4 . Rodzeństwo Pavensie
Siedziałam przy piecu w moim małym domku,była godzina popołudniowa.
Jakieś uczucie kazało mi iść pod latarnie.
Wyszłam na zewnątrz i weszłam do stajni wzięłam siodło i narzutę Erika.
Osiodłałam go i ruszyliśmy w drogę do Latarni.
Gdy stanęłam obok źródła światła usłyszałam głosy - jakby ktoś się przepychał, chwilę potem zza choinek wypadły dzieci.
Ja odruchowo wyciągnęłam miecz i skierowałam go w ich stronę.
W jednej z dwóch dziewczyn rozpoznałam małą Łucje.
Zeszłam z konia i schowałam miecz powoli do nich podeszłam i przytuliłam Łucje dziewczynka oddała gest.
-Jak miło Cię widzieć spowrotem
w Narnii Łucjo- odezwałam się jako pierwsza,po chwili zwróciłam się do reszty rodzeństwa.
-Może zacznijmy od początku,nazywam się Felicja -uśmiechnęłam się do nich.
-Jestem Zuzanna ale mów mi Zuza - odpowiedziała mi ładna brunetka o błękitnych oczach,
miała chyba 16 lat.
Po niej odezwał się blondyn z również błękitnym oczami.
-Ja jestem Piotr- przedstawił się i uśmiechnął się do mnie miał może z 17 lat.
- A ty jesteś pewnie Edmund? - zwróciłam się do młodszego z braci.
-Chodźmy do pana Turnusa!-wykrzyknąła szczęśliwa Łucja
Ja w tym czasie podeszłam do swego jednorożca i zawołałam Łucje i Zuze te spojrzał ma mnie ze zdziwieniem na twarzach.
Ja się tylko uśmiechnęłam i pomogłam wejść im na rumaka.
Wzięłam line od jednorożca i poszliśmy do pana Tumnusa.
Gdy zaszliśmy na miejsce zobaczyliśmy straszny widok grota w której mieszkał faun była w opłakanym stanie.
Dziewczyny zeszły Erika i weszły do środka groty.
Ja i chłopcy weszliśmy zaraz po nich,Piotr zauważył kawałek pergaminu wiszącego na ścianie
Zerwał go i zaczął czytać na głos
"Fauna Tumnusa uznaje się winnego zdrady i obrazu majestatu jej wysokości królowej Narnii za udzielenie schronu wrogowi korony i zadawanie się z ludźmi.
Podpisano: Maugrim
Kapitan Tajnej Policji
Niech żyje Królowa!
- Tu jest niebezpiecznie musimy wracać- powiedziała Zuzanna
-Ratujmy pana Tumnusa! -odezwała się Łucja ze łzami w oczach.
Piotr i Zuzanna zaczęli się kłócić lecz o co nie wiem ponieważ zainteresował mnie pewien ptak siedzący na gałęzi pobliskiego drzewa.
Rodzeństwo zauważyło moje nagłe zniknięcie i wyszło na zewnątrz groty.
Lecz po chwili usłyszeliśmy trzaśniecie gałązki i postać która poruszała się niezwykle szybko.
Już chciałam wyciągnąć miecz,ale jak się okazało był to bóbr.
- No choć no dalej...- Piotr zaczą go wołać.
- Co jest mam ci paznokcie pobgryzać?-odezwał się bóbr w którym rozpoznałam swego kolejnego przyjaciela Pana Bobra
-Dzień dobry Panie Bobrze- przywitałam się miło.
-Dobry dobry- powiedział pan Bóbr.
Widać że zachowywał się jakoś inaczej niż zwykle.
Zwierzę podeszło do najmłodszej Pavensie.
- To chusteczka którą dałam panu Tumnusowi- cicho rzekła dziewczynka.
- Dał mi ją zanim go zwineli...-odpowiedział Pan Bóbr.
- Jak to zwineli? Zabrali go do NIEJ?- Odezwałam się wreszcie-
- Niestety tak..- odparł Bóbr
- Na co jeszcze czekamy?!- powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Nigdzie nie idziemy!- cicho krzyknęła starsza siostra Łucji.
- Ratujmy pana Tumnusa!- odpowiedziała jej Łucja.
Skończyło się na tym że poszliśmy do chatki Bobrów.
Wcześniej kazałam swojemu rumakowi ruszyć w stronę obozu Aslana. Wiedziałam że tam trafi ponieważ Erik to bardzo mądry jednorożec.
Time skip- w domku Bobrów
Siedziałam cicho pomiędzy Panem Bobrem a Piotrem.
Szczerze mówiąc trochę się nudziłam...
- Nie znacie przepowiedni!?- niespodziewanie dość głośno powiedział pan Bóbr.
- Nie...-odezwali się chórem rodzeństwo.
- Uwaga cytuje:
" Gdy na czterech tronach zasiądą dzieci człowiecze, a każde w koronie, zło tego świata zostanie zniszczona, a gdy posłanniczka Aslana ruszy w bój nic jej nie zatrzyma aby wybawić naród swój".
Koniec cytatu.- zarecytował Pan Bóbr.
Przy ostatnich słowach przepowiedni Pavensie spojrzeli się w moją stronę.
- No co?- spytam.
Pan Bóbr opowiadał jeszcze o innych sprawach.
Gdy nikt nie patrzył Edmund niepostrzeżenie wyszedł z domku.
- Edmund?- odezwała się Zuzanna.
Dopiero teraz wszyscy zauważyli nieobecność młodszego z braci.
- Zabije go!- mówiąc to Piotr zerwał się z miejsca.
Wybiegliśmy na zewnątrz i puściliśmy się biegiem za lekko zaśnieżonymi śladami Edka.
Za śladami dobiegliśmy aż do okolicy Zamku Czarownicy.
- Edm...-Łucja nie dokończyła ponieważ szybko zasłoniłam jej usta dłonią.
- Cicho bo nas usłyszy- odezwałam się- Chodźmy spowrotem.
Zaczęliśmy iść spowrotem.
Po jakimś czasie doszliśmy spowrotem do domku Bobrów.
- O nie...- z daleka usłyszałam wycie wilków.
Pani Bobrowa zaczęła szybko pakować rzeczy do torby.
Wilki były już przed domem.
-Szybko tędy! - cicho krzyknął Pan Bóbr.
Szybko weszliśmy do "tunelu awaryjnego".
- Gdzie to wyjście...- mówił do siebie Pan Bóbr.
Po chwili byliśmy na powierzchni zamykając tunel beczką.
- Witam,witam..- nie wiadomo z kąt przed nami stanął rudy lis.
Wilki były już przy wyjściu z tunelu.
- Na drzewo szybko!-polecił nam lis.
Szybko wdrapaliśmy się na drzewo.
Lis został otoczony przez wilki w tym Mougrima.
Wypytywały go gdzie się podziewamy.
Rude zwierzę dzielnie skłamało prosto w oczy niebezpiecznego zwierzęcia.
Gdy wilki odbiegły szybko zeszliśmy z drzewa, i zaczęliśmy dziękować lisowi za pomoc.
☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆
Jeżeli się podobało zostaw gwiazdkę lub komentarz. ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro