Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23. Lotnisko... znowu

Dojechali do lotniska, omijając najważniejsze sprawy - za każdym razem, gdy Karma chciał coś powiedzieć, Nagisa nagle zauważała coś niezwykle ważnego. Coś, o czym zaczynała paplać, nie przejmując się tym, iż mówi bez sensu.

Dopiero na lotnisku wreszcie przestała się zachowywać jak roztrzepana gimnazjalistka - choć w teorii nią była, Karma wątpił, by w rzeczywistości była w wieku reszty klasy.

Nagisa, tym razem w postaci kobiety, jaką zobaczył początkowo, nachyliła się do niego i szepnęła:

- Muszę załatwić ci bilety. Niestety, Kicia do mnie nic nie odpisała, więc trzeba się tym zająć w inny sposób. A, Kicia to...

- Twoja znajoma, która pracuje razem z tobą. Hakerka. Tak, wiem - Karma uśmiechnął się do dziewczyny radośnie - Poznałem ją.

Nagisa wzdrygnęła się, gdy przypomniał jej, kim naprawdę jest. Nie chciał jej zrobić przykrości, ale uwielbiał ją irytować. To, że ona była Motylkiem, nic nie zmieniało. Wręcz przeciwnie, Karma miał ochotę jeszcze bardziej podrażnić.

- Doskonale - mruknęła - Czekaj tu.

Westchnął i przewrócił oczami.

- A mam jakąś inną opcję?

Drgnęła i odeszła szybko, jakby nie chcąc przebywać z nim ani chwili dłużej. A może naprawdę miała go dość?

Karma usiadł zrezygnowany na ławce, przypominając sobie jak całkiem niedawno czekał na nią na tym samym lotnisku. Wtedy jednak nie miał pojęcia, kim jest Motylek i kim on sam jest...

Labolatorium. No właśnie. Co, jeśli wcześniej zginął przez to, iż odkryli, że to on jest odpowiedzialny za zniszczenie labolatorium? Nie, to bez sensu. Przecież zadbał o to. Nikt nie mógł wiedzieć, kim tak naprawdę jest. W takim razie, dlaczego zginął? Nagisy nie było w szkole, więc to nie mogła być ona... Więc kto?

- Będziesz wiedział tak nachmurzony przez cały czas? - usłyszał znajomy głos Nagisy, która rzuciła w jego stronę bilet - Masz, pilnuj tego.

Podniósł głowę. Załatwiła to niepokojąco szybko. 

- Co zrobiłaś? Wątpię, byś była w stanie tak szybko kupić bilety...

- Pewnien miły mężczyzna był łaskawy odstąpić mi swój bilet, oczywiście za odpowiednią opłatą - uśmiechnęła się przekornie - Mam swoje sposoby przekonywania.

Przekonywania, co? Karma nazwał by to prędzej raczej groźbami.

Nagisa poruszyła się niespokojnie pod jego spojrzeniem.

- O czym myślisz? - spytała ostro, w ułamku sekundy przestając być jego przyjacielem, z którym udał się w wspólną podróż kosmiczną, z którym walczył nie raz... Nie, teraz była już tylko Motylkiem, zabójczynią, z którą nie powinno go nic łączyć.

- Dlaczego twoje naturalne włosy są białe, skoro jako Nagisa masz niebieskie? - wypalił Karma, przechylając głowę w bok.

Nagisa zamrugała oczami.

- Coś ci się nie podoba w niebieskim? Lepszy błękit od bycia rudym, rudzielcu!

- Rudy to naturalny kolor. Niebieski nie.

Ich oczy spotkały się na sekundę, podczas której policzki Nagisy zaróżowiły się lekko. Dziewczyna zawahała się, patrząc na niego. Dopiero teraz Karma zauważył, że jej oczy zawsze były takie same. Nie zmieniały się, nieważne ile razy by nie wyglądała inaczej.

- Wartość sentymentalna - mruknęła cicho - Nigdy nie chciałam mieć białych włosów. Zawsze uznawałam to za śmieszne.

- Hm.. - Karma wstał, po czym podszedł do niej. Nagisa cofnęła się o krok, ale tylko tyle zrobiła. Jak niewiele wystarczyło, aby znów stała się Nagisą, którą znał.

- Masz z tym jakiś problem? - spytała zaczepliwie dziewczyna, odwracając wzrok.

- Nie, ale ciekawi mnie jeszcze jedna rzecz - odparł Karma, po czym szepnął jej do ucha - Skoro jesteś dziewczyną, to dlaczego wtedy, gdy kąpaliśmy się całą klasą w rzece...

Nie zareagowała tak, jak chciał. Nie zarumieniła się. Nie pisnęła. Nie skrzywiła się.

Zamiast tego odsunęła się, a w jej spojrzeniu pojawiło się zmęczenie.

- Ah, o tym mówisz - mruknęła - Jestem dziewczyną, ale potrafię manipulować swoim ciałem. Sprawić, by moje piersi były wieksze lub mniejsze, nie jest dla mnie kłopotem.. Aczkolwiek nie sądzę, by takie sprawy powinny akurat ciebie interesować.

Cofnęła się, po czym odwróciła się od niego tyłem.

- Chodźmy już - szepnęła, ciągnąć za sobą Karmę - Muszę odwiedzić jedną osobę, a ty mi w tym pomożesz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro