Rozdział 26
Rozdział dedykowany tiramisu_niebianskie.
Jako jedyna (chyba) czyta notki, w których są hasła ❤
VELVET
Nie pamiętam, kiedy zasnęłam, ale po obudzeniu się na początku nie mogłam ogarnąć, gdzie się znajdowałam.
A, no tak. Jesteś u Lewisów, idiotko.
Przetarłam oczy i przeciągnęłam się leniwie, słysząc głosy dochodzące z kuchni. Włożyłam na siebie szary kardigan, bo było trochę chłodno i boso podreptałam do kuchni, gdzie Harry jak oparzony zapinał czarną koszulę.
— Dzień dobry. — przywitałam się cicho. Pani Lewis spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
— Dobry, dobry, słonko. — podała mi kubek z herbatą. Oczywiście zieloną.
— Dziękuję. — zmarszczyłam czoło. Czemu nikt mnie nie obudził? Przecież była szkoła.
— Zostaniesz dzisiaj w domu z Newtem, mama prosiła, żebyś nie szła do szkoły. — powiedziała, a ja poczułam się dziwnie. Wtedy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i to, jak wylewałam łzy na jego koszulce. Opanowało mnie też zażenowanie.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
— Spóźnię się. — stwierdził Harry.
— Zapinaj to szybciej, to cię podwiozę. — zagaiła go rodzicielka i trzepnęła w go w głowę książką z fizyki.
Musiało boleć, bo aż syknął.
— Widzimy się później. — skinął do mnie blondyn i wyszedł razem z mamą, a ja została sama w obcej kuchni. Wzruszyłam ramionami sama do siebie i postanowiłam wrócić do pokoju.
Pech chciał, że drzwi obok były uchylone, a moje oczy spotkały się z brązowymi tęczówkami należącymi do Newta.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że właśnie się ubierał.
— Kurwa. — parsknęłam pod nosem, widząc jego brzuch i szybko weszłam do pokoju Harry'ego. Ukryłam twarz w dłoniach, z trudem powstrzymując śmiech.
Byłam też pewnie czerwona jak burak, ale mniejsza.
Nie wiedziałam, czy powinnam ubrać się w łazience, czy w pokoju, więc zajęłam się piciem herbaty, bo i tak nie miałam odwagi, żeby wyjść.
Ja: Nie idę dzisiaj do szkoły, pozdrów Wellmana, Izzy
Patella: Co się stało?
Ja: Nic, mama chciała, żebym została. Życzcie mi powodzenia, bo jestem tutaj sama z Newtem.
McDonaldowy Pochłaniacz: Uuu...
Żona Draculi: OMG VELVET
Żona Draculi: WELLMAN BĘDZIE ZAZDROSNY XDD
Zaśmiałam się i odłożyłam telefon na łóżko, kręcąc głową z niedowierzania. Uświadomiłam sobie, że było chwilę po siódmej. Po co Newt tak wcześnie wstawał?
I wtedy rozległ się dźwięk gitary, a ja uśmiechnęłam się, słysząc doskonale znany mi utwór.
Apologize
Uśmiech szybko mi zniknął, kiedy zorientowałam się, że mógł to przecież grać z myślą o Meave.
Wzięłam potrzebne rzeczy i korzystając z okazji, przemknęłam szybko do łazienki. Ubrałam się, umyłam zęby, rozczesałam włosy i kiedy wyszłam, Newt siedział już w kuchni, jakby czekał, aż wyjdę. Przeklęłam pod nosem i uśmiechnęłam się delikatnie.
— Czy ty coś jadłaś? — zapytał od razu.
— Nie jadam śniadań. — potrząsnęłam głową.
— To niedobrze. — cmoknął z dezaprobatą. — Powinnaś. — zlustrował mnie wzrokiem od stóp po sam czubek głowy, aby następnie wstać, przejść obok mnie, jednocześnie ocierając się ramieniem o moje ramię i pójść do łazienki.
— Jezu Chryste. — szepnęłam, wykonując znak krzyża. Odniosłam kosmetyczkę i pidżamę do pokoju, zabrałam kubek z herbatą oraz telefon i wróciłam do kuchni. Newt mył chyba zęby. Miałam nadzieję, że tylko zęby, bo nie zniosłabym jego widoku po prysznicu.
Ja: Laski, ja chyba nie dam rady z nim tutaj tyle siedzieć...
Żona Draculi: Zrobił ci coś?!
Ja: Nie! Nie musiał, sama sobie zrobiłam
Patella: To znaczy?
Ja: On jest cholernie gorący xD
Żona Draculi: Mówiłam!
Przygryzłam wargę, żeby opanować uśmiech, który mimowolnie wkradał mi się na twarz i wyjrzałam za okno.
Padał deszcz. Pogoda idealna do oglądania filmów, czytania książek i wpieprzania śmieciowego jedzenia. Rozmarzyłam się na chwilę o nuggetsach z maka i zostałam przywrócona do rzeczywistości, kiedy Newt znów był ze mną w jednym pomieszczeniu.
— Zasnęłaś mi na kolanach, nie chciałem cię budzić. — oznajmił, wstawiając wodę na gaz, pewnie w celu zaparzenia kawy.
— Wybacz. — jęknęłam. Było mi z tego powodu okropnie głupio, nie wiedzieć czemu.
— Nic nie szkodzi. — machinalnie machnął dłonią. — Wszystko w porządku? — tym pytaniem zbił mnie z tropu. — Wyglądasz na trochę zaniepokojoną. — gdybyś tylko wiedział, dlaczego tak wyglądam i że to nie jest zaniepokojenie.
— Nie, po prostu dziwnie się czuję. Spróbuj sobie wyobrazić, że jesteś w takiej sytuacji. — rozłożyłam ręce i położyłam dłonie płasko na stole.
— U ciebie w mieszkaniu, sam na sam. — spojrzał na mnie. To zdecydowanie nie było pytanie. Moje serce z niewiadomych przyczyn zaczęło szybciej bić.
Tę dziwną chwilę przerwał czajnik.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy zajął się swoją kawą, ale spięłam się znowu, bo usiadł naprzeciwko.
— Nie jestem super rozrywkowy, ale zdzierżę każdy gatunek filmu, poza science-fiction. — powiedział nagle. Czy on właśnie zasugerował mi obejrzenie czegoś razem?
Nie, tak po prostu to powiedział. Myśl, Velvet!
— To się dogadamy, bo też tego nie lubię. — skrzywiłam się, przypominając sobie każdy jeden film z tego gatunku, obejrzany z czystego przymusu.
— Maraton horrorów? — uniósł brwi. — Bo nie wyglądasz na taką, co będzie sikała w majtki. — uśmiechnął się półgębkiem.
— Nie, lubię horrory. — odparłam, uciekając od niego wzrokiem. Ta rozmowa wydawała mi się tak nienaturalna.
Ogarnij że się, Velvet.
Odchrząknęłam dosyć głośno i odrzuciłam włosy w tył.
— Tylko nie „Piła" czy inne „Drogi bez powrotu". Jestem zwolenniczką paranormalnych horrorów. — poprosiłam.
— Spoko, też nie przepadam za oglądaniem gwałtów czy taplania się w krowim gównie. — wstał i umył kubek.
Kiedy on tę kawę zdążył tak szybko wypić?
— „Naznaczony"? — zasugerowałam. Chłopak odwrócił się do mnie i uśmiechnął lekko, a w jego oku pojawił się błysk.
Chyba trafiłam.
* * *
Myślałam, że będę czuła się niekomfortowo, kiedy będziemy oglądać wspólnie film, ale to uczucie nie miał w ogóle miejsca, z czego się szczerze cieszyłam.
Ja siedziałam przed laptopem po turecku na łóżku Newta, trzymając w rękach koszyczek malin, a brunet zamiast popcornu, wybrał posiekane jabłko.
Kończyliśmy właśnie trzecią część.
Nawet się nie zorientowałam, że czas tak szybko minął, a Zaczęliśmy maraton chwilę po dziesiątej. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu, ponieważ ktoś do mnie napisał, ale nie chciało mi się sprawdzać, kto. Wróciłam oczami do ekranu.
— Ciekawe co by się stało, gdyby ktoś stworzyłby horror, w którym bohaterowie zachowywali by się tak, jak powinni. Nie włazili do szafy, nie otwierali drzwi, których nie powinni, nie odwracali się...
— To byłoby nudne. — przerwałam mu. — Ale fakt, ktoś mógłby coś takiego zrobić. — przyznałam.
— Myślę, że bardziej rozczarowujące. — odparł, wkładając do ust jabłko. Złapałam się na tym, że go obserwuję, więc odwróciłam się w stronę laptopa.
Napisy końcowe.
Zapadła długa i okropnie niezręczna cisza, ale żadne z nas jej nie przerwało. Zjadłam resztę malin w ekspresowym tempie i poszłam wyrzucić koszyczek po nich do śmieci. Kiedy się odwróciłam, Newt stał za mną. Odskoczyłam wystraszona w tył i spojrzałam na niego.
Miał nieodgadniony wzrok, nie uśmiechał się. Kompletnie nie miałam pojęcia, co temu chłopakowi chodzi po głowie, ale byłam zbyt sparaliżowana, żeby zrobić jakikolwiek ruch, a przez moje gardło nie chciało przejść żadne słowo.
Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze, kiedy opuszkami palców musnął moje ramię i zjechał aż po samą dłoń.
— Zanim pierwszy raz cię dotknąłem, tam na dachu, zastanawiałem się, czy twoja skóra jest tak delikatna, na jaką wygląda. — spojrzał na mnie z pod rzęs.
— I co wywnioskowałeś? — wydukałam z trudnością.
— Że tak. — powiedział cicho, a jego dłoń znalazła się przy mojej szyi, gdzie zaczął bawić się kosmykiem mych włosów. — Wiem, że ci obiecałem. — zrobiłam krok w tył, kiedy on podszedł bliżej. — Ale nie mogę, nie dam rady dłużej. — znów się cofnęłam, wypadając na blat kuchenny. On znów zrobił krok w przód.
— Czego nie dasz rady? — szepnęłam, kiedy jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej. Nie odpowiedział. — Newt? — wtedy przyparł mnie jeszcze bliżej do szafek tak, że czułam za sobą opór, jedną ręką złapał mnie w talii, zaś drugą ujął moją twarz. Wydawało mi się, że świat wiruje, kiedy najpierw złożył mokry pocałunek na mojej żuchwie, a następnie spojrzał mi w oczy, by po chwili złączyć nasze wargi. To nie był delikatny i słodki pocałunek, to był pocałunek pełny głodu, w którym było wszystko, czego nie mógł mi powiedzieć.
Chociaż nigdy nie pomyślałabym, że Newt nie potrafi się wyrazić słowami, nie byłam ani trochę zaskoczona.
Szybkim ruchem posadził mnie na blacie, a ja wplotłam ręce w jego włosy, wydając z siebie ciche westchnięcie. Z każdym ruchem pocałunek stawał się mocniejszy i z każdym ruchem chciałam więcej. Palce Newta powędrowały pod moją koszulką na mój brzuch, a moja dłoń spoczęła płasko na jego klatce piersiowej. Czułam, jak przechodzą mnie ciarki, a moje ciało rozgrzewa się coraz bardziej.
Magiczna chwila została przerwana przez dźwięk otwierania zamka w drzwiach, a ja uśmiechnęłam się szeroko słysząc głos Izzy w rozmowie z Harry'm.
Newt odsunął się ode mnie, chrząkając głośno i poprawiając włosy. Zrobiłam to samo. Moje wargi wciąż były opuchnięte, ale miałam to gdzieś.
— To był twój pierwszy pocałunek, prawda? — zapytał, patrząc na mnie z jakąś nadzieją.
— Tak, był pierwszy. Ty jesteś pierwszy, Newt. — dodałam, chociaż nie wiem skąd miałam na to odwagę.
— W czym był pierwszy?! — zapytała wesoło Patricia, wbijając do kuchni z Lydią, Izzy i Harry'm.
_________________________________________
Ta dam!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro