Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Rozdział dedykowany tiramisu_niebianskie.

Jako jedyna (chyba) czyta notki, w którychhasła






VELVET


Nie pamiętam, kiedy zasnęłam, ale po obudzeniu się na początku nie mogłam ogarnąć, gdzie się znajdowałam.

A, no tak. Jesteś u Lewisów, idiotko.

Przetarłam oczy i przeciągnęłam się leniwie, słysząc głosy dochodzące z kuchni. Włożyłam na siebie szary kardigan, bo było trochę chłodno i boso podreptałam do kuchni, gdzie Harry jak oparzony zapinał czarną koszulę.

— Dzień dobry. — przywitałam się cicho. Pani Lewis spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko.

— Dobry, dobry, słonko. — podała mi kubek z herbatą. Oczywiście zieloną.

— Dziękuję. — zmarszczyłam czoło. Czemu nikt mnie nie obudził? Przecież była szkoła.

— Zostaniesz dzisiaj w domu z Newtem, mama prosiła, żebyś nie szła do szkoły. — powiedziała, a ja poczułam się dziwnie. Wtedy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i to, jak wylewałam łzy na jego koszulce. Opanowało mnie też zażenowanie.

Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

— Spóźnię się. — stwierdził Harry.

— Zapinaj to szybciej, to cię podwiozę. — zagaiła go rodzicielka i trzepnęła w go w głowę książką z fizyki.

Musiało boleć, bo aż syknął.

— Widzimy się później. — skinął do mnie blondyn i wyszedł razem z mamą, a ja została sama w obcej kuchni. Wzruszyłam ramionami sama do siebie i postanowiłam wrócić do pokoju.

Pech chciał, że drzwi obok były uchylone, a moje oczy spotkały się z brązowymi tęczówkami należącymi do Newta.

I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że właśnie się ubierał.

— Kurwa. — parsknęłam pod nosem, widząc jego brzuch i szybko weszłam do pokoju Harry'ego. Ukryłam twarz w dłoniach, z trudem powstrzymując śmiech.

Byłam też pewnie czerwona jak burak, ale mniejsza.

Nie wiedziałam, czy powinnam ubrać się w łazience, czy w pokoju, więc zajęłam się piciem herbaty, bo i tak nie miałam odwagi, żeby wyjść.

Ja: Nie idę dzisiaj do szkoły, pozdrów Wellmana, Izzy

Patella: Co się stało?

Ja: Nic, mama chciała, żebym została. Życzcie mi powodzenia, bo jestem tutaj sama z Newtem.

McDonaldowy Pochłaniacz: Uuu...

Żona Draculi: OMG VELVET

Żona Draculi: WELLMAN BĘDZIE ZAZDROSNY XDD

Zaśmiałam się i odłożyłam telefon na łóżko, kręcąc głową z niedowierzania. Uświadomiłam sobie, że było chwilę po siódmej. Po co Newt tak wcześnie wstawał?

I wtedy rozległ się dźwięk gitary, a ja uśmiechnęłam się, słysząc doskonale znany mi utwór.

Apologize

Uśmiech szybko mi zniknął, kiedy zorientowałam się, że mógł to przecież grać z myślą o Meave.

Wzięłam potrzebne rzeczy i korzystając z okazji, przemknęłam szybko do łazienki. Ubrałam się, umyłam zęby, rozczesałam włosy i kiedy wyszłam, Newt siedział już w kuchni, jakby czekał, aż wyjdę. Przeklęłam pod nosem i uśmiechnęłam się delikatnie.

— Czy ty coś jadłaś? — zapytał od razu.

— Nie jadam śniadań. — potrząsnęłam głową.

— To niedobrze. — cmoknął z dezaprobatą. — Powinnaś. — zlustrował mnie wzrokiem od stóp po sam czubek głowy, aby następnie wstać, przejść obok mnie, jednocześnie ocierając się ramieniem o moje ramię i pójść do łazienki.

— Jezu Chryste. — szepnęłam, wykonując znak krzyża. Odniosłam kosmetyczkę i pidżamę do pokoju, zabrałam kubek z herbatą oraz telefon i wróciłam do kuchni. Newt mył chyba zęby. Miałam nadzieję, że tylko zęby, bo nie zniosłabym jego widoku po prysznicu.

Ja: Laski, ja chyba nie dam rady z nim tutaj tyle siedzieć...

Żona Draculi: Zrobił ci coś?!

Ja: Nie! Nie musiał, sama sobie zrobiłam

Patella: To znaczy?

Ja: On jest cholernie gorący xD

Żona Draculi: Mówiłam!

Przygryzłam wargę, żeby opanować uśmiech, który mimowolnie wkradał mi się na twarz i wyjrzałam za okno.

Padał deszcz. Pogoda idealna do oglądania filmów, czytania książek i wpieprzania śmieciowego jedzenia. Rozmarzyłam się na chwilę o nuggetsach z maka i zostałam przywrócona do rzeczywistości, kiedy Newt znów był ze mną w jednym pomieszczeniu.

— Zasnęłaś mi na kolanach, nie chciałem cię budzić. — oznajmił, wstawiając wodę na gaz, pewnie w celu zaparzenia kawy.

— Wybacz. — jęknęłam. Było mi z tego powodu okropnie głupio, nie wiedzieć czemu.

— Nic nie szkodzi. — machinalnie machnął dłonią. — Wszystko w porządku? — tym pytaniem zbił mnie z tropu. — Wyglądasz na trochę zaniepokojoną. — gdybyś tylko wiedział, dlaczego tak wyglądam i że to nie jest zaniepokojenie.

— Nie, po prostu dziwnie się czuję. Spróbuj sobie wyobrazić, że jesteś w takiej sytuacji. — rozłożyłam ręce i położyłam dłonie płasko na stole.

— U ciebie w mieszkaniu, sam na sam. — spojrzał na mnie. To zdecydowanie nie było pytanie. Moje serce z niewiadomych przyczyn zaczęło szybciej bić.

Tę dziwną chwilę przerwał czajnik.

Odetchnęłam z ulgą, kiedy zajął się swoją kawą, ale spięłam się znowu, bo usiadł naprzeciwko.

— Nie jestem super rozrywkowy, ale zdzierżę każdy gatunek filmu, poza science-fiction. — powiedział nagle. Czy on właśnie zasugerował mi obejrzenie czegoś razem?

Nie, tak po prostu to powiedział. Myśl, Velvet!

— To się dogadamy, bo też tego nie lubię. — skrzywiłam się, przypominając sobie każdy jeden film z tego gatunku, obejrzany z czystego przymusu.

— Maraton horrorów? — uniósł brwi. — Bo nie wyglądasz na taką, co będzie sikała w majtki. — uśmiechnął się półgębkiem.

— Nie, lubię horrory. — odparłam, uciekając od niego wzrokiem. Ta rozmowa wydawała mi się tak nienaturalna.

Ogarnij że się, Velvet.

Odchrząknęłam dosyć głośno i odrzuciłam włosy w tył.

— Tylko nie „Piła" czy inne „Drogi bez powrotu". Jestem zwolenniczką paranormalnych horrorów. — poprosiłam.

— Spoko, też nie przepadam za oglądaniem gwałtów czy taplania się w krowim gównie. — wstał i umył kubek.

Kiedy on tę kawę zdążył tak szybko wypić?

„Naznaczony"? — zasugerowałam. Chłopak odwrócił się do mnie i uśmiechnął lekko, a w jego oku pojawił się błysk.

Chyba trafiłam.




* * *




Myślałam, że będę czuła się niekomfortowo, kiedy będziemy oglądać wspólnie film, ale to uczucie nie miał w ogóle miejsca, z czego się szczerze cieszyłam.

Ja siedziałam przed laptopem po turecku na łóżku Newta, trzymając w rękach koszyczek malin, a brunet zamiast popcornu, wybrał posiekane jabłko.

Kończyliśmy właśnie trzecią część.

Nawet się nie zorientowałam, że czas tak szybko minął, a Zaczęliśmy maraton chwilę po dziesiątej. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu, ponieważ ktoś do mnie napisał, ale nie chciało mi się sprawdzać, kto. Wróciłam oczami do ekranu.

— Ciekawe co by się stało, gdyby ktoś stworzyłby horror, w którym bohaterowie zachowywali by się tak, jak powinni. Nie włazili do szafy, nie otwierali drzwi, których nie powinni, nie odwracali się...

— To byłoby nudne. — przerwałam mu. — Ale fakt, ktoś mógłby coś takiego zrobić. — przyznałam.

— Myślę, że bardziej rozczarowujące. — odparł, wkładając do ust jabłko. Złapałam się na tym, że go obserwuję, więc odwróciłam się w stronę laptopa.

Napisy końcowe.

Zapadła długa i okropnie niezręczna cisza, ale żadne z nas jej nie przerwało. Zjadłam resztę malin w ekspresowym tempie i poszłam wyrzucić koszyczek po nich do śmieci. Kiedy się odwróciłam, Newt stał za mną. Odskoczyłam wystraszona w tył i spojrzałam na niego.

Miał nieodgadniony wzrok, nie uśmiechał się. Kompletnie nie miałam pojęcia, co temu chłopakowi chodzi po głowie, ale byłam zbyt sparaliżowana, żeby zrobić jakikolwiek ruch, a przez moje gardło nie chciało przejść żadne słowo.

Po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze, kiedy opuszkami palców musnął moje ramię i zjechał aż po samą dłoń.

— Zanim pierwszy raz cię dotknąłem, tam na dachu, zastanawiałem się, czy twoja skóra jest tak delikatna, na jaką wygląda. — spojrzał na mnie z pod rzęs.

— I co wywnioskowałeś? — wydukałam z trudnością.

— Że tak. — powiedział cicho, a jego dłoń znalazła się przy mojej szyi, gdzie zaczął bawić się kosmykiem mych włosów. — Wiem, że ci obiecałem. — zrobiłam krok w tył, kiedy on podszedł bliżej. — Ale nie mogę, nie dam rady dłużej. — znów się cofnęłam, wypadając na blat kuchenny. On znów zrobił krok w przód.

— Czego nie dasz rady? — szepnęłam, kiedy jego twarz znajdowała się niebezpiecznie blisko mojej. Nie odpowiedział. — Newt? — wtedy przyparł mnie jeszcze bliżej do szafek tak, że czułam za sobą opór, jedną ręką złapał mnie w talii, zaś drugą ujął moją twarz. Wydawało mi się, że świat wiruje, kiedy najpierw złożył mokry pocałunek na mojej żuchwie, a następnie spojrzał mi w oczy, by po chwili złączyć nasze wargi. To nie był delikatny i słodki pocałunek, to był pocałunek pełny głodu, w którym było wszystko, czego nie mógł mi powiedzieć.

Chociaż nigdy nie pomyślałabym, że Newt nie potrafi się wyrazić słowami, nie byłam ani trochę zaskoczona.

Szybkim ruchem posadził mnie na blacie, a ja wplotłam ręce w jego włosy, wydając z siebie ciche westchnięcie. Z każdym ruchem pocałunek stawał się mocniejszy i z każdym ruchem chciałam więcej. Palce Newta powędrowały pod moją koszulką na mój brzuch, a moja dłoń spoczęła płasko na jego klatce piersiowej. Czułam, jak przechodzą mnie ciarki, a moje ciało rozgrzewa się coraz bardziej.

Magiczna chwila została przerwana przez dźwięk otwierania zamka w drzwiach, a ja uśmiechnęłam się szeroko słysząc głos Izzy w rozmowie z Harry'm.

Newt odsunął się ode mnie, chrząkając głośno i poprawiając włosy. Zrobiłam to samo. Moje wargi wciąż były opuchnięte, ale miałam to gdzieś.

— To był twój pierwszy pocałunek, prawda? — zapytał, patrząc na mnie z jakąś nadzieją.

— Tak, był pierwszy. Ty jesteś pierwszy, Newt. — dodałam, chociaż nie wiem skąd miałam na to odwagę.

— W czym był pierwszy?! — zapytała wesoło Patricia, wbijając do kuchni z Lydią, Izzy i Harry'm. 

_________________________________________

Ta dam! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro