uuuu... wpadka!
Kira: fuck... Moja głowa... *budzę się... W SAMEJ BIELIŹNIE! I W ŁÓŻKU BENA!* uuu... Dobra... Kira skup się! To jeszcze nic nie znaczy!! *ubieram bluzę leżącą na podłodze i wchodze do kuchni*
Ben! Powiedz mi... Znaczy wiesz... Czy my... *zaczynam się jąkać widząc Bena w spodniach bez koszulki smażącego naleśniki*
Ben: niestety nie to co myślisz... *uśmiecha się* to już wiem gdzie jest moja bluza...
*Do domu "z buta wjeżdżam" robi Newt obładowany budłami*
Newt: cześć Kiruś! Ale będą świę.... *widząc mnie i Bena otwiera szeroko usta, ręce mu opadają i pudła lądują na podłodze* a-ale... J-jak... Fajnie...- *mówi i wchodzi do swojego pokoju zamykając przy tym drzwi na klucz*
Kira: Newt! Nie! To nie tak jak myślisz!! Newt!! *opadam na kanapę i zamykam oczy*
*Wchodzi Jeff*
Jeff: Kira! Coś ty mu zrobiła!? *biegnie do pokoju Newt'a, który mu otwiera*
Ben: uuuu... Ale wpadka! *siada obok mnie* Ej... Mała... Będzie dobrze! On cię kocha!
Kira: idę z nim pogadać! *wchodzę do pokoju Newt'a... I nie mogę wydusić z siebie słowa.... Jeff całuje się z Newt'em!* ej... Ale... Ja... O ja pierdziele... CO?! *wychodzę zamykając drzwi*
Ben: Kira? Co jest? Jesteś blada... Siadaj! *podchodzi do mnie i sadza na kanapie, a sam kuca trzymając dłonie na moich kolanach* Kira?
Kira: Ja... Oni.........
Ben: czy oni się... Całowali?
Kira: no.... Mam laga........... Idę się powiesić!
Ben: ej, ej, ej! Bez wieszania mi tutaj!
Kira: Newt woli Jeffa....... Newt woli Jeffa............... Newt woli Jeffa!!! Halo! Co się dzieje! Ja... Ja mam twarz!! I ładny uśmiech!! I...
Ben: śliczną cerę, piękne włosy, cudowne oczy w których można utonąć i świetnie całujesz! *kończy całując mnie w czoło*
Kira: dzięki Ben.
*wchodzi Newt czerwony na twarzy i z rozczochranymi włosami*
Newt: Kira... Możemy pogadać?
Ben: ta! Teraz to się w dup...
Kira: Ben... Nie. Chodź Newt.
*wchodzimy do mojego pokoju*
Kira: czemu mi nie powiedziałeś?
Newt: chciałem Kira... Naprawdę... Tylko... Nie chciałem cię ranić... I nie byłem pewny aż do teraz.
Kira: ta... Rozumiem.
Newt: co? Jak?
Kira: może Jeff jest dla ciebie ładniejszy niż ja? *mówię śmiejąc się*
Newt: nie jesteś zła?
Kira: nie.
Newt: *przytula mnie i mówi* właśnie za to cię uwielbiam.
Kira: no idź już do niego.
*gdy Newt wychodzi ja bezwładnie opadam na łóżko. Czuję w oczach łzy.... Łzy szczęścia*
*Wchodzi Ben*
Ben: jeśli Newt nie widzi twoich zalet i kocha Jeffa, to jest skończonym...
Kira: Nie. To... To jest cudowne! *gwałtownie podnoszę się z łóżka i zaczynam chodzić po pokoju*
Ben: cudowne?
Kira: tak! Pokochał go bez względu na wygląd zewnętrzny! Pokochał tę resztkę dobra która w nim jest! Jego wnętrze!
Ben: jesteś ideałem, wiesz? *pyta przyciskając mnie do ściany* zerwał z tobą chłopak, porzucił cię dla chłopaka-psychopaty, a ty... Jesteś szczęśliwa z jego związku! Jak możesz?
Kira: taki już mój urok. Chcę tylko jego szczęścia.
Ben: ale mimo wszystko cię to boli?
Kira: jak cholera *szepczę z uśmiechem*
Ben: Newt jest idiotą.
Kira: czemu tak myślisz?
Ben: zostawił cię samą mój aniele...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro