyjątków - powiedział szczerze i zaczął patrzeć przed siebie - Mamy w szkole parę homoseksualistów - przyznał nie wiedząc za bardzo jak odpowiednio dobrać słowa - Są na trzecim roku obydwoje więc zdecydowana większość uczniów się już do tego przyzwyczaiła - powiedział po czym weszli do szkoły i zeszli do szatni. Ściągnął kurki i powiesili całą trójką obok siebie. Weszli na teren szkoły, później do niej, a następnie przeszli kawałek korytarza i weszli do szatni mijając przy tym już jakieś dwadzieścia/trzydzieści osób i żadne nic nie powiedziało jeśli chodzi o Erena. Kilka osób tylko zawiesiło na nim wzrok na trochę dłużej, ale do tego zdążył się przyzwyczaić bo niektórzy ludzie się jeszcze do niego nie przyzwyczaili.
Wyszli z szatni i ruszyli w stronę klasy od biologii bo tam właśnie mają lekcje. Eren szedł cały czas normalnie. Tak samo jak chodził przez ostatni tydzień z tą różnicą, że bez słuchawek w uszach bo szedł z brunetką i blondynem. Szatyn szedł między nimi. Eren cały czas miał jakieś obawy, że coś jednak się stanie. Doszli pod klasę. Stali chwilę sami i luźno rozmawiali, a w pewnym momencie podszedł do nich chłopak, którego Eren kojarzy już ze swojej klasy. Przedstawił się Erenowi mówić, że na ma na imię Jean i zaczął od razu marudzić Arninowi o zadaniu z matematyki. W sumie to nie marudził długo bo blondyn właściwie od razu wyjął z plecaka zeszyt i mu podał wspominając coś, że Jean mógłby w końcu sam się za to wziąć. Zadzwonił dzwonek, a wszyscy zebrani pod klasą weszli do niej. Eren usiadł w przedostatniej ławce pod oknem, a przed nim wyjątkowo dzisiaj nie było pustego miejsca, a zajął je Armin.
Może nie będzie aż tak źle?
Pomyślał gdy minęło kilka minut lekcji spokojnie, a on utwierdził się w przekonaniu, że nie spotkał jeszcze osoby, która miałby coś do niego, i jego orientacji.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro