Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Ślicznotka

Nagisa była o krok od wybuchnięcia.

- Przecież przekazałam wam całą kwotę - syknęła, patrząc lodowato w oczy Doktora. Nigdy nie poznała jego prawdziwego imienia... Ale przecież nigdy nie chciała.

Mężczyzna rozparł się wygodnie na krześle.

- Owszem, jednakże zasady zostały złamane. Przybyła inna osoba.

- Z. ma ważniejsze sprawy na głowie - odparła powoli zabójczyni, cedząc słowo po słowie - Dlatego przybyłam z kimś innym.

- Masz na myśli tą żałosną hakerkę i młodego gimnazjalistę? Gimnazjalistę, na Boga! Coś ty sobie myślała, zabierając gimnazjalistę? Mało tego, gimnazjalistę z TEJ klasy?

Oczywiście, musieli ich sprawdzić. Nagisa ze wściekłością podtrzymała spojrzenie naukowca. Jakby kiedykolwiek obchodził ich wiek ofiar!

- Mam swoje powody - odparła - Nie sądzę, by był to..

- A my mamy zasady, czyż nie? - przerwał jej Doktor, nachylając się do niej - Nie wolno ci mieszać w nasze sprawy obcych. Zgodziliśmy się na Z., gdyż jest to sprawdzona osoba. Pomysł trochę. Nie wiemy, jaki jest ich prawdziwy cel. Dlatego właśnie, moja droga, następnym razem niech przyjdzie Z. Jak mamy ci zaufać, gdy ty nam nie ufasz?

To było takie niesprawiedliwe, że Nagisie aż zabrało słów. Przecież oni nie zasłużyli niczym, by im ufać!

- Przecież dotąd..

Nie skończyła, gdyż w tym samym momencie w całym budynku rozległ się głośny, przeszywający powietrze głos alarmu.

Nagisa nawet nie drgnęła, gdy Doktor wyciągnął mały przenośny komunikator. Oby tylko się pomyliła. To nie mogli być Karma i Kicia, czyż nie?

- Pokaż sytuację - rozkazał Doktor. Już po sekundzie na jednym z wolnych ekranów ukazała się prawie pusta sala, w której przebywali..

Nagisa zaklęła w myślach.

- Co wyście zrobili? - szepnęła.

Na ekranie wyraźnie była w stanie zobaczyć Karmę i Kicię, którzy cofali się powoli w stronę wyjścia z pomieszczenia - a raczej miejsca, gdzie to wyjście było jesZcze przed chwilą. Wraz z uruchomieniem alarmu odcięto wszelakie możliwe drogi ucieczki.

- Kto pozwolił wam kontunuować ten projekt? - ciągnęła dalej Nagisa, przerażona i obrzydzona - Po tym, co ostatnio wydarzyło się z Księżycem, powinniście wiedzieć, że..

Bestia, spacerująca nerwowo po pomieszczeniu, nie przypominała żadnego innego żyjącego stworzenia. Miała cztery łapy, zakończone ostrymi pazurami, ale na tym kończyła się jej "normalność". Nienaturalnie wychudzone ciało wyginało się niczym wąż, a długi, futrzasty ogon, zamiatał ziemię. Bestia posiadała troje oczu - jedno z nich nieustannie zerkało w stronę kamery, jakby wiedziała, że oni tam są.

- Nie wyszło nam z człowiekiem - odezwał się z zadowoleniem Doktor - Dlatego też postanowiliśmy spróbować z innym zwierzęciem. Jeśli nie uda się pokonać Tego Stwora, nasza mała Ślicznotka z chęcią się nim zajmie.

Ślicznotka. Oni to mieli nosa do wymyślania imion. Nagisa wstała powoli.

- Pójdę do nich - odezwała się, kierując się w stronę drzwi. Póki co Karmę i Kicię od bestii dzieliła hartowana szyba, ale Nagisa nie udała nowoczesnym technologiom.

- Jesteś pewna? - Doktor powstrzymał ją, patrząc na nią uważnie - To pomieszczenie zostało wykonane ze specjalnego materiału, którego nie dasz rady pokonać. Chcemy obronić Ślicznotkę przed zagrożeniami z zewnątrz.. A ty jesteś jednym z nich.

Nagisa zamarła.

- W takim razie otwórzcie drzwi dla ludzi, którzy są w środku.

Ale Doktor pokręcił głową.

- Tego nie mogę zrobić. To by było złamanie zasad, czyż nie? Ale.. - uśmiechnął się lodowato - Dla ciebie możemy zrobić wyjątek.

- Czego chcecie? - spytała po prostu Nagisa. Oczywiście, mieli ją zamiar szantażować.

Doktor skierował w jej stronę mikrofon.

- Służy do połączenia się z tamtą salą. Powiedz swoim znajomym, aby odeszli i nigdy więcej nie wracali. Nie będziesz utrzymywać z nimi kontaktu. Oczywiście, usuniemy ich wspomnienia dotyczące całego zajścia. Uspokój ich. W przeciwnym razie możliwe, że mój palec się pomyli i zamiar otworzyć wyjście do reszty labolatorium, otworzę drzwi dla Ślicznotki...

Nagisa z lodowatym spokojem chwyciła mikrofon. A więc taki był ich plan. Zamierzali zabić Karmę i Kicię, nieważne, co by zrobiła. Nawet, jeśli usuną ich wspomnienia, będą trzymać ich na tyle blisko, by zawsze móc ich zlikwidować w dowolnej chwili. Dzięki temu zyskają nad nią władzę, jeszcze większą, niż mają.

- Tu ja - odezwała się cicho, ale po tym, że tamci zatrzymali się, zorientowała się, iż słyszą ją wyraźnie - Złamaliście reguły, wchodząc tam, gdzie nie wolno. W normalnych okolicznościach równa się to karze śmierci. Nie róbcie niczego głupiego. Pozwólcie, aby zespół do zadań specjalnych opanował sytuację, a zachowacie swoje życia. Karma, szczególnie ty się nie wychylaj.

W pierwszej chwili miała ochotę wykorzystać czerwonowłosego, pozwalając mu umrzeć, dzięki czemu uniknęłaby tej nieprzyjemnej sytuacji.. Ale nie mogła mu tego zrobić. Będzie żył. Uratuje mu życie, nawet jeśli mieliby się przez to nigdy ponownie nie zobaczyć. Była mu coś winna za te miesiące okłamywania go.

- Zrozumiałe? - powtórzyła - Nie szukajcie mnie. Nie próbujcie z kimkolwiek walczyć. Po prostu żyjecie normalnie. Najlepiej, jeśli o mnie zapomnicie.

Odsunęła mikrofon, po czym spojrzała ze wściekłością na Doktora.

- Zadowolony? - warknęła.

- Bardzo - odparł, naciskając jeden z guzików - Jakim posłusznym potworem jesteś, Motylku.

Jego oczy uśmiechały się.

- Ale ty także musisz ponieść karę, czyż nie?

Nagisa momentalnie rzuciła mu się do gardła, gdy szyba, odgradzająca Ślicznotkę od Karmy i Kici, unosła się.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro