piątek 6 grudnia 11:19
Siedział w ławce opierając się łokciem o parapet okna i patrzył za nie przed sobą na ławce mając sprawdzian z matematyki, na który się nie uczył co w związku z tym i wiele na nim nie napisał. Na zewnątrz padał śnieg, a z okna przy którym siedzi dobrze było widać ośnieżone boisko szkolne do siatkówki, koszykówki i piłki nożnej.
Westchnął cicho do siebie i przeniósł wzrok na kartkę. Podszedł do większości zadań i większość miał źle. Był tego pewien bo napisał głupoty po prostu tak żeby było gdy nauczycielka postraszyła tym, że za nie podejście chociaż do zadania są odjemne punkty. Zaczął rysować długopisem po chusteczkach naczekując, aż upragniony dzwonek zadzwoni. Przeleciał wzrokiem jeszcze wszytkie trzynaście zadań. Popatrzył na zegarek na ścianie. Jeszcze niecałe dziesięć minut, a dokładnie to siedem.
Szatyn wstał jako pierwszy po usłyszeniu dźwięku oznaczającego koniec lekcji i podszedł do biurka pani odkładając sprawdzian jako pierwszy a zaraz po nim reszta klasy. Przed salą poczekał na Armina, a po schodach z domu zaczęła iść w jego stronę Mikasa.
- Heeej - przywitała się przytulając Erena i obracając się z nim z uśmiechem. - Wesołych Mikołajek! - powiedziała z uśmiechem odsuwając się trochę od niego i wystawiła w jego stronę małą średniej wielkości torebeczkę na prezent. Szatyn zobaczył do środka i się uśmiechnął całkowicie szczerze. Mały, biały, puchaty, pluszowy miś z serduszkiem w rączkach do tego bronzoletka z muliny z czerwonymi, niebiskimi i białymi nitkami. Przytulił ją jeszcze raz na co ta się zaśmiała, a razem z nią i Eren.
- Dzięki- powiedział i się odsunął.
- A to dla Ciebieee! I wesołych Mikołajek - powiedziała ucieszona i uwiesiła się Arminowi na szyi mocno go przytulając co ten odwzajemnił po chwili się odsuwając i dała mu tego samego rozmiaru torebeczkę. Miał to samo tyle że szarego misia, a bransoletka była niebiesko zielono granatowa i pokazala tez na swoj nadgarstek gdzie miała swoją różowo-biało-fioletową.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro