4. Pojedynek czerwieni i błękitu
Karma przysiadł z boku, obserwując całą sytuację. Póki co, lepiej, aby się nie wychylał i spokojnie poczekał na rozwój wydarzeń.
Pomyślmy.. W tamtym świecie Nagisa wygrał. Postanowiliśmy uratować Koro-sensei'a, ale nie udało się. W ostatnim dniu nas wykiwali. Czyli to przeciw tamtej pułapce muszę skierować swoje siły..
Tylko czy powinniśmy obronić Koro-sesei'a?
Co, jeśli naprawdę zniszczy Ziemię?
- Zdecydowałem się być za tym, by ocalić Koro-sensei'a - odezwał się Nagisa zza jego pleców.
Karma wysłał mu półuśmiech.
Oczywiście. Nagisa jeszcze nie ma prawa wiedzieć, że to on zabije ośmiornicę.
- Gratuluję, Nagisa - mruknął Karma, po czym wstał. Większość klasy już zdecydowała. Podzielili się tak samo jak wcześniej.
Cóż za głupie zawody, gdy i tak znasz wynik.
Znajome, ale jakże młode twarze jego dawnych kolegów z klasy wpatrywały się w niego z napięciem. Jakby miał wybrać co innego. Jakby miał zmienić nagle swoją decyzję. Przez ułamek sekundy ich dorosłe twarze, pełne zmarszczek i odpowiedzialności, którą niosła ze sobą dorosłość, porkryły się z tymi dziecięcymi, pełnymi nadzieji i niewinności.
Oni jeszcze nic nie wiedzieli. Nie mieli najmniejszego pojęcia przypuszczać, ile smutku i żalu miała przynieść przyszłość.
Wyglądają jak banda dzieciaków, która szykuje się do wojny, przemknęło przez myśl Karmie.
Heh, sam teraz jestem gimnazjalistą. Nie powinienem ich lekceważyć.
Minął ośmiornicę, starając się ze wszystkich sił na nią nie patrzeć. Widok jej twarzy, gdy umierała z uśmiechem, na zawsze pozostał w pamięci Karmy. Choćby nie wiem, jak starał się o tym zapomnieć, pamiętał.
Uratuję cię, ośmiornico.
Tak... To nie byłby taki zły pomysł. Raz jeszcze zagrać na nosie przeznaczeniu. Oszukać rząd i zaśmiać im się w twarz.
A jak nie, to tym razem ja cię zabiję.
Karma uśmiechnął się do Koro-sensei'a, wyciągając nóż z czerwoną farbą.
- Jestem za tym, by zabić.
----
Jakie nudne.
Jak koszmarnie nudne.
Dlaczego ich strategia w ogóle się nie zmieniła?
Karma ziewnął głośno, schowany na drzewie. Pamiętał doskonale, gdzie czaił się każdy przeciwnik i jak zakończyło się starcie. Dlatego też, z pełną świadomością, kopiował swoje ruchy, wysyłając swych ludzi na pewną przegraną.
W końcu na placy boju został tylko on i Nagisa.
Jakże przewidywalne.
Nie było już potrzeby się ukrywać.
- Nagisa-kun, możesz już wyjść - zawołał Karma. Na jego ustach wykwitł uśmieszek.
Jak dawno nie walczył z Nagisą. Minęło już tyle lat od jego śmierci. A teraz Nagisa był tu.
Oh, wreszcie skończy się nuda.
Tak jak Karma podejrzewał, Nagisa wyłonił się zza drzewa, szybki i zabójczy niby wąż. Gdyby chciał, mógłby być doskonałym zabójcą. Ale zamiast tego wybrał kontynuację nauki.
Cóż, można też i tak.
- Nagisa, jesteś pewien, że chcesz uratować ośmiornicę? - spytał Karma, obserwując uważnie swojego przeciwnika - Jeśli naprawdę zniszczy Ziemię..
- Tak się nie stanie - odparł z hardością w głosie Nagisa - Znajdziemy sposób, by do tego nie dopuścić.
Czy gdybym się teraz po prostu poddał, byłoby to podejrzane? Zapewnie tak, czyż nie?
A zresztą.. Kogo ja próbuję oszukać. Pragnąłem powrotu do tej walki od ponad pietnastu lat.
- Ty to powiedziałeś - odparł Karma.
A potem ruszył.
Ze zdziwieniem zauważył, jak bardzo różna jest walka z ciałem nastolatka od walki jako dorosły mężczyzna. Wtedy był wyższy, a co za tym idzie, silniejszy. Teraz zaś był mniejszy, bardziej zwrotny i zwinniejszy.
Oraz posiadał wiedzę z tamtych lat, którą mógł wykorzystać.
Nagisa spróbował zaatakować go z lewej, ale Karma zauważył ten ruch i postrzymał chłopaka. Oczy Nagisy rozszerzyły się ze zdumieniem, gdy Karma wykorzystując prostą dźwignię rzucił go na plecy.
Zaraz jednak czerwonowłosy cofnął się.
- Wstawaj, Nagisa. Stać cię na więcej.
Wciąż nie widział tego morderczego wroku Nagisy, którym tamten obdarzył go podczas tamtej walki.
Nie miał zamiaru wygrać, ot tak po prostu.
Nagisa wstał zwinnie, po czym przykucnął, szukając się do odparcia ewentualnych ataków Karmy.
- Nie bój się - zaśmiał się czerwonowłosy - Nie zaatakuję cię.. Jeszcze. Chcę, byś zaatakował mnie w pełni poważny.
Zmiana nastąpiła niemal błyskawicznie. W jednej chwili Nagisa stał przed nim, niepewny co robić, w drugiej zaś był już przy nim, celując w jego głowę. Karma zmuszony został do cofnięcia się, opierając kolejne ataki.
Wreszcie coś się działo!
Ich walka trwała w najlepsze jeszcze kilka minut. Żaden nie miał zamiaru się poddać. Nagisa próbował go przekonać do zmiany zdania, ale Karma słuchał go jednym uchem.
Jaki to ma sens?
W końcu Karma przycisnął Nagisę do ziemi, przyciskając mu nóż do szyji. Oboje dyszeli ciężko, zmęczeni walką.
Karma cofnął nóż.
- Poddaję się - powiedział - Nagisa, wygrałeś.
Mniejszy chłopak spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- O czym ty mówisz?
Karma jedynie machnął głową w kierunku swego brzucha, gdzie nóż Nagisy zaznaczył go na niebiesko.
- I tak już zginąłem, nie? - zaśmiał się.
Cóż, być może tak powinno się to wszystko skończyć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro