Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

HARRY


Myślałem, że na tym komersie będzie gorzej, ale nawet Stephan się na ten dzień ogarnął. Chyba dotarło do niego, że za niedługo wszyscy się rozdzielimy i nasze drogi się rozejdą.

Mnie samego na tę myśl ściskał żołądek.

— Nostalgia cie ogarnęła, widzę. — rzucił do mnie Davide.

— Patrzę na te wszystkie mordy, wkurwiające czy nie i uświadamiam sobie, że będę za nimi tęsknić. — powiedziałem, ale z uśmiechem.

— No mam dokładnie tak samo. — wyznał. — Może z wyjątkiem kilku osób. — dodał. Pokręciłem głową rozbawiony.

— Ja też mam wyjątki, na przykład Loyd, bo mieszka obok mnie. A, i przestanie mnie poprawiać na każdym angielskim. — wywróciłem oczami.

— Akurat za nią będę tęsknił. Jedna z nielicznych osób, z którymi mogę dzielić się czarnym humorem bez granic. — uśmiechnął się.

— Jezus Maria, dlaczego wszyscy dzisiaj wyglądają, jakby byli na stypie? — między nas wcisnął się Michael i uderzył nas w plecy tak mocno, że na chwilę straciłem oddech.

— Niektórzy są. — stwierdził Davide. — Wiesz, umarły nadzieje na zdanie klasy, na przykład Owsik jest w takiej sytuacji. — wzruszył ramionami, a ja się uśmiechnąłem i podszedłem do mojej sąsiadki, bo stała jak jakaś kłoda i wyglądała tak, jakby miała zwymiotować.

Ja rozumiem, też czułem obrzydzenie do niektórych rzeczy z tej szkoły, ale bez przesady.

— Mogę panienkę prosić do tańca? — ukłoniłem się teatralnie do Velvet, a ona zrobiła to samo i po chwili kołysaliśmy się w rytm muzyki.

Wiedziałem, że z tyłu głowy wciąż myślała o tym idiocie, którym okazał się mój brat, ale co innego miałem zrobić? Też ją okłamywać? Nie mogłem jej tego zrobić, nie mógłbym nikomu.

— Proponuję, żebyś następną piosenkę przetańczył z Lydią. — puściła do mnie oczko i się uśmiechnęła. Spojrzałem w bok na blondynkę, która akurat tańczyła z Izzy. Śmieszył mnie też  Simone podpierający ścianę i gapiący się na nią.

— Myślisz, że będzie w stanie? — zapytałem.

— Będzie, jeszcze specjalnie pójdę do Patrici, żeby puściła coś wolnego. To będzie takie romantyczne i w ogóle, jeszcze płatek róż brakuje w tych balonach, żeby zacząć je przebijać. O Boże! Ale dobry pomysł, czemu wcześniej na to nie wpadłam? — zmarszczyła czoło, a ja odchyliłem głowę w tył, śmiejąc się perliście.

— Będzie to dziwnie wyglądało, kiedy jako jedyni będziemy tańczyć wolnego. — stwierdziłem.

— Jacy jedyni, proszę cię. — prychnęła, puściła mnie i podeszła do Patrici, żeby wziąć mikrofon. — Uwaga ludzie, teraz będzie WOLNY, PINGWIN. — zawiadomiła, a ludzie oczywiście zaczęli jęczeć. Wtedy do dziewczyny podeszła dyrektorka i dodała:

— Kto nie będzie tańczył, zostaje w kozie. — uśmiechnęła się szeroko. Osoby w mig stały przy sobie, a ja niepewnie ukradłem Lydię Isabelle, do której zresztą i tak szedł Mouse.

W tle leciało I Will Always Love You, a Lydia patrzyła wszędzie, tylko nie na mnie.

— Według ogólnie przyjętych zasad, powinnaś położyć głowę na moim ramieniu, albo patrzeć mi w oczy, czy coś. — szepnąłem przez śmiech.

Wybrała tę pierwszą opcję, pewnie dlatego, że patrząc na mnie, czułaby się zawstydzona, ale ja wolałem trzymać się wersji, że chciała być bliżej mnie.

— Co Newt odwalił? — zapytała. Zaskoczyło mnie to. — Velvet jest przez niego smutna. Na bank przez niego. — jednak miała odwagę, żeby na mnie patrzeć. — Powiesz mi, czy mam go torturować, żeby sam się przyznał?

— Musisz psuć magiczną chwilę? Nie możemy pogadać o tym później? — jęknąłem. Chyba przejmowała nawyki mówienia tego, czego nie powinna, w nieodpowiednich sytuacjach od Velvet.

— Dla mnie nie jest ani trochę magiczna. — wyznała. — Jestem tu z przymusu i z przymusu z tobą tańczę.

Ałć.

— Oh, nie to miałam na myśli, Harry. — dotknęła mojego policzka. — Po prostu nawet nie mam ochoty na tańczenie, bo bolą mnie nogi, to nie ma związku z tobą, przepraszam, że tak to zabrzmiało.

— Wystraszyłaś mnie w tym momencie. — przygryzłem wargę. Naprawdę się zestresowałem. — Zamknij oczy.

— Po co?

— Po prostu zamknij. — kiedy to zrobiła to podniosłem jką sposobem "na pannę młodą" i zacząłem kręcić się powoli w kółko. — Pomyśl, że latasz. Może wtedy będzie magicznie. — zasugerowałam, a ona zaśmiała się pod nosem.

— Nie jest, ale plus za próbę. — powiedziała, kiedy znów była na ziemi.

— Dzięki. — pokręciłem głową. — Chciałbym cię teraz pocałować, ale nie mam w tym żadnych skillsów. — zamiast się zawstydzić, uśmiechnęła się.

— Spoko, jako dwunastolatka zdobyłam doświadczenie, damy jakoś radę. — pochyliłem głowę, żeby wreszcie, po tak długim czasie, złączyć nasze usta. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro