Rozdział 6
NEWT
Rozmawiali o mnie, co mnie lekko denerwowało, bo nie lubiłem być tematem cudzych rozmów, a znając Harry'ego, był wylewny jak Wodospad Niagara.
Chciałem pograć, ale ktoś obcy był w moim domu, a dzisiejszego ranka tak się torturowałem, że struny zraniły mi palce, a ja używać piórka NIENAWIDZIŁEM.
Odpłynąłem więc w morze spokoju zwanego snem.
* * *
Ranki bywają trudne. Zwłaszcza wtedy, kiedy zapomnisz na noc zasłonić zasłon i otwierasz oczy, a światło razi cię jak powalone i wzrok odzyskujesz dopiero wtedy, jak milion razy zamrugasz.
Ziewnąłem zaspany i zwróciłem oczy ku drzwiom mojego pokoju, ponieważ z kuchni dobiegał kobiecy śmiech należący do mojej mamy.
Wstałem więc, ciekawy co się tam dzieje i wyszedłem z mojej fortecy.
— Tak czysto, bez ściemy. Kręcicie z Harry'm? — zapytała moja rodzicielka, na co siarczyście gwizdnąłem.
— Mamo, ona jest NIEŚMIAŁA. Nie zadawaj jej takich pytań. — wywróciłem oczami, celowo podkreślając to słowo i wyciągając z szafki mój kubek.
— Po co ty wstajesz. — fuknęła moja mama, mierząc mnie wzrokiem. Velvet siedziała tyłem, więc nie mogłem jej się przyjrzeć w świetle dziennym.
— Kto rano wstaje, temu pan Bóg daje. — puściłem jej perskie oko i wróciłem do sporządzania mojej kawusi.
— Wybacz, mój syn jest...
— Jest w porządku. — wyprzedziła ją dziewczyna.
— Woah. — stanąłem naprzeciwko niej. — Dziękuję. — ukłoniłem się teatralnie, łapiąc się za lewą pierś. Odpowiedziała delikatnym uśmiechem, który skojarzył mi się z dziełem Leonarda Da Vinci, a mianowicie „Mona lisą". Jej oczy były piwne, wyglądały trochę jak basen naturalnego miodu, a całość okryta była kurtyną długich rzęs. Jej skóra była blada, rzekłbym nawet porcelanowa i w tamtej chwili poczułem, że muszę się dowiedzieć, czy jest jak porcelana delikatna, tylko nie wiedziałem, jak to zrobić.
— Matko kochana, Newt. Co ci się stało w dłonie? — mama złapała mnie za nie nachalnym ruchem.
— Rzeczy które kochamy najbardziej ranią. — odpowiedziałem, zabierając swoją rękę.
— Pójdę obudzić twojego brata. — skołowana wstała i ruszyła, aby to zrobić.
No to zostałem na moment sam na sam z Velvet, która patrzyła dosłownie wszędzie tylko nie na mnie.
— Więc, jak ci się podoba serce Wielkiej Brytanii? — zapytałem, wywołując jej zaskoczenie.
— Zaczynam się przekonywać. — wymamrotała.
— Myślałem, że wkraczam na etap drugiej kostki czekolady, a tymczasem wciąż mam jedną. — wtedy na mnie spojrzała. Nie spodziewała się pewnie, że nawiążę do jej przemówienia.
— Nie masz nawet pół. — odparła beznamiętnym tonem. Zlustrowałem ją wzrokiem, przez co znów zaczęła wpatrywać się w coś innego.
— Mam tak przenikliwy wzrok jak ty, czy po prostu nie lubisz patrzeć komuś w oczy? — podrapałem się w brodę.
— Ponieważ cię nie znam, onieśmielasz mnie. Dlatego na ciebie nie patrzę. Przepraszam, jeżeli czujesz się urażony. — rozłożyła ręce w geście kapitulacji.
— Nic z tych rzeczy. — cmoknąłem. — Nie powinnaś się wstydzić swojej urody.
— Słucham?
— Peszysz się, kiedy ktoś na ciebie patrzy. A jeżeli ktoś patrzy, to znaczy, że przyciągasz jego uwagę. — włożyłem do ust orzeszka ziemnego.
— Newt. Ta rozmowa jest dla mnie niekomfortowa i myślę, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. — westchnęła. Wtedy do kuchni wszedł Harry i mama.
— Teraz mam więcej niż pół. — mrugnąłem do niej porozumiewawczo.
— Jak bardzo wielki jest uszczerbek na twoim zdrowiu, po tym, jak cię z nim zostawiłam? — zapytała moja mama, na co Harry się zaśmiał.
— Myślę, że jestem odporna. — mama z uśmiechem wróciła do salonu, a Harry zaraz za nią. Poszedł po zeszyty.
— Ty też piszesz? — zapytałem.
— Co? Nie, ja... — machnęła machinalnie dłonią. — Próbuję, ale nikomu tego nie pokazuję. — spojrzała na moje palce. — Twoja miłość jest bardzo namiętna.
— Jest. — odruchowo ścisnąłem dłoń w pięść.— Gwoli ścisłości, to nie jest żadna aluzja do jakiejś dziewczyny. — zmarszczyła czoło na moje słowa.
— Muszę zrobić zadanie... — jęknął Harry, wracając do nas.
— Może zacznij je odrabiać po szkole. To naprawdę dobra taktyka. — skomentowała Velevt.
— Nie lubię odrabiać zadań z przedmiotów, które nie sprawiają mi żadnej trudności. — na jego twarzy pojawił się grymas. — To jest nudne. Matma jest nudna, bo przez takie ciołki jak Will czy Julie, przerabiamy ten sam temat od czterech lekcji. — wyrzucił z siebie.
— Ja też należę do tych ciołków. — przypomniała mu dziewczyna.
— Wystarczy, że zajęłaś całe serce Wellmana, który jest tobą zachwycony.
— Czy ty jesteś zazdrosny? — zbeształem go.
— Wiedziałbyś o czym mówię, gdybyś chodził z nią na angielski. Ustawiła nam poprzeczkę tak wysoko, że teraz ciężko dostać cztery z plusem. — wymachiwał rękami.
— Jest córką pisarki. — odezwała się mama wchodząc do kuchni z brudną pościelą. — Czego się spodziewałeś?
— Nie musiałaś robić tak dobrego przemówienia... — wydął usta. — Chodźmy, autobus nam ucieknie.
No i wyszli.
— Fajna dziewczyna. — powiedziała nagle mama. — Prawda?
— Bardzo. — choć zabrzmiało to jak sarkazm, wcale nie to miałem na myśli. Wbiłem wzrok w pogodę za oknem, upijając trochę napoju bogów. Niestety czułem na sobie jej spojrzenie. — No co? — rzuciłem z przekąsem.
— Mógłbyś czasem dać ludziom szansę. — westchnęła zrezygnowana.
— Przecież gdybym jej tej szansy nie dawał, nie rozmawiałbym z nią. — odpowiedziałem z wyraźną nutą ironii. — Problem w tym, że to od niej będzie ciężko dostać szansę. — dopiłem resztę kawy, umyłem kubek i bez słowa wróciłem do pokoju.
__________________
Wstawiłam to, wracając z kina. Byłam na "After" z ciekawości i szczerze, szału nie ma, dupy nie urywa, ale jestem prostym człowiekiem i lubię dupków z tatuażami.
Jak książka, tak i film nie wywarły na mnie wrażenia, takie tam wyznanie haha
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro