Prolog
Dwa lata wcześniej
- Zostaw mnie! - powiedział przerażony piętnastolatek zakładając na siebie koszulkę w biegu i zbiegając po schodach w dół.
- Wracaj tu! - zawołał wściekły mężczyzna biegnąc za chłopakiem i otarł krew z wargi.
Chłopak nic nie odpowiedział i zakładając w błyskawicznym tempie buty wybiegł z mieszkania. Zbiegł po schodach z trzeciego piętra i wybiegł na dwór. Lało jak z cebra. Nastolatek zaczął biec przed siebie nie patrząc na innych. Wybiegł na ulicę gdy było czerwone światło. Biały samochód zderzył się z młodym ciałem.
Stracił przytomność.
Dzień dzisiejszy.
Siedemnastoaktek siedział właśnie w gabinecie psychologa. Obserwował każdy najmniejszy ruch bruneta, który zapisywał coś w papierach. Granatowa koszula z odpiętym jednym guzikiem przy szyi. Czarny krawat idealnie zawiązany i kruczoczarne włosy, które w tym momencie opadały mu na czoło.
- Może Pani wyjść - powiedział do kobiety, która stała za swoim synem - Myślę, że sobie poradzę - powiedział zamykając pióro i prostując się spojrzał na nią. Ta popatrzyła na niego z nadzieją w oczach. Nic nie powiedziała i wyszła według polecenia.
- Eren Jeager? - zapytał patrząc na chłopaka i oparł się plecami o oparcie krzesła obrotowego. Szatyn milczał patrząc na mężczyznę. Nie miało go tu być. Matka po prostu w złym momencie weszła do jego pokoju i spanikowała. Mogli przecież zostać we Wrocławiu, albo po prostu mógł zmienić szkole. Ale nie, jego matka stwierdziła, że tak będzie lepiej. Piekło, które przeżywał i tak go nie opuści. Właśnie takie zdanie miał o tym wszystkim Eren.
Brunet westchnął i zaczął bawić się piórem w prawej dłoni.
- Levi Ackerman - powiedział i odwzajemnił spojrzenie szatyna - Twoja mama mi opowiadała o tym co się stało, jednak wolałbym usłyszeć twoją wersję. Oczywiście wszystko co powiesz w tym gabinecie, zostaje w tym gabinecie - oznajmił na co Eren uśmiechnął się ironicznie, po chwili jednak nie wytrzymał i prychnął.
- Coś nie tak? - zapytał psycholog unosząc jedną brew. Ten facet od pierwszego wejrzenia wydawał się Erenowi jako arogancki i chamski typ. Miał trochę racji.
Chłopak znów milczał i siedział oparty łokciami o podłokietniki krzesła, na którym siedział i patrzył na mężczyznę.
- Jeśli nie będziesz chciał rozmawiać ze mną to wiesz, że twoja matka wyśle cię do psychiatry - powiedział prosto z mostu.
- Bez sensu - powiedział szatyn wstając z krzesła i ruszył do wyjścia.
- Są zamknięte. Siadaj - powiedział Ackerman patrząc na nastolatka który zaczął szarpać za klamkę.
- Co mam ci powiedzieć żeby stąd wyjść? - zapytał znudzony mimo iż wiedział czego ten od niego oczekuje. Oparł się plecami o drzwi patrząc w sufit.
- Co się stało w przeciągu dwóch ostatnich lat.
Eren założył ręce na piersi patrząc zirytowany na mężczyznę po czym westchnął i zaczął mówić.
- Dwa lata temu ojciec chciał mnie zgwałcić. Ucieklem mu, tym samym wpadając pod rozpędzony samochód. Później jakimś cudem ludzie u mnie w szkole dowiedzieli się, że jestem pedałem i przy okazji wyszło też to, że ojciec chciał mnie zgwałcić co było dla tych debili świetnym tematem do plotek i wyśmiewania się ze mnie. Ja zacząłem brać leki wszelkiego rodzaju bo mnie to uspakajało. Jeszcze w między czasie miałem anoreksję. Już? - mimo, że powiedział to praktycznie bez zastanowienia to czuł zażenowanie. Chciał stąd wyjść, a tego faceta nie widzieć nigdy więcej na oczy.
- Świetnie - powiedział prostując się - Teraz usiądź i porozmawiamy o tym wszystkim - powiedział, a Eren wrócił do niego wzrokiem, a jego oczy otworzył się szerzej.
- I co? Powie mi Pan, że chce mi pomóc? - prychnął odwracając wzrok.
- Z jakiegoś powodu zostałem psychologiem - oznajmił - Siadaj - pokazał dłonią na krzesło po drugiej stronie biurka.
Szatyn ponownie szarpnął za klamkę po czym ze zrezygnowaniem i typowym dla niego znudzeniem usiadł na krześle w takiej samej pozycji jak wcześniej znów wpatrując się w mężczyznę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro