Rozdział 13
VELVET
Byłam tak skołowana stanem rzeczy, że nie miałam nawet ochoty na moją miłość, którą była herbata. Musiałam się ogarnąć i pójść do szkoły, a jakoś średnio chciało mi się w ten dzień na siłę uśmiechać.
O moim zmartwieniu wiedział tylko Newt, nie powiedziałam nawet dziewczynom. Czułam się trochę goło, jakkolwiek dziwnie to brzmi. Widział mnie w płaczu, domyślił się, do kogo wzdycham i potrafił sprawić, że czerwieniłam się jak burak, a tego szczerze nie lubiłam.
— Velvet, śniadanie! — mama pomachała mi przy wyjściu kanapkami przed nosem. Westchnęłam zmęczona trochę i wzięłam posiłek po czym udałam się na przystanek w samotności.
Pech chciał, że oprócz Harry'ego, w szkole nie miało być także Isabelle, co dodatkowo mnie dołowało, ale przecież nie wyciągnę wymiotującej osoby z domu, nie byłam aż taką egoistką.
— Dzień dobry, Velvet. — powiedziała do mnie Stone, kiedy już przekroczyłam próg szkoły. — Mogę cię prosić, przeleć się do sali 32 i znajdź mi mapę fizyczną Europy. Pogoń przy okazji Miachela, bo miał mi przynieść kamienie szlachetne. — uśmiechnęła się do mnie szeroko, aczkolwiek sztucznie. Skinęłam tylko głową i z równie sztucznym uśmiechem poszłam na górę. Z sali słyszałam tylko jakieś ciche przekleństwa, których autorem był zapewne Campbell.
— Cześć. — przywitałam się nieprzyjemnie, a on podskoczył jakby w miejscu i odwrócił się w moją stronę.
— Cześć. — Boże, to brzmiało tak dyplomatycznie i zdecydowanie nie tak, jakbym sobie tego życzyła.
— Masz się sprężać z tymi kamieniami, Stone czeka. — odparłam, ale chyba nic sobie z tego nie zrobił, bo jego ruchy stały się jeszcze wolniejsze.
Podeszłam do map i zaczęłam w nich wertować. Oboje pracowaliśmy w ciszy i ciszę tę zakłócił dźwięk zamykania drzwi na klucz. Wymieniłam spojrzenie z Michaelem trochę przerażona, po czym od razu poszłam sprawdzić, czy ktoś zamknął nam drzwi.
— Zamknięte. — oznajmiłam, szarpiąc za klamkę.
— Chyba sobie jaja robisz. — chłopak dołączył do mnie i zaczął okładać drewniane drzwi pięściami, krzycząc.
— Nikogo tu nie ma, czy co?! — zapytał rozgorączkowany. — Kurwa! — uderzył głową o drzwi. Zrobiłam duże oczy.
— Zostawiłam rzeczy na dole, nie masz telefonu? — łudziłam się.
— Nie, ja też nie wziąłem ze sobą nic. — stęknął z bólu, dotykając się w czoło, gdzie się przeciął.
— Musimy poczekać, aż ktoś nas znajdzie. Przecież ktoś na pewno będzie miał tu lekcje. — mówiąc to, przemieściłam się do biurka, w którym zwykle znajdowały się plastry. — Małpki, jak uroczo. — skomentowałam pod nosem i wróciłam do blondyna. — Pokaż to.
— Nie chcę żadnych plastrów. Weź to ode mnie. — odepchnął moje ręce, wywołując u mnie irytację.
— Masz rację, lepiej do odkazić. — wywróciłam oczami i wróciłam po wodę utlenioną. Data ważności kończyła się za dwa dni, dzięki Bogu. — Usiądź, żeby ci do oczu nie poleciało. — rozkazałam. Coś tam wymamrotał i z grymasem wykonał moje polecenie. Ujęłam jego głowę i przechyliłam w tył, a następnie wylałam trochę wody utlenionej, przez co się wzdrygnął.
— Ałć! Boli! — skrzywił się.
— Nie, będzie łaskotać. — warknęłam. — Trzeba było nie walić łbem w drewno, jak idiota. — skarciłam go, przykładając do rany rękaw mojej szarej bluzy.
— Przepraszam, że próbowałem nas jakoś wyciągnąć. — prychnął.
— Cóż za wspaniałomyślny czyn. — skwitowałam i nakleiłam plaster w małpki na jego czoło.
— Dziękuję. — złagodził ton i oparł się o ścianę, wznosząc ciemne oczy ku sufitowi.
— Do usług. — strzepałam ze spodni niewidzialny pyłek i usiadłam obok, zachowując bezpieczną odległość. Słyszałam tykanie starego zegara, co mnie niesamowicie denerwowało. Zastanawiał mnie też fakt, że Stone nie przyszła sprawdzić, dlaczego tak długo siedzimy w tej klasie.
Spojrzałam na okno i już chciałam podejść i zwołać o pomoc, ale zapomniałam, że okna w tej szkole nie mają klamek. Mimo to, liczyłam na to, że ktoś zauważy mnie, kiedy będę machać rękami jak opętana, szkoda tylko, że nikogo tam nie było.
— Nudzi mi się, mów coś. — usłyszałam Michaela.
— Raczej nie mamy wspólnych tematów. — zbyłam go, a wtedy powiedział coś, co kompletnie mnie zamurowało.
— Dostałem od taty w twarz tak mocno, że siostra musiała mi to retuszować fluidem. — odwróciłam się powoli na pięcie i rzuciłam mu zaniepokojone spojrzenie.
— Wiesz dlaczego? — nadal patrzył w sufit. — Bo nie dostałem takiej oceny, jakiej oczekiwał. — przeniósł wzrok na mnie. — Nie wiem, dlaczego ci to mówię, ale wydaje mi się, że nie będziesz mnie oceniała. — spuściła głowę w dół. Wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce.
— Dowiedziałam się wczoraj, że mój tata jest tylko moim ojcem. Mam pięciu braci. — wyrzuciłam z siebie. — Chce mnie zabrać tak, skąd tutaj przybyłam, a ja tak strasznie nie chcę. Jest alkoholikiem, moja mama kiedyś też była, ostatnio znowu do tego wraca, a jej tak odwala, że nie wytrzymuje i uciekam z domu. — przeczesałam włosy dłonią. — Nie przespałam całej nocy przez to.
— Widziałem na snapie. — odpowiedział cicho. — Współczuję ci, nie wyglądasz na osobę, która ma takie gówno w domu.
— Ty też nie. — uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
— Trzeba sobie jakoś radzić, nie? — wstał i podszedł do drzwi. — To chyba dowód, że jesteśmy silni, Vel.
— Nie wiem. — wtedy nagle mnie oświeciło. Wzięłam kartkę i długopis i napisałam informację, że jesteśmy zamknięci, po czym wsunęłam ją pod drzwi i popchnęłam na korytarz z nadzieją, że ktoś to zobaczy.
— Pozostaje nam się tylko modlić. — zażartowałam i znów podeszłam do okna.
— Cóż, twoja modlitwa musi być bardzo silna, bo została wysłuchana w ekspresowym tempie. — powiedział, kiedy dosłownie po kilku sekundach byliśmy wolni.
— Co wy tutaj robicie? — zdziwiła się dyżurka.
— Przyszliśmy po mapę i kamienie szlachetne, ale nas ktoś zamknął. — sprostowałam sytuację i poszłam po potrzebne rzeczy. Michael wziął ode mnie kamienie i wyszliśmy z klasy.
— Dziękujemy i do widzenia. — posłałam jej promienny uśmiech i skierowałam się na dół po swoje rzeczy, zresztą chłopak miał jej położne niedaleko mnie. Zanieśliśmy rzeczy do sekretariatu i pobiegliśmy na lekcje.
Matematyka.
— Gdzie wy byliście?! — wydarła się na nas od razu Dwell.
— Przepraszamy za spóźnienie, zamknięto nas w sali geograficznej. — coś czułam, że będę musiała się tłumaczyć do końca dnia.
— Kto was zamknął? — brzmiała tak, jakby nam nie wierzyła. W tym czasie usiadłam do swojej ławki, czując na sobie ciekawski wzrok innych.
— Pewnie jakaś dyżurka. — Michael wzruszył ramionami.
— Co wy tam robiliście? — przysięgam, że jej wścibska natura była czasem nie do zniesienia.
— Byliśmy po mapę i kamieniem szlachetne, koniec wywiadu? — zapytałam ironicznie.
— Taaa, ja już wiem, co wy tam wyczynialiście. — odezwał się William Asthon, zawadiacko się uśmiechając. Wywróciłam oczami na ten żałosny komentarz i odwróciłam się do niego.
— Coś, czego nigdy z żadną dziewczyną nie zrobisz. — włożyłam w to dużą dawkę jadu i zwróciłam się ku tablicy w akompaniamencie śmiechów. Zerknęłam też ukradkiem na Michaela, który uśmiechając się półgębkiem, puścił mi perskie oko.
— Ładny plaster, Campbell. — stwierdził Davide, po czym dostała w łeb.
* * *
— Mam wam tyle do odpowiedzenia. — powiedziała Izzy, kiedy szłyśmy z Lydią i Patricią na ławkę w Hyde Parku.
— Nie wyobrażasz sobie, jak ja mam wiele. — mruknęłam pod nosem, ale nikt mnie nie usłyszał.
Pogoda trochę się uspokoiła i nie wiało tak bardzo, dzięki czemu nie musiałam związywać włosów.
— Jezu! — pisnęła podniecona Isabelle.
— Już lepiej się czujesz? — zapytała trochę pretensjonalnie Pat, mierząc dziewczynę wzrokiem. Z kolei ta spojrzała na nią z pod byka.
— No mów żesz! — przypomniałam wszystkim o celu spotkania.
— No więc tak. — zaczęła, uśmiechając się znacząco. — Napisał do mnie Simon, ogólnie to był tak słodki i kochany... Nie patrz tak na mnie! — krzyknęła do Patricii, która nie pałała do niego żadną sympatią. W zasadzie ja także nie lubiłam szczurów, ale od czasu do czasu dało się z nim porozmawiać na poziomie.
Patricia uniosła dłonie w geście kapitulacji.
— I zapytał dzisiaj, czy możemy się spotkać. Teraz nie wiem, czy powinnam się zgodzić, bo jednak trochę odrzuca mnie myśl, że on kręci z innymi i wciąż myśli o tej głupiej... Tej dziewczynie. — zmieniła szybko tekst, kiedy napotkała twarz Pat.
— I tak nic nie stracisz, idź. — powiedziała Lydia, a ja się z nią zgodziłam.
— Dobra, ale ja będzie sztywno, napiszę do której SMS—a, żeby do mnie zadzwoniła. — wskazała na nas palcem. — A co u was? Działo się coś ciekawego w szkole?
— Ja nie wiem, cały dzień przygotowywałam salę gimnastyczną na jakąś imprezę dla rodziców i nauczycieli. — uwolniła się Patricia.
— Nuda, jak zwykle. Dorothy znowu zemdlała, bo na przyrodniczych pani odeszła od tematu i wspomniała o okresie, a ten twój Simon znowu się kłócił z babką z angielskiego. Dzień jak codzień. — wzruszyła ramionami blondynka. — Za to doszły mnie słuchy, że Velvet miała jakąś przygodę? — Lydia uniosła brwi i założyła ręce na krzyż, uśmiechając się do mnie przebiegle.
— Noo... — pokiwałam głową. — Zostałam zamknięta w klasie z Michaelem.
— Co?! — wydarły się wszystkie. — Opowiadaj. — skończyła Izzy.
Przedstawiając im tę jakże fascynującą opowieść, pominęłam takie fakty, jak to, że chłopak ma przerąbane z ojcem, bo nie upoważniał mnie do dzielenia się tym z innymi. Dziewczyny oczywiście cieszyły się bardziej, niż ja, ale kiedy spoważniałam, przestały.
— Coś jeszcze. — westchnęłam smutno. — Mój tata chce, żebym z nim zamieszkała w poprzednim domu.
— Jak to? Chyba się nie zgodzisz? — zaniepokoiła się Isabelle.
— Sęk w tym, że nie mam na to kompletnie wpływu. — spojrzałam na nią. — Wczoraj, kiedy dowiedziałam się, że moja mama wcześniej zdradzała mojego tatę, i... moi bracia są z innej osoby, byłam tak załamana... Potrzebowałam kogoś na już, poszłam do Harry'ego, ale on wraca dopiero w środę. — ukryłam twarz w dłoniach. — Gdyby nie Newt, pewnie stałabym na wycieraczce którejś z was. — zaśmiałam się pod nosem.
— Wiesz co, nie wiem, czy jestem bardziej w drużynie Newta, czy Michaela. — stwierdziła Izzy, drapiąc się w brodę.
— Ale mieliście gumki? — zapytała Lydia.
— Lydia!
_______________________
Jak tam majówka, moi kochani?
Mam nadzieję, że mimo tej PIĘKNEJ pogody, spędzacie ją miło c;
PS: Wracam do regularności, rozdziały co Sobotę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro