Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

NEWT

Rozmawiali o mnie, co mnie lekko denerwowało, bo nie lubiłem być tematem cudzych rozmów, a znając Harry'ego, był wylewny jak Wodospad Niagara.

Chciałem pograć, ale ktoś obcy był w moim domu, a dzisiejszego ranka tak się torturowałem, że struny zraniły mi palce, a ja używać piórka NIENAWIDZIŁEM.

Odpłynąłem więc w morze spokoju zwanego snem.

* * *

Ranki bywają trudne. Zwłaszcza wtedy, kiedy zapomnisz na noc zasłonić zasłon i otwierasz oczy, a światło razi cię jak powalone i wzrok odzyskujesz dopiero wtedy, jak milion razy zamrugasz.

Ziewnąłem zaspany i zwróciłem oczy ku drzwiom mojego pokoju, ponieważ z kuchni dobiegał kobiecy śmiech należący do mojej mamy.

Wstałem więc, ciekawy co się tam dzieje i wyszedłem z mojej fortecy.

— Tak czysto, bez ściemy. Kręcicie z Harry'm? — zapytała moja rodzicielka, na co siarczyście gwizdnąłem.

— Mamo, ona jest NIEŚMIAŁA. Nie zadawaj jej takich pytań. — wywróciłem oczami, celowo podkreślając to słowo i wyciągając z szafki mój kubek.

— Po co ty wstajesz. — fuknęła moja mama, mierząc mnie wzrokiem. Velvet siedziała tyłem, więc nie mogłem jej się przyjrzeć w świetle dziennym.

— Kto rano wstaje, temu pan Bóg daje. — puściłem jej perskie oko i wróciłem do sporządzania mojej kawusi.

— Wybacz, mój syn jest...

— Jest w porządku. — wyprzedziła ją dziewczyna.

— Woah. — stanąłem naprzeciwko niej. — Dziękuję. — ukłoniłem się teatralnie, łapiąc się za lewą pierś. Odpowiedziała delikatnym uśmiechem, który skojarzył mi się z dziełem Leonarda Da Vinci, a mianowicie „Mona lisą". Jej oczy były piwne, wyglądały trochę jak basen naturalnego miodu, a całość okryta była kurtyną długich rzęs. Jej skóra była blada, rzekłbym nawet porcelanowa i w tamtej chwili poczułem, że muszę się dowiedzieć, czy jest jak porcelana delikatna, tylko nie wiedziałem, jak to zrobić.

— Matko kochana, Newt. Co ci się stało w dłonie? — mama złapała mnie za nie nachalnym ruchem.

— Rzeczy które kochamy najbardziej ranią. — odpowiedziałem, zabierając swoją rękę.

— Pójdę obudzić twojego brata. — skołowana wstała i ruszyła, aby to zrobić.

No to zostałem na moment sam na sam z Velvet, która patrzyła dosłownie wszędzie tylko nie na mnie.

— Więc, jak ci się podoba serce Wielkiej Brytanii? — zapytałem, wywołując jej zaskoczenie.

— Zaczynam się przekonywać. — wymamrotała.

— Myślałem, że wkraczam na etap drugiej kostki czekolady, a tymczasem wciąż mam jedną. — wtedy na mnie spojrzała. Nie spodziewała się pewnie, że nawiążę do jej przemówienia.

— Nie masz nawet pół. — odparła beznamiętnym tonem. Zlustrowałem ją wzrokiem, przez co znów zaczęła wpatrywać się w coś innego.

— Mam tak przenikliwy wzrok jak ty, czy po prostu nie lubisz patrzeć komuś w oczy? — podrapałem się w brodę.

— Ponieważ cię nie znam, onieśmielasz mnie. Dlatego na ciebie nie patrzę. Przepraszam, jeżeli czujesz się urażony. — rozłożyła ręce w geście kapitulacji.

— Nic z tych rzeczy. — cmoknąłem. — Nie powinnaś się wstydzić swojej urody.

— Słucham?

— Peszysz się, kiedy ktoś na ciebie patrzy. A jeżeli ktoś patrzy, to znaczy, że przyciągasz jego uwagę. — włożyłem do ust orzeszka ziemnego.

— Newt. Ta rozmowa jest dla mnie niekomfortowa i myślę, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. — westchnęła. Wtedy do kuchni wszedł Harry i mama.

— Teraz mam więcej niż pół. — mrugnąłem do niej porozumiewawczo.

— Jak bardzo wielki jest uszczerbek na twoim zdrowiu, po tym, jak cię z nim zostawiłam? — zapytała moja mama, na co Harry się zaśmiał.

— Myślę, że jestem odporna. — mama z uśmiechem wróciła do salonu, a Harry zaraz za nią. Poszedł po zeszyty.

— Ty też piszesz? — zapytałem.

— Co? Nie, ja... — machnęła machinalnie dłonią. — Próbuję, ale nikomu tego nie pokazuję. — spojrzała na moje palce. — Twoja miłość jest bardzo namiętna.

— Jest. — odruchowo ścisnąłem dłoń w pięść.— Gwoli ścisłości, to nie jest żadna aluzja do jakiejś dziewczyny. — zmarszczyła czoło na moje słowa.

— Muszę zrobić zadanie... — jęknął Harry, wracając do nas.

— Może zacznij je odrabiać po szkole. To naprawdę dobra taktyka. — skomentowała Velevt.

— Nie lubię odrabiać zadań z przedmiotów, które nie sprawiają mi żadnej trudności. — na jego twarzy pojawił się grymas. — To jest nudne. Matma jest nudna, bo przez takie ciołki jak Will czy Julie, przerabiamy ten sam temat od czterech lekcji. — wyrzucił z siebie.

— Ja też należę do tych ciołków. — przypomniała mu dziewczyna.

— Wystarczy, że zajęłaś całe serce Wellmana, który jest tobą zachwycony.

— Czy ty jesteś zazdrosny? — zbeształem go.

— Wiedziałbyś o czym mówię, gdybyś chodził z nią na angielski. Ustawiła nam poprzeczkę tak wysoko, że teraz ciężko dostać cztery z plusem. — wymachiwał rękami.

— Jest córką pisarki. — odezwała się mama wchodząc do kuchni z brudną pościelą. — Czego się spodziewałeś?

— Nie musiałaś robić tak dobrego przemówienia... — wydął usta. — Chodźmy, autobus nam ucieknie.

No i wyszli.

— Fajna dziewczyna. — powiedziała nagle mama. — Prawda?

— Bardzo. — choć zabrzmiało to jak sarkazm, wcale nie to miałem na myśli. Wbiłem wzrok w pogodę za oknem, upijając trochę napoju bogów. Niestety czułem na sobie jej spojrzenie. — No co? — rzuciłem z przekąsem.

— Mógłbyś czasem dać ludziom szansę. — westchnęła zrezygnowana.

— Przecież gdybym jej tej szansy nie dawał, nie rozmawiałbym z nią. — odpowiedziałem z wyraźną nutą ironii. — Problem w tym, że to od niej będzie ciężko dostać szansę. — dopiłem resztę kawy, umyłem kubek i bez słowa wróciłem do pokoju.

__________________

Wstawiłam to, wracając z kina. Byłam na "After" z ciekawości i szczerze, szału nie ma, dupy nie urywa, ale jestem prostym człowiekiem i lubię dupków z tatuażami.
Jak książka, tak i film nie wywarły na mnie wrażenia, takie tam wyznanie haha

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro