Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.(+18)

- udowodnij to- po tych słowach jak na zawołanie zdjął moją stopę ze swojego krocza, zdjął ze mnie but... Oh. Zaczął całować moją nogę... To takie ... podniecające?

Zazwyczaj jak robiłem to z Macau no trudno było się nim tak bawić bo jest dość dominujący...co też nie jest takie złe. Ale to, że ja się nim bawię, a nie on mną podoba mi się jeszcze bardziej. Zagryzłem dolną wargę i potarłem stopą o jego kroczę...

- Porchay - powiedział moje imię zaciskając ręce na mojej nodze.

- na podłogę.- powiedziałem i Kim na zawołanie zszedł z fotela, zdjąłem z siebie spodenki i usiadłem na jego miejscu- zdejmuj je.- powiedziałem patrząc na jego spodnie - natychmiast- grzecznie wysłuchał moje polecenie- je też - pokazałem palcem jego bokserski, które bardzo szybko wylądowały na podłodze złapałem go za biodra i przyciągnąłem w swoją stronę

- nie mów, że masz zamiar...- nie dałem mu dołączyć

- zamknij się Kim. - warknąłem na niego i wziąłem do buzi jego penisa ruszałem głową i jak chciał położyć rękę na moją głowę to spojrzałem na niego z dołu widocznie nie zadowolony z jego działań. Od razu zabrał ręce... Zabawny... kiedy znudziłem się męczeniem go w ten sposób odsunąłem się od niego, powaliłem go na kolana i zdjąłem z siebie majtki, położyłem nogę na jego bark, przyciągnąłem go do siebie.- Chyba nie muszę ci tłumaczyć co masz robić - powiedziałem drugą nogę kładąc znów na jego penisa, pocierałem go, on zaś zajął się mną, po chwili czułem w sobie jego palce, kurwa mać... Jak ja uwielbiam to uczucie...

Nie mogłem rozpiąć koszuli, więc ją rozerwałem, od razu chyba zrozumiał o co mi chodzi, dorwał się do mojej klaty.
Pierwszy raz robię to na fotelu...ale to dość fajne... Złapałem go za włosy i odsunąłem od swojej klaty. Odsunąłem go od siebie.

- coś nie tak?- wyglądał na zdziwionego...ojoj uśmiechnąłem się wrednie i złapałem go za policzki, już myślał, że go pocałuje... może o tym zapomnieć, może i mam na to wielką ochotę, ale za razem będzie to idealna kara dla niego.

- pieprz mnie w końcu.- powiedziałem odwracając się plecami do niego, oparłem się na fotelu wypinając się w jego stronę. Dobra może nie jest taki jak Macau...ale jest tak dobrze.
poruszał się we mnie dość szybko, szczerze mówiąc nie przejmowałem się tym czy ktoś w posiadłości mnie usłyszy. Byłem tak głośno jak tylko miałem ochotę.
W tym budynku mieszkają i tak same zboki na czele z moim bratem i Kinn'em.
Więc inni mnie dziś nie obchodzą.
Złapałem go za rękę, którą miał opartą na fotelu koło mojej.- Kim... zmieńmy pozycję...- grzecznie położył mnie na stole, leżałem na plecach i obejmowałem go nogami w pasie by nie próbował nawet na chwilę ze mnie wyjść. BY trochę go wkurzyć wbiłem paznokcie w jego barki... i w plecy...no drapałem go gdzie leciało, ale na sobie nie dałem zrobić żadnego znaku.
A przyznam, że polubiłem je...na to musi zasłużyć.

Odchyliłem głowę do tyłu kiedy trafił w moją prostatę

- Porchay zaraz dojdę - wręcz jęknął... Oj to mnie tak kręci.... złapałem go za policzki

- Zrób to dla mnie Kim... - oczywiście nie dałem mu dojść we mnie, spuścił mi się na brzuch. Ja również doszedłem podczas jego ruchów, dyszał czerwony na twarzy...

Powoli usiadłem, podał mi za baru chusteczki, wytarłem się i bez słowa ubrałem na siebie moje ubrania, no poza koszulą, koszulę zabrałem mu. Wystarczy mu koszulka.

- udowodniłem.- powiedział, a ja złapałem za drzwi od Baru

- teraz to ja jestem głodny - powiedziałem i wyszedłem, szedłem do swojego pokoju z głową uniesioną.

Przegrał. Teraz to moja gra, słyszałem, że idzie za mną, ale w windzie zobaczył Porsche i jak na zawołanie się cofnął.
Kiedy drzwi windy zamknęły się Porsche odezwał się

- Pete dzwonił...- powiedział dość spokojnie...mam przejebane... Vegas i Pete zapewne mnie zamordują za złamanie serca Macau... Teraz poczułem się jak najgorsza dziwka... nawet nie minął dzień, a ja poszedłem do Kim'a, zostawiłem mojego kochanego Macau, dla dupka, który mnie okłamywał?.

- ... Zabiją mnie prawda?- powiedziałem opuszczając głowę

- nie...Pete nie pozwoli na to Vegas, ale przez jakiś czas postanowili nie przyjeżdżać na obiady. Po prostu boją się o Macau, ty najlepiej wiesz dlaczego - ...wiem. Mój biedny Macau zmagał się z depresją... A ja znów sprawiłem, że czuję się źle, mam nadzieję, że on znajdzie kiedyś kogoś kto na niego zasługuje.

- ...jestem śmieciem - powiedziałem, a Porsche przytulił mnie mocno

- nie Porchay... Popełniasz błędy jak każdy z nas, to po prostu leży w ludzkiej naturze, że zawsze przegrywamy z miłością... Wiesz, że nie przepadam za Kim'em. Ale jeśli bycie z nim sprawi, że będziesz szczęśliwy zrozumiem to.

- dziękuję...- wróciłem do siebie i zobaczyłem, że Macau mnie wszędzie zablokował... Nawet usunął wszystkie nasze zdjęcia z Instagrama... Zostawił tylko te na których byliśmy z Venii...
Nie dziwię mu się...nie wiedziałem czy mam zrobić to samo czy nie.
Jednak Macau to część mojej historii, której nie chce usuwać...

Ubrałem na uszy słuchawki i całą noc nie zmrużyłem oka naprawdę myśląc nad tym wszystkim co zrobiłem.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro