¹
✧ 𝕍𝕚𝕝𝕝𝕖𝕟𝕕 ✧
Podniosłem się z łóżka czując jak bardzo obolałe są moje kończyny. Przeciągnąłem się i przetarłem oczy. Ubrany na czarno opuściłem swój pokój. Wyszedłem z kryjówki i zacząłem zmierzać ku głębi lasu. Zatrzymałem się tuż nad rzeką. Zacząłem się rozgrzewać, a po kilkunastu minutach zacząłem swój trening.
𝚡
Po odświeżającym prysznicu skierowałem się do salonu. Bez pukania wszedłem do środka, a na miejscu zastałem Plativa. Usiadłem na przeciw niego i odruchowo założyłem nogę na nogę. Zlustrowałem go wzrokiem o razu wyczuwając jego zirytowanie.
— Melian znowu wchodzi nam w paradę — wysyczał.
— Co tym razem?
— Skurczybyk sieje jakieś niestworzone plotki i zabiera nam sprzed nosa układy — warknął zdecydowanie wytrącony z równowagi.
— Masz jakiś plan? — westchnąłem zmęczony ich wiecznym konfliktem.
— Dzisiaj w nocy. Chce widzieć tutaj jego córkę. Zajmiesz się tym — uśmiechnął się szeroko.
— Przecież ona ma z dziesięć lat! — podniosłem głos nie mogąc uwierzyć.
— Nic jej nie zrobimy. No chyba, że stchórzy. Zobaczymy co jest dla niego ważniejsze.
— Dlaczego wpychasz mnie między was? — zapytałem podirytowany.
— Po prostu jesteś lepszy w te klocki — mruknął. — Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko — zmroził mnie wzrokiem.
— Dzisiaj tutaj będzie.
Nabuzowany emocji wyszedłem z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Mogłem zrozumieć wszystko. Tylko po co mieszać w to dzieciaka? I dlaczego to akurat ja muszę bawić się w ich grę?
Westchnąłem i powędrowałem do swojego pokoju. Zabrałem pelerynę i wybyłem z kryjówki. Naciągnąłem kaptur na głowę i żwawym krokiem zacząłem przemierzać przez las.
𝚡
Wdrapałem się na drzewo i w ciszy obserwowałem okolicę. Nie było trudno dostrzec posiadłość mężczyzny. Nie widząc nikogo na warcie podbiegłem do wejścia. Cichaczem zakradłem się na teren i zacząłem węszyć. Dobrze wiedziałem jak pachniał dzieciak. Zdarzyło mi się ją już kilka razy spotkać. Zwłaszcza jak dużo czasu spędza się na patrolowaniu okolicy. Wyczuwając ją zagryzłem wargę. Niezauważenie pokierowałem się w tamtą stronę. Biały duży dom. Wdrapałem się po bluszczu coraz mocniej czując dziewczynkę. Zaglądnąłem przez okno, a moi oczom ukazała się i ona. Mała wróżka szykująca się do spania. Nie wyczuwając nikogo w pobliżu po prostu wszedłem przez okno siadając na parapecie. Nie musiałem długo czekać, aż ta mnie zauważy.
— Kim jesteś? — zaczęła.
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się delikatnie. Poszedłem bliżej stawiając pewne kroki. Nachyliłem się nad nią i zawarczałem.
— Idziesz ze mną. Jeżeli chcesz być żywa nawet nie próbuj z żadnymi sztuczkami. Zrozumiano?
Ta wystraszona kiwnęła głową. Złapałem ją za ramię i przyciągnąłem do siebie. Dla bezpieczeństwa związałem jej ręce. Nie stawiała żadnego oporu co znacznie ułatwiło mi prace. Nie spodziewałem się, że pójdzie tak łatwo.
Lekko zaskoczony chwyciłem ją pod pachę i wyszliśmy przez okno. Czułem się dziwnie. To wszystko przeszło łatwo. Zbyt łatwo. Jednak nie zastanawiałem się. Po prostu skierowałem się w odpowiednią stronę.
𝚡
Postawiłem, jak się dowiedziałem, Ersilie przed Plativem i wyczekiwałem, aż coś powie. Ten uśmiechnął się szeroko podchodząc bliżej nas.
— Dobrze się spisałeś.
— Co zamierzasz zrobić? —wypaliłem.
— Zaraz wyślę chowańca z listem. Do póki nie otrzymam wiadomości zwrotnej młoda jest nasza. Zamknij ją w piwnicy i jesteś wolny.
— Chyba sobie żartujesz — wytrzeszczyłem oczy.
—Wyglądam na takiego? — uniósł jeną brew ku górze.
— To, że Melian zalazł Ci za skórę nie znaczy, że masz traktować ją jak wyrzutka.
— Co Ty nagle zrobiłeś się taki dobrotliwy? — wysyczał. — Jak będę miał ochotę to poderżnę jej gardło i nic Ci do tego. Teraz won mi stąd.
Zawarczałem i wyszedłem z pomieszczenia wraz z dziesięciolatką. Spojrzała na mnie maślanymi oczami, a ja nie wiedziałem co zrobić. Cała ta sytuacja była nad wyraz dziwna. Wszystko przebiegło łatwo, a teraz jeszcze ja muszę być tym najgorszym. Potrząsnąłem głową i zaprowadziłem dzieciaka pod drzwi piwnicy. Otworzyłem je i wepchnąłem ją.
— Sorry młoda.
Nim zdążyła odpowiedzieć zatrzasnąłem drewno i zakluczyłem je. Poczułem satysfakcję wymieszaną z odrazą do samego siebie. W końcu sam wiedziałem jak takie rzeczy wpływają na młody umysł.
𝚡
Obudziły mnie czyjeś wrzaski. Podniosłem się i chwyciłem za miecz. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę dźwięków. W ten oto sposób dotarłem pod drzwi Plativa. Chwyciłem za klamkę i ostrożnie otwarłem pomieszczenie. Moim oczom ukazał się Melian przyciśnięty do podłogi przez mojego wspólnika. Otwarłem buzię nie wiedząc co powiedzieć.
— Chce tylko odzyskać córkę.
— Trzeba było pilnować swoich interesów, a nie moich — wysyczał wampir.
— Dogadajmy się jakoś — poprosił.
— Puść go. Postawisz swoje warunki i po jego odpowiedzi zadecydujesz co zrobisz — spojrzałem na wspólnika.
Ten kiwnął głową i puścił mężczyznę. Ten zaś wstał i otrzepał ubranie patrząc na nas zabójczym wzrokiem. Przeszliśmy do pomieszczenia obok. Oboje zasiedli na przeciw siebie, a ja oparłem się o ścianę lustrując ich wzrokiem.
— Mów czego chcesz — wysyczał blondyn.
— Nie będziesz się wtrącał w moje układy, ani nie zbliżysz się do mojej posiadłości. Ponad to oddasz mi pieniądze, które zarobiłeś za zlecenia, który miały iść do mnie. Po otrzymaniu kasy oddam ci szczeniaka. Jeżeli nie dotrzymasz słowa co do reszty obiecuje, że spotkasz się z nią, ale po drugiej stronie.
— Zgoda — odparł prawie od razu.
— Mój wspólnik zaprowadzi Cię do córki. Wróci razem z Tobą gdzie wręczysz mu pieniądze. Nie radze Ci mu podskakiwać.
Ten tylko kiwnął głową i wstał. Spojrzałem na niego chłodnym wzrokiem i przepuściłem w drzwiach prowadząc do piwnicy. Będąc na miejscu wpuściłem go do środka. Wpadł tam i przytulił Ersilie. Zawarczałem na nich, aby się pośpieszyli.
𝚡
Przeliczyłem otrzymane pieniądze i schowałem tak, aby nie były widoczne. Skinąłem głową w stronę blondyna i odszedłem nic nie mówiąc. Po raz kolejny zacząłem przemierzać las zastanawiając się dlaczego to akurat ja muszę wszystko robić. Nie potrafiłem zakończyć współpracy z Plativem. W pewnym momencie stałem się jego podnóżkiem, a nie wspólnikiem. Najzwyczajniej w świecie zaczął mnie wykorzystywać. Nie potrafię wyplatać się z jego sideł.
__________
975
W mediach [niedorobiony] FanArt od
_x-Star-x_ przedstawiający Villenda. W następnych rozdziałach, będzie jej lepsza praca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro