27. Historia
Urodziłam się roku 1899. Nie patrz tak na mnie. Owszem, jestem tak stara. Przeżyłam obie Światowe Wojny. Nie był to najlepszy czas, wierz mi.
Moim pierwszym wspomnieniem jest cisza. Wszyscy kulimy się, niepewni, czy przetrwamy nadchodzący dzień. Nikt nie mógł być tego pewny. Trwała wojna, która ukradła nan dzieciństwo. Nie dane nam było śmiać się i bawić się bezmyślnie zabawkami. Zresztą, nie stać by nas na nie było. Zamiast tego zabawą dla nas było okradanie martwych ciał i zgadywanie, kim mogliby być za życia. Nasi, wróg? A może to dziewczynka, która wczoraj przyniosła piękne kamyki?
Wiem, że to zabrzmi dziwnie, ale nie pamiętam, kim była pierwsza osoba, którą zabiłam. Śmierć była obok mnie odkąd tylko się narodziłam. Powinnam pamiętać, kiedy zaczęłam ją zadawać innym. Ale nie pamiętam. Tak po prostu było. Zabijałam, a inni chcieli mnie zabić.
Miałam wielu mistrzów. Zmieniali się oni jak w kalejdoskopie. Tam mało kto żył długo, nieważne, jak bardzo był doświadczony. Ale mnie jakimś cudem udawało się zachować moje nędzne życie.
Kiedy miałam 13 lat, zabijanie stało się moją pracą. Odpuściłam miasto, w którym się wychowałam. I tak nie było tam nic, do czego mogłabym wrócić. Nikogo, kto by mnie znał. Nie miałam domu, jedynie puste mieszkania. Tym właśnie był dla mnie świat - pustką, której nie potrafiłam zapełnić.
Dni zlewały się z dniami, tygodnie zamieniały się w miesiące, lata. Nie miałam bliskich osób, nikomu nie ufałam. Moje serce było zimne jak lód, którego nic nie bylo w stanie roztopić. W wielkim świecie sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, ale mnie to nie interesowało. Ba, byłam wręcz zadowolona. Im więcej było chaosu i przemocy, tym więcej osób chciało korzystać z moich usług. A ja cieszyłam się, bogacąc się.
Być może zastanawiasz się, jak to jest stać po tej stronie. Uciekać przed prawem, kryć się w mroku. Odpowiem ci. Normalnie. To było moje życie. Innego nie znałam. Kiedy twoje perspektywy są ograniczone, nie szukasz innych opcji.
Zawsze jednak ciekawiło mnie, co mogło popchnąć innych, aby zlecić morderstwo. Czasami były to sprawy bizesowe, innym razem ktoś pragnął pozbyć się wroga. Czasami też pragnęli dokonać zemsty. Takie zadania lubiłam najbardziej. Bowiem bardzo często proszono przy tym, by postępować jak najokrutniej. Uczyłam się, jak zadawać wielki ból, nie zabijając. Nie przeszkadzało mi to. Bardzo niewiele rzeczy mi przeszkadzało. Ale wiesz, powiem ci jeszcze jedną rzecz. Spotkałam się czasami z dziećmi, proszącymi mnie o pozbycie się ich rodziców. Często powodem były głupie kłótnie. A później oni żałowali, wymierzali przeciwko mnie broń. A ja w większości przypadków śmiałam się tylko.
Gardziłam ludźmi.
28 lipca 1914 rozpętała się wojna, która zmieniła świat i myślenie ludzi. Nikt wtedy jeszcze nie miał pojęcia, co ma się wydarzyć.
Miałam wtedy 15 lat, ale nie uczestniczyłam w niej osobiście. Wolałam jej uniknąć. Uwierz mi, dla płatnego zabójcy wojna przynosi zyski, ale jest też jeszcze bardziej niebezpieczna. A ja nie miałam zamiaru umierać.
W 1917 roku zgłosiłam się do eksperymentalnego projektu mającego stworzyć nadludzkich zabójców. Jaki miałam w tym cel? Może to i zabrzmi głupio, ale w tamtym czasie byłam zakochana. Świat rozdzielił nas, a mnie potrzebne były pieniądze, kontakty i władza. Ten projekt wydawał się wręcz spaść mi z nieba. Owszem, obawiałam się. Oprócz mnie chciało wziąść w nim udział wielu.
Nie będę ci opisywać wszystkiego, co tam się działo. Te dni nadal są dla mnie ciężkie do opowiedzenia. Wybacz mi, ale tą część przemilczę.
Cóż się później ze mną działo? Zanim się zorientowałam, moja postać zmieniła się. Przez długi, długi czas jej nienawidziłam. Wcześniej byłam inna. Może to i zabrzmi śmiesznie, ale stworzony przeze mnie wygląd Nagisy jest bardzo podobny do dawnej mnie.
Wojna zakończyła się, ale nie dla mnie. Za cenę zatrzymania czasu tego przeklętego ciała musiałam o muszę zażywać regularnie leki. Nawet nie chcesz wiedzieć, cóż by się inaczej ze mną stanie.
Od tej pory niewiele się zmieniło. Tych dwoje ludzi, których domy odwiedziłam, L. oraz Kicia, byli jedynymi oprócz ciebie, którzy znają moją historię.
Jak już jestem przy Kici, mogę ci coś o niej więcej powiedzieć. Pomogła mi wiele. To wymyśliła postać mojej matki na potrzeby szkoły. Prawda, że doskonale jej wyszło? Wspólnie wymyśliłyśmy, jak ukryć moją rządzę krwi. Nikt nie domyślił się, kim jestem tak naprawdę.
Oprócz ciebie, Karma.
Cóż mogę ci więcej powiedzieć? Nie planowałam włączać cię w tą historię. Nie ufam innym. Nawet nie mam pojęcia, dlaczego nadal cię nie zabiłam.
Ale teraz jest już na to za późno.
Nie chciałam przywiązywać się do tej klasy. Nie chciałam czuć takiej nadziei.
Jesteście okrutni, wiesz o tym?
Nawet nie zdawaliście siebie sprawy, jak ciężko było żyć tuż obok was, wiedząc, iż jesteście w stanie mnie zaakceptować.
Wiedząc, iż być może wy moglibyście mi pomóc.
Zapewnie myślisz teraz, że jestem niewolnicą naukowców. Że to z ich polecenia zabijam.
Jest w tym trochę prawdy.
Ale to nie tak.
Zawarliśmy umowę. Oni produkują dla mnie leki, ja im płacę. Te leki nie są tanie. Nic dziwnego, produkują je tylko dla mnie. Bez nich zapewnie podzieliłabym los Koro-senseia już lata temu.
Czasami proszą mnie o coś, zalecają misję.
A ja za nią podążam.
Podążałam.
Wybacz mi Karma, że wybieram tą prostszą z dróg.
------
Przy starej studni chłopak obejmował dziewczynę.
Powinien ją nienawidzić.
Wszak to ona go tyle razy zabijała, zmuszała do powtarzania tych samych dni.
Ale teraz trochę ją rozumiał.
Krew ciekła z jej rany, która sobie sama zadała. Nie zdołał jej powstrzymać. A nawet, jakby to zrobił, zrobiłaby to później. Poznał ją na tyle, by wiedzieć, jaka to jest uparta.
Nagisa uśmiechnęła się.
- Nikogo nie nienawidź - poprosiła jeszcze.
Jakie to dziwne. Zabójca pragnie wskazać mu dobrą drogę. Ta, która tyle lat spędziła w ciemności i mroku.
Uścisk jej delikatnych dłoni stracił swoją siłę.
- Głupia jesteś? - szepnął Karma, choć miał ochotę spytać o to siebie samego. - Tak szybko się poddawać?
Ale ona go nie słyszała.
Odeszła.
Nie zdąrzył jednak poczuć rozpaczy, czy choćby zapłakać. W tej samej bowiem chwili poczuł znajome uczucie, jakby coś łapało go od tyłu.
Tylko nie to.
Obejrzał się, ale, tak jak podejrzewał, nikogo nie zobaczył.
Nie, nie, nie!
Przecież nie ma prawa znowu się dział. Przecież nadal żył!
Twarz Nagisy zamazała mu się przed oczami, zupełnie jak wtedy, gdy po raz pierwszy umarł.
Raz jeszcze wszystko miało zacząć się od początku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro