wtorek 26 listopada 16:11
Znów siedział w gabinecie Ackermanna. Znów za namową matki.
- Wiesz, że niedopuszczanie do siebie ludzi nie jest dobre? - zapytał brunet patrząc na siedemnastolatka.
- Zależy kto i jak na to patrzy - westchnął i zaczął bawić się zegarkiem na nadgarstku. Siedział tu już prawie godzinę. Robił to dla matki. Nie dla siebie. Dla niej.
- Jak Ty na to patrzysz? - zapytał i zaczął obserwować twarz szatyna. Na pozór nie wyrażała emocji, a jak już to znudzenie.
Siedział tu bo musiał, uparcie twierdził, że sobie radzi, że zmiana środowiska mu pomogła doskonale widząc, że tak nie jest. Nie chciał pomocy, ale to jemu chciano pomóc.
- Em... - powiedział nie za bardzo wiedząc jak zacząć. Miał wrażenie, że odpowiedź jaką chce udzielić na zadane pytanie jest błaha i pozbawiona sensu. Chciał wymyślać jakieś kłamstwo jednak zrezygnował - Może nas to chronić przed złamanym serem. Przed toksycznymi ludźmi, którzy z niewiadomych powodów będą dążyć do tego by zniszczyć kogoś psychicznie. Będą się śmiali z tej osoby podczas gdy ona potrzebuje by to z nią się śmiano. Ktoś jest nieufny do tego stopnia, że przestaje ufać samemu sobie. Wariuje - skończył bawiąc się klamrą od zegarka.
- A co jeżeli odtrącasz od siebie osobę, która jest inna? Która pomoże Ci z tego wyjść i zostanie przy tobie. Będzie trwać w chwilach tych trudnych i nie tylko. Wystarczy tylko zgodzić się na proponowane spotkanie, a może zmienić to twoje życie.
- A co jeżeli doprowadzi mnie do stanu, w którym już tylko leki pomogą? O ile chociaż one? - zapytał podnosząc wzrok na mężczyznę.
- Tak sądzisz, a gdybyś pomyślał inaczej? Gdybyś uparcie przestał wierzyć w to, że ktoś chce cię skrzywdzić?
- Nie potrzebuje ludzi - powiedział prawie, że od razu, jednak dało się wyczuć iż po prostu zabrakło mu argumentów.
- Dlaczego tak uważasz? - psycholog zadał kolejne pytanie na co szatyn przymknął oczy. Znał odpowiedź na to pytanie. Musiał zebrać to w słowa.
- Radzę sobie bez nich. Żyje jak normalny przeciętny nastolatek. To, że tu jestem to pomyłka - stwierdził po czym otworzył oczy i złapał kontakt wzrokowy z brunetem.
- Twoja matka twierdzi inaczej. Widziała jak brałeś leki i słyszała jak wymiotujesz. Cierpiałeś na zaburzenia odżywiania i być może dalej cierpisz. Jesteś samotny, ale uparcie dążysz do tego, że nie potrzebujesz pomocy - powiedział, a Eren nie wiedział co ma powiedzieć, patrzył mu w oczy, a ten widząc, że chłopak nie chce nic powiedzieć, zaczął mówić dalej - Chcesz być sam? Ludzie żałują samotności. Jesteśmy ludźmi. Cierpimy, ale też sami ranimy innych. Każdy chce mieć pewność, że po ogromnej burzy w naszym życiu wyjdzie wieczne słońce, jednak rzeczywistość taka nie jest. Czasami pojawiają się chmury i pada deszcz, a ludzkim dążeniem jest to by to przeczekać. Od Ciebie zależy jak wykorzystasz ten czas. Od Ciebie zależy jak będziesz czekać na słońce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro